Najlepszy snajper na Śląsku powalczy z Igorem Angulo. "Czuję się na siłach, by rywalizować wyżej"

02.04.2019

- Powalczymy - śmieje się Dawid Hanzel pytany o to, czy zamierza dogonić Igora Angulo w prowadzonej przez nas klasyfikacji "Złotego Szczewika". Snajper, który w tym sezonie jest najbardziej bramkostrzelnym snajperem w województwie całkiem już poważnie przyznaje, że wraz z Unią Turza na mecie rozgrywek chciałby wygrać okręgówkę i awansować szczebel wyżej.

Maciej Kozina/sport.nowiny.pl

Łukasz Michalski: 32 ligowe gole w 18 rozegranych spotkaniach. To, nawet jak na ligę okręgową, bardzo imponujący dorobek. Na panu też robi wrażenie?
Dawid Hanzel: Są sytuacje które stwarza drużyna, to je wykorzystuję. Mamy solidny zespół, solidnych zawodników. Grać z nimi to sama przyjemność. Okazji na bramkę jest sporo, a i skuteczność dopisuje od samego początku. Oby tak dalej. Jestem napastnikiem, więc jak wychodzę na boisko to moim zadaniem jest strzelać gole. 

Dużo goli strzela pan z rzutów karnych?
W tej rundzie z dziewięciu moich goli jeden padł z "jedenastki", ale po faulu na mnie. Te faule zdarzają się dosyć często. Nie pamiętam jednak ile karnych wykorzystałem jesienią. Chyba trzy albo cztery.

Faule nie dziwią, jakoś trzeba pana na tym boisku powstrzymywać. Przyzwyczaił się już pan do tego, że jest pod specjalnym nadzorem obrońców przeciwnika?
Zdarza się, że ktoś dodatkowo za mną biega, ale w ostatnim takim meczu ta recepta się nie sprawdziła. I tak strzeliłem dwie bramki. Poza tym gdy przeciwnik skupia więcej uwagi na mnie, to automatycznie robi miejsce kolegom. To też jest korzyść.

Zimą do największego rywala odszedł trener Jacek Gorczyca. Można się było zastanawiać, czy Unia Turza wywiesza białą flagę w rywalizacji z Odrą Wodzisław, ale kompletem punktów i 17 bramkami w trzech wiosennych meczach szybko rozwialiście te wątpliwości. Jeśli ktoś ma problemy u progu rundy, to raczej wodzisławianie?
Nie sugerujmy się tymi trzema meczami, to dopiero początek. Cieszy, że punktowo zrównaliśmy się już z liderem. Walczymy, chcemy dać sobie szansę i do końca powalczyć o to pierwsze, premiowane awansem miejsce. Koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu, niespecjalnie myślimy o tym, czy Odra jest w gazie czy nie. Idziemy łeb w łeb. Nie widziałem żadnego meczu wodzisławian, choć faktycznie po wynikach można wnioskować, że troszkę się męczą. Trzeba jednak brać pod uwagę, że to taka liga. Wielu rywali się cofa, muruje, nie jest tu prosto otworzyć wynik.

Na zakończenie jesieni przegraliście w Wodzisławiu 0:3. To był mecz, który pokazał faktyczną różnicę w poziomach obu zespołów?
Kto był na meczu, ten widział. Sam dwa razy trafiłem do bramki. Raz faktycznie chyba był spalony, ale co do drugiej sytuacji mam wątpliwości, nie pokazali jej nawet w skrócie. Przy drugim golu dla rywala był chyba faul na naszym zawodniku. Mieliśmy swoje okazje, na pewno ten wynik nie odzwierciedlał przebiegu gry. Było, minęło. Nie ma co do tego wracać. Musimy wyciągnąć wnioski i nie dać się zaskoczyć w meczu rewanżowym.

Od kilku tygodni pracujecie z trenerem Marcinem Malinowskim. Jak pracuje się z tak doświadczonym ligowcem?
Jak każdy trener ma swoje metody, warsztat, schematy i zachowania. Na pewno ta zmiana nie wyszła nam na gorsze, świadczą o tym wyniki. 

Pan po świetnej jesieni nie miał propozycji od wyżej notowanych klubów?
Coś tam było, ale nic konkretnego. Nie chcę do tego wracać. Jestem tu, gdzie jestem, koncentruję się na najbliższej rundzie, a co będzie dalej zobaczymy.

W dotychczasowej karierze nie podbił pan szczebla centralnego, ale jednocześnie nigdy nie grał tak nisko jak dziś. Latem nie było dylematów, gdy Unia po spadku z III ligi zdecydowała się na grę w okręgówce?
Na pewno były. Podjąłem jednak decyzję. Nie było na tyle ciekawych propozycji, by rzucić tutaj wszystko i decydować się na ich przyjęcie. Fizycznie i mentalnie czuję się na siłach by rywalizować wyżej, ale skupiam się dziś na tym by walczyć z całych sił w miejscu, w którym jestem i postarać się o awans z drużyną.

Grę w piłkę łączy pan z pracą zarobkową?
Pewnie, ciężko byłoby w niższych ligach wyżyć wyłącznie z piłki. Pracuję w firmie u prezesa, jestem przedstawicielem handlowym. Póki co chyba nie idzie najgorzej. Czy ciężko będzie mnie przez to "wyciągnąć" z Unii? Zobaczymy. Nie chcę sobie tym teraz zawracać głowy. Mamy przed sobą kilkanaście spotkań, o tym co dalej pomyślimy po sezonie.

Pan "liznął" każdej z lig od Ekstraklasy po okręgówkę. Czuje się pan zweryfikowany przez zawodową piłkę, czy ma poczucie, że dałby w niej radę i podjął próbę sprawdzenia się po raz kolejny?
Sytuacja potoczyła się tak, jak się potoczyła. Musiałem sobie szukać pracy, to determinowało moje wybory. Taka II czy III liga sportowo na pewno jest w moim zasięgu. 

Ekstraklasy dotknął pan będąc w szerokiej kadrze Odry Wodzisław, w której później grał już po spadku do I ligi. Upadek klubu odcisnął piętno na pana karierze?
Na pewno w jakiejś mierze tak. Gdyby był na miejscu I-ligowy, albo II-ligowy klub wielu jego wychowanków miałoby na starcie łatwiej. Nie zawsze łatwo zmienić takiemu zawodnikowi klub, czy region. Wodzisław był idealny do tego, by się pokazywać szerszej publiczności. Dziś stawia się tam na wychowanków, a kiedyś nie do końca tak to było. Dużo by opowiadać...

Dziś i tak jest pan w doborowym towarzystwie. W klasyfikacji "Złotego Szczewika" w naszym województwie ustępuje tylko Igorowi Angulo. Śledzi pan naszą zabawę?
Zawsze mi koledzy podsyłają te zestawienia, jest trochę śmiechu. Bardzo fajna zabawa.

Czyli podejmie się pan - przynajmniej na naszych zasadach - gonienia najlepszego snajpera Ekstraklasy?
Powalczymy! (śmiech).  Nie będzie łatwo. Najważniejsze, żebyśmy wygrywali. A jeśli dołożę do tego kolejne brameczki, tym bardziej będę zadowolony.

Czołówka ubiegłotygodniowego notowania klasyfikacji "Złotego Szczewika" (całość tutaj):

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również