Kłopoty w Radzionkowie. "Cidry" czekają na nowego prezesa

22.04.2020

Epidemia koronawirusa i jej konsekwencje zaskoczyły całą piłkarską Polskę. W wyjątkowo niefortunnej sytuacji znalazł się jednak Ruch Radzionków. Raptem kilkanaście dni przed zawieszeniem rozgrywek i ogłoszeniem narodowej kwarantanny z funkcji prezesa zrezygnował Marcin Wąsiak, a klub z powodu wprowadzanych w kraju obostrzeń nie ma możliwości dokonania formalnego wyboru nowego sternika.

Marcin Bulanda/PressFocus

- Uznałem, że to będzie w obecnej sytuacji jedyne rozwiązanie. Są osoby, które mają swój pomysł na dalsze funkcjonowanie Ruchu. Trzeba im na to pozwolić - argumentował na początku marca swoją decyzję ustępujący prezes Marcin Wąsiak, który żegnał się ze stanowiskiem po 8 latach. Jego obowiązki tymczasowo przejął wiceprezes, związany od dziesięcioleci z "Cidrami" Marek Zorzycki. Funkcję miał pełnić do Walnego Zgromadzenia Członków klubu, które w trybie nadzwyczajnym powinno powołać nowego szefa.

Wirusowe domino

Zorzycki miał zagwarantować ciągłość pracy klubu, tymczasem niespodziewanie musiał zmierzyć się z kolejnymi, zupełnie nieprzewidzianymi problemami. Zawieszenie rozgrywek momentalnie wpłynęło na stan kasy klubu i postawiło go w trudnej sytuacji. - Takiego czasu jeszcze w Radzionkowie nie przeżywaliśmy. Z dnia na dzień okazało się, że nie gramy, drużyna przestała trenować, a później wszystko się posypało - przyznaje pełniący obowiązki prezesa.

Ruch stracił wpływy z prowadzonego przez siebie targowiska, które generuje lwią część jego przychodu. W okresie przedświątecznym jego furtki zostały co prawda uchylone, ale obostrzenia dotyczące handlu sprawiły, że na wypełnionym na co dzień placu stanęło raptem kilka straganów. Z powodu problemów na rynku wsparcie dla klubu zawiesiło kilku drobnych sponsorów, a umowę zredukował i skrócił ten największy - Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. W takiej atmosferze trudno o zachowanie płynności. Z listy kosztów tymczasowo zeszła drużyna, która czeka jednak na wyrównanie pensji za luty i uregulowanie należności z marca.

W serduchach rodziny

Sytuacja zaskoczyła również osobę, która przygotowywała się do przejęcia sterów przeszło stuletniego klubu. Witold Wieczorek, lokalny przedsiębiorca, był już członkiem zarządu. To on był głównym kandydatem do wygrania wyborów zaplanowanych na początek kwietnia. Póki co w działalność klubu angażuje się jako jego drugi wiceprezes. - Jest bardzo ciężko. Mieliśmy plany na to, jak z tym wszystkim ruszyć, a stało się, jak się stało. Trzeba się zorganizować na nowo, nauczyć się żyć z koronawirusem i pokonać te wszystkie przeciwności - przyznaje Wieczorek. 

Wieczorek mimo diametralnej zmiany realiów, w jakich przyszłoby mu zarządzać klubem, nie zamierza rezygnować z ubiegania się o stanowisko jego sternika. - Nie należę do osób, które wycofują się ze swoich decyzji. A kandydowanie na prezesa Ruchu kiełkowało w mojej głowie bardzo długo. Przez lata miałem okazję poznawać ten klub i jego struktury od środka. Właściwie od zawsze przy nim jestem. Jako kibic, później sponsor. Lata temu prezesem był tu mój ojciec. Ruch Radzionków w serduchach Wieczorków jest więc od dawien dawna - podkreśla swoje motywacje. Nowy termin Walnego Zgromadzenia zaplanowano wstępnie na 4 maja.

Zmieniać, zarabiać i nie psuć

- Chcemy sprawić, by klub sam na siebie zarabiał i nie musiał prosić o to, by ktoś go dotował. Zamierzamy postarać się o możliwość wykonywania prac zlecanych przez zewnętrzne podmioty. Czynimy pierwsze przymiarki, niebawem będziemy mogli na ten temat powiedzieć więcej - zdradza swój plan na funkcjonowanie "Cidrów" kandydat na jego prezesa. Ma pomysły na zmiany, ale docenia również osiągnięcia swojego poprzednika. - Na pewno dalej będziemy chcieli stawiać na miejscową młodzież. Jest świetnie rozbudowana baza klubu biznesowego "Złoty Cider" i wielu ludzi, którzy chcą nam pomagać. Na tle IV-ligowców mamy dobrze poukładane struktury, znakomicie funkcjonujący marketing. Marcin Wąsiak bardzo fajnie te kwestie pielęgnował i należy mu się za to duży ukłon - wylicza Wieczorek.

W Radzionkowie raczej nie wierzą, że sezon 2019/20 uda się jeszcze wznowić. Gdyby tak się stało deklarują jednak, że byliby w stanie wrócić do rywalizacji.- Jeśli zapadłaby decyzja o kontynuowaniu rozgrywek na pewno postaralibyśmy się temu sprostać i powalczyć o kolejne punkty. Tyle, że choć nikt o tym głośno nie mówi, wydaje się, że będzie bardzo trudno by ligi regionalne ruszyły w najbliższym czasie - przewiduje Wieczorek.

Póki co trzeba się więc skupiać na "gaszeniu pożarów" i przemodelowaniu sposobu działania Ruchu tak, by ten po powrocie na boiska znowu cieszył swoją grą fanów z "Ciderlandu". - To mały klub, za to z wielkimi tradycjami. Wierzę, że wszystko uda nam się poukładać, a Ruch fajnymi wynikami będzie jeszcze zaznaczać swoją obecność na piłkarskiej mapie - nie traci optymizmu Witold Wieczorek.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również