#6 Odszedł od nas nieustępliwy wojownik - prawdziwy "Rocky"

01.01.2020

W czerwcu kibice mieli okazję śledzić zmagania piłkarzy na wszystkich poziomach szczebla centralnego, ale ich nastroje, podobnie jak forma ich ulubieńców, często wpadały ze skrajności w skrajność. Ponadto w miesiącu tym poznaliśmy długo oczekiwanego śląskiego beniaminka III Ligi, doczekaliśmy się wypromowania kolejnego zdolnego piłkarza z naszego województwa, jednak wszystkie te wydarzenia zeszły na dalszy plan z powodu niespodziewanej śmierci Piotra Rockiego.  

Rafał Rusek/PressFocus

Zanim przejdziemy do przeglądu wyników wracających na boiska zawodników z I i II Ligi, czerwiec rozpoczął się od niebywale smutnej informacji. W wieku zaledwie 46 lat odeszła od nas prawdziwa legenda i jedna z najbardziej charakterystycznych postaci śląskiego futbolu - Piotr Rocki. Zawodnik w trakcie swojej kariery kupił kibiców swoją niesamowitą nieustępliwością, bezkompromisowym charakterem oraz oryginalnymi cieszynkami, wykonywanymi wraz z kolegami z wodzisławskiej Odry. Przyczyną śmierci byłego piłkarza m.in. Ruchu Radzionków, Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski czy Polonii Bytom było pęknięcie tętniaka mózgu. 

Pamięć wśród fanów o prawdziwym „Rocky’m”, czyli niezwykle walecznym zawodniku, liderze szatni czy - przede wszystkim - naprawdę pozytywnym człowieku, pozostanie jednak żywa na zawsze. - Życie piłkarza to jest chwila. Mam przed oczami czas, w którym jako nastolatek wchodziłem do szatni Polonii Warszawa. Był w niej o 10 lat starszy ode mnie Janusz Gałuszka. Śmiałem się, mówiłem: "Janek, jaki ty już jesteś stary". Odpowiadał: "Pamiętaj, w piłce wszystko mija w oka mgnieniu, ani się obejrzysz i sam to poczujesz". Miał rację. Ale grałem długo jak mogłem, bo to po prostu kochałem. Przeżyłem piękne chwile, poznałem wspaniałych ludzi. Bywało różnie, ale chciałem być sobą i dążyć do wytyczonego celu. Popełniałem błędy, czasem nie umiałem się do nich przyznać, ale nigdy się nie poddawałem - tak były piłkarz i aspirujący trener wypowiadał się w barwnej i szczerej rozmowie, opublikowanej zaledwie dwa miesiące przed swoją niespodziewaną śmiercią.

Gdziekolwiek teraz jesteś, trzymaj się Wojowniku! Całe sportowe środowisko dalej nie może pogodzić się z tym, co się wydarzyło.

Przechodząc już do innych wydarzeń, które w obliczu śmierci od razu zeszły na dalszy plan, formę sprzed wybuchu pandemii koronawirusa utrzymali zawodnicy Podbeskidzia Bielsko-Biała. Popularni „Górale” zaczęli właściwie całkowicie nową rundę od zwycięstwa w Grudziądzu, a w kolejnej kolejce pewnie zmierzający do Ekstraklasy zespół ograł u siebie groźną Bruk-Bet Termalikę Nieciecza. Całkowicie odmienne nastroje po wznowieniu rozgrywek panowały za to w tyskim GKS-ie - najpierw drużyna ta wyciągnęła w ostatniej sekundzie remis z Zagłębiem Sosnowiec, ale już kilka dni później zanotowała fatalny występ z dotychczas bardzo dołującą Chojniczanką.

Czarę goryczy przy Edukacji przelała jednak wysoka porażka ze Stalą Mielec, która spowodowała, że marzący o awansie zespół osunął się w tabeli dopiero na 13. miejsce. Przez zanotowaną passę tymczasowy szkoleniowiec „Trójkolorowych” - Ryszard Komornicki - postanowił zrezygnować z trenowania drużyny i powrócić do pierwotnie pełnionej przez siebie funkcji dyrektora sportowego. W kolejnym meczu „o 6 punktów” z Wigrami Suwałki drużynę poprowadzili już dotychczasowi asystenci popularnego „Koko” - Jarosław Zadylak oraz Tomasz Horwat, a dwójka ta utrzymała swoje posady do końca przeciągniętego sezonu 2019/2020. Już do nowych rozgrywek, co zresztą zostało potwierdzone w czerwcu przez Komