6 lipca ogłoszono kompletny terminarz IV-ligowych rozgrywek, dzień później gruchnęła wieść o tym, że do zmagań nie przystąpi Unia Książenice. Poszukiwanie chętnego do uzupełnienia stawki trwały. To jeszcze jeden sygnał dla Śląskiego Związku, by w kwestii organizacji rozgrywek nie zawsze wsłuchiwać się w "głosy" terenu i zreformować wreszcie najwyższą prowadzoną przez region ligę.
Marnowany potencjał. IV liga do reformy?
Dla fanów lokalnych zmagań IV liga mogłaby stanowić jedną z ciekawszych rozgrywek sezonu. Topowe, półamatorskie zespoły zgrupowane w jednej stawce, bijące się o przepustkę do odrobinę większego futbolu - ta wizja być może sympatyków piłki o dreszcze nie przyprawia, ale jednocześnie jest sympatycznym, wciągającym pomysłem na urozmaicenie weekendowej "zajawki" na futbol. Śledzenie piłki na wojewódzkim - zwłaszcza śląskim - podwórku może być ciekawe, o ile emocje będą przy tym choć odrobinę większe, niż podczas grzybobrania.
Chłodne kalkulacje
Emocji w IV lidze od lat jest jak na lekarstwo. Czasem paliwa do ekscytacji wystarcza do majówki, częściej kończy się gdzieś w okolicach pierwszego, grudniowego śniegu. Zestaw ponad 30 klubów nigdy nie będzie mieć szans na współtworzenie w miarę równych, ciekawych zmagań. W obliczu faktu, że spośród tak wielkiej liczby uczestników da się wyłonić raptem jednego, który po roku zagra klasę wyżej, z walki o czołówkę wykruszają się kolejne grupy. Najpierw ci, którzy w ogóle zastanawiają się, jak spiąć budżet i dociągnąć do ostatniej kolejki. Następnie kluby, dla których IV liga to strefa komfortu. Utrzymanie nie jest zadaniem przesadnie wymagającym, promocja wyżej niesie za sobą zbyt duże wymagania, spadek to zaś utrata wyimaginowanego "prestiżu" w rozmowach z gminą, czy lokalnym sponsorem. Są wreszcie i tacy, którzy ambicje co prawda mają, ale zerkną w zestawienie i zauważą, że wśród konkurencji jest rywal mocny na tyle, że wyścig "zbrojeń" niesie za sobą koszty nieproporcjonalnie większe od szans na zdrową rywalizację.
Na półmetku wszystko jasne
Tak było choćby w świeżo zakończonym sezonie. W grupie I rezerwy Rakowa Częstochowa organizacyjnie na "dzień dobry" przerastały całą resztę, owa cała reszta w większości zawiesiła zatem broń jeszcze przed pierwszą, ligową bitwą. - Jeśli Raków nie awansuje w barażu, to nawet nie myślę o budowaniu mocnej kadry również na kolejny sezon - usłyszałem w jednym z prezesowskich gabinetów jeszcze przed ostatecznym rozstrzygnięciem kwestii awansu do makroregionu.
Stosunkowo długo kroku częstochowianom dotrzymywał Ruch Radzionków. Wygrał nawet całkiem gładko pod Jasną Górą, ale wkrótce potem przewrócił się na kolejnej przeszkodzie, na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu definitywnie tracąc i tak nikłe szanse na sprawienie sensacji. "Cidry" były zresztą bodaj jedynym zespołem, który po rundzie jesiennej miał choćby złudne wrażenie szykowania się do gry "o coś" przed wiosennymi rewanżami. Reszta najważniejsze miejsca mogła uznać za już obsadzone. Trzeci MKS Myszków do lidera tracił 12 punktów, z kolei dwie najsłabsze drużyny uciułały do spółki osiem "oczek". Teoretycznie istniało jeszcze ryzyko spadku z pozycji trzeciej od końca, bo ta - zgodnie z regulaminem - zmuszała do rozegrania barażu z przedstawicielem grupy drugiej, ale... ten oddał dwumecz walkowerem. Mało? Po wycofaniu się Unii Książenice okazało się, że zastąpi ją Unia Rędziny. Ta sama, która w rozgrywkach 2021/22 ugrała 13 punktów.
Co tu oglądać?
Trzy czwarte stawki po kilku kolejkach wiedziało już zatem, że w kolejnym sezonie ich status w piłkarskiej hierarchii nie ulegnie najmniejszej zmianie. Pół biedy, że sprowadzona niemal do fikcji rywalizacja zabija sportowy poziom poszczególnych spotkań. Gorzej, że ci, którzy chcieliby na trybuny ściągnąć trochę więcej niż garstkę widzów, tracą kluczowy argument. Kibic bardziej od jakości - zwłaszcza na "kartoflisku", oczekuje emocji. Oczekuje gry o coś, chce sprawdzać tabelę, analizować terminarz, liczyć punkty i szanse na takie, czy inne rozstrzygnięcie. Po co w kwietniu iść na stadion, skoro kluczowe kwestie rozstrzygnęły się wiele tygodni wcześniej?
Pal licho, gdyby powyższy scenariusz przydarzył się raz. Ot, zjawili się możni, którzy "zjedli" ligę, nie dając jej nadziei na możliwość rywalizacji o wyższe cele. Pech chciał, że akurat w tym samym okresie dwie z ekip jednocześnie odstawały od pozostałych IV-ligowców, właściwie na półmetku godząc się już ze spadkiem. Rzecz w tym, że na IV-ligowym podwórku to scenariusz powtarzany z zatrważającą regularnością.
Smutna wyliczanka
Wycofując się z ligi, wskazana we wstępie Unia Ksiażenice tylko dołącza do grona tych, którzy co roku z powodów organizacyjnych w ten czy inny sposób nie są w stanie sprostać rywalizacji na szczeblu wojewódzkim. Sprawdźcie poniższą wyliczankę:
Sezon 2021/22 - W grupie I Jedność Przyszowice kończy zmagania z dorobkiem 6 oczek, "aż" 7 więcej uciułała Unia Rędziny. W grupie II z ligi na półmetku wycofują się Czarni-Góral Żywiec. LKS Bestwina spada ze stratą 16 punktów do bezpiecznego miejsca, do barażu o zachowanie statusu IV-ligowca nawet nie przystępują Czarni Gorzyce.
Sezon 2020/21 - W grupie I rezerwa Rakowa w cuglach wygrywa zmagania, a wicelider - Znicz Kłobuck - po sezonie... wycofuje się z ligi. Jego miejsce zajmie zwycięzca naprędce zorganizowanego barażu w którym Jedność Przyszowice pokonuje Sarmację Będzin, ale nie będzie już w stanie nawiązać rywalizacji w kolejnych rozgrywkach. Z ligi z hukiem leci RKS Grodziec, który w 32 meczach ugrał 12 punktów i do "bezpiecznej" strefy tracił 28 punktów. Grupę II deklasuje Odra Wodzisław, a już na półmetku ze zmagań wycofuje się... Odra "Centrum".
Sezon 2019/20 - Rozgrywki przerwane przez pandemię. W grupie I wyraźnie odstają Drama Zbrosławice i RKS Grodziec. Obie ekipy - wobec zarządzonego braku spadków - zostają w lidze, obie "lecą" z niej w kolejnej edycji. Z mapy znika Polonia Poraj, która rezygnuje z IV ligi. Po 15 meczach stawkę grupy II zamykają Wilki Wilcza i Beskid Skoczów. Żadnej z nich nie zobaczymy już na szczeblu wojewódzkim we wznowionych pół roku później rozgrywkach.
Sezon 2018/19 - Polonia Bytom "miażdży" grupę I. Z dużymi problemami do końca zmagań udało się "dociągnąć" Górnikowi Piaski. W grupie II komplet meczów rozgrywa Płomień Połomia, ale żegna się z ligą tracąc do bezpiecznej lokaty 17 punktów.
