Wśród wielu zmian, jakie zachodzą od trzech lat przy ulicy Cichej teraz chyba czas na te, które w klubie piłkarskim powinny interesować kibiców najbardziej. Chodzi o piłkarzy. Ruch stawia na graczy z regionu. - Takim zmianom trzeba przyklaskiwać bez względu na barwy klubowe – pisze Tadeusz Danisz.
Pierwszoligowy romantyzm zakorzeniony na Batorym
Na chwilę przed startem pierwszej ligi trudno znaleźć w kadrze Ruchu Chorzów piłkarzy nie związanych z szeroko rozumianym Śląskiem. Takich – patrząc na metryki – jest siedmiu, ale Kacper Michalski i Mikołaj Kwietniewski poznali już wcześniej nasz region, podobnie Tomasz Swędrowski, który dodatkowo jest kibicem zaprzyjaźnionego z Ruchem Widzewa Łódź. Remigiusz Szywacz, Jakub Osobiński i Filip Nawrocki jakiś czas już są w Ruchu i dobrze się zaaklimatyzowali, Znad morza przyjechał do Chorzowa natomiast Przemysław Szur, ale dla niego oferta z Ruchu to wymarzona szansa. Wszyscy pozostali, to przedstawiciele regionu! Również cały sztab, fizjo, nie wspominając o władzach, którzy do pracy przy Cichej nieraz dokładają nie tylko czas i energię.
W niektórych szatniach w naszym regionie, gdy trzeba rozluźnić atmosferę, to zaczyna się „godać". Bo nie dość, że gwara sama w sobie momentami śmiesznie brzmi, to jeszcze może z tego wyjść coś zabawnego. W Ruchu trzeba będzie w takich sytuacjach chyba mówić po polsku. Nie tak dawno – gdy w ekstraklasie grały Piast Gliwice, Górnik Zabrze, Polonia Bytom i Ruch Chorzów, a GKS Katowice też miał swoje aspiracje – Dariusz Czernik na łamach katowickiego „Sportu" pisał, że pięć stadionów poważnej piłki można zaliczyć na jednym bilecie autobusowym. Dzisiaj Ruch kadrę meczową na spotkanie w pierwszej lidze mógłby zebrać na trasie Kolei Śląskich (wraz z całym sztabem), a rodziny piłkarzy mogłyby zapełnić – mowa o tych mieszkających w pobliżu – pół głównej trybuny na Cichej. Doceńmy to. FE NO MEN.
Ruch jest wyjątkowy, jeżeli chodzi o lokalność. Czternaście mistrzostw, jeden z najbardziej utytułowanych klubów w polskim futbolu, ale jednocześnie klub, który zawsze najlepiej oddawał klimat tego regionu. Ruch nawet w latach swojej świetności był klubem lokalnym. Nawet grając w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych w latach 70-tych ubiegłego wieku bliżej mu było do Chorzowa Batorego aniżeli do Europy. Klub, który potrafił godnie reprezentować nasz kraj w Europie, który miał reprezentantów Polski, medalistów największych imprez, ale który jednak najlepiej czuł się na własnej ziemi. Piłkarze mogli bywać na największych salonach, ale pewnie targowisko przy Barskiej widziało więcej gwiazd niż niejeden stadion. Nie przeszkadzało to Ruchowi w odnoszeniu sukcesów na skalę międzynarodową.
Dzisiaj to najlepiej widać, niestety, po kulisach robionych przez Asceto przy okazji 1-listopadowych wizyt kibiców Ruchu na cmentarzach, gdy Grzegorz Joszko przedstawia kolejnych utytułowanych piłkarzy – niestety już nieobecnych – związanych i wywodzących się z Chorzowa. To jest jednocześnie najpiękniejsza lekcja historii dla młodych kibiców Ruchu. Historia piłki nożnej w Chorzowie i jej sukcesy opierały się w dużej mierze na zawodnikach z Chorzowa i regionu. Legia za seryjne mistrzostwa z ostatnich lat kogo w stolicy będzie wspominać?