Sezon 2017/18 - Jeden z ciekawszych, dość długo trzymający w napięciu. Gdyby tylko nie fakt, że... jeszcze przed startem z gry wycofała się Concordia Knurów. Terminarz grupy II zmieniony na kilka dni przed startem zmagań.
Sezon 2016/17 - Z grupy I na półmetku wycofuje się Nadwiślan Góra. Na długo przed końcem zmagań wiadomo również, że ligę opuści dołujący od początku KS Panki. Grupę II opuszcza Krupiński Suszec, który w 34 meczach uzbierał 7 punktów. Ponad 20 punktów do miejsc gwarantujących utrzymanie na mecie tracą również Orzeł Mokre i Granica Ruptawa.
Sezon 2015/16 - Z grupy I na półmetku wycofuje się Unia Ząbkowice. Honorowo, do samego końca gra Przyszłość Ciochowice. Bilans na mecie? Sześć zdobytych punktów i 138 straconych goli.
Sezon 2014/15 - Z grupy I po siedmiu kolejkach wycofuje się LKS Kamienica Polska. Po rundzie jesiennej z tabeli "na moment" ubyło też Pilicy Koniecpol, ale ta ostatecznie dokończyła rozgrywki. Podobnie jak Fortuna Gliwice, która z kolei z powodu stanu kadrowego nie zawsze... była w stanie dojechać na mecz lub go dokończyć. Na przestrzeni sezonu ugrała cztery punkty. Grupę II opuszcza Górnik Pszów, finiszując z 11 oczkami. Do utrzymania zabrakło "tylko" 29 punktów.
Bilans jest więc smutny, a argument o specyfice regionu wyjątkowo dużym "zapotrzebowaniu" na IV-ligę na Śląsku upada z hukiem. Na przestrzeni ośmiu sezonów z przyczyn pozasportowych z IV ligą żegnało się 11 klubów (!). Drugie tyle na boisko wychodziło głównie po to, by z honorem dociągnąć do końca sezonu nawet przy tym nie udając, że utrzymanie uważają za realne. A że i u góry stawki często wszystko było już jasne na długie tygodnie przed końcem ligi, trudno szukać w niej atrakcyjności.
Wiatr zmian
W Śląskim Związku doskonale zdają sobie sprawę z problemu. Dyskusje o zmniejszeniu IV ligi trwają ósmy rok, od momentu, gdy reorganizacja szczebla III-ligowego wymusiła zredukowanie miejsc nagradzanych awansem do makroregionu. Sporo klubów wpadło więc w pułapkę - wydostanie się z "województwa" jest niezmiernie trudne, przekonanie Związku do zmian urasta do zadania jeszcze bardziej karkołomnego. Wojewódzka centrala "słucha wszystkich klubów", a niechętnych, które czują, że redukcja ligi nastąpiłaby ich kosztem, zawsze będzie więcej. Przy Francuskiej w Katowicach starają się co prawda dbać o wizerunek ligi, znajdując jej tytularnego sponsora, czy - ostatnio - próbując stworzyć internetowy magazyn z filmowymi skrótami. Tyle, że nawet najlepsze opakowanie w żaden sposób nie poprawi wartości produktu.
Ostatnio w kuluarach znów mówi się, że reforma IV ligi staje się nieunikniona. Datą graniczną miałby być sezon... 2024/25. Być może odwagi w podjęciu szybszych i konkretnych decyzji dodałoby spojrzenie na inne, wojewódzkie podwórka. Od dwóch grup uciekł już niemal każdy - Mazowiecki ZPN poszedł w ślad za Wielkopolskim i między jedną IV-ligową grupę, a okręgówki, "włożył" ligi V. Małopolski jednym cięciem zdegradował połowę IV-ligowców, od nowego sezonu zostawiając w niej 18 z 36 miejsc. Tutaj również powstały V ligi W Lubelskim w dwóch grupach rywalizuje łącznie 20 ekip, które wiosną - w stawkach mistrzowskiej i spadkowej - rywalizują o konkretne cele. Czas na ruchy na Śląsku!