Przez lata poznałem narzekania zwykłych kibiców. Piłkarze nie walczą, są najemnikami, nie znają wartości Ruchu, chociaż tak samo mówiono w Zabrzu, Katowicach czy gdziekolwiek indziej. - To nie są chopcy od nos, sprowadzomy innych, zamiast dować szansa naszym – narzekania nieraz słuszne, co wydawała się w świecie piłkarskim trudne do realizacji. Opierać na swoich – nie tracąc na tym sportowo – cały czas chce jedynie Athletic Bilbao, a i tam słychać, że jakieś ślady wyłamów można by już znaleźć.
Dlatego dzisiaj warto trzymać kciuki za takie projekty na naszej niwie. Może wymuszone trochę sytuacją, może to jednak bardziej pomysł. W trzeciej lidze Ruch opierał się na wielu wychowankach, ale było to koniecznością i nikt nie miał złudzeń, że w pewnym momencie się to zmieni. Górnik swego czasu do ekstraklasy wchodził ze składem opartym na chłopakach wywodzących się z regionu, którzy mniej lub bardziej utożsamiali się z Zabrzem, a trenerem całej ekipy był równie wiarygodny Marcin Brosz. Ekstraklasa niektórych zweryfikowała sportowo, ale raz jeszcze powtórzę - warto za takie projekty trzymać kciuki.
W Ruchu latem zmian dokonano najwięcej, wydawało się, że ta romantyczna historia Niebieskich się kończy. Bo na romantyzm w piłce mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi, pozostali muszą patrzeć pragmatycznie. Z Ruchem pożegnał się między innymi Bartłomiej Kulejewski. Wielu nie będzie miało już na kogo narzekać, ale jaką wartością był w drużynie pokazuje fakt, jak został pożegnany przez klub czy też pracowników. Nie wszyscy odchodzący z takiej drogi skorzystali. Ale takich symboli Ruchu ostatnich lat, jak Bartek było więcej. Ruch się zmienił, pozostając jednocześnie sobą. Romantyzm nadal jest, chociaż zmienił swój odcień.
Niebiescy wchodząc teraz do pierwszej ligi wprowadzają się do naprawdę fajnego biurowca. To jeszcze nie jest ten najlepszy budynek piłkarski w naszym kraju, ale dzisiaj rozmawiając o Ruchu nie trzeba Niebieskim już współczuć aktualnej sytuacji, nie trzeba już ograniczać się tylko do historii i marketingu. Tym bardziej, że mam wrażenie, że Ruch co sobotę jadąc w windzie z przedstawicielami innych piłkarskich firm obciachu raczej nie przyniesie.
Ruch się zmienia, ale całe otoczenie wokół Niebieskich również jest już inne. Nie mam na myśli tylko ligowych rywali i poziomu sportowego. Coraz więcej osób chce się ogrzać w świetle chorzowian, media nagle zmieniają krąg zainteresowań, bo klików z Chorzowa nie sposób przepuścić. A kliki to ważna rzecz w dzisiejszym świecie. Może to irytować tych, którzy byli przy klubie w trzeciej lidze i pamiętają najtrudniejsze momenty, ale taka „cena" jazdy w górę. Szkoda tylko, że gdy kibice do Świdnicy nie mogli dojechać, lub gdy w Gaci jakaś policyjna amfibia zasłaniała widok na boisko (każdy pewnie może sobie dopisać jeszcze inne przykłady), to nikt na kliki nie liczył. Ale ta kilkuletnia perspektywa pozwala z jeszcze większym uznaniem spojrzeć na ten pokonany dystans. Bo to jest właśnie ta romantyczna historia.
Śledzę – z mniejszymi lub większymi emocjami – losy Ruchu Chorzów niemalże od początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Tych gorszych momentów w tym czasie było więcej aniżeli mniej. Były także jednak sukcesy, bo Puchar Polski w 1996 roku, czy finał Pucharu Intertoto oraz medale mistrzostw Polski w XXI wieku to naprawdę wielkie momenty. Śmiem twierdzić jednak, że obecny wynik – klub, który ma pomysł na siebie, nie generuje nowych zadłużeń i gromadzi całe kibicowskie środowisko bez praktycznie żadnego narzekania – to najlepszy okres Ruchu od czasów transformacji, gdy tak naprawdę nie tylko dla Ruchu, ale i dla całego piłkarskiego Górnego Śląska zaczęła się nowa era. Szalenie jestem ciekaw, co będzie dalej. I nie zmieni mego postrzegania jeden czy drugi wynik meczu ligowego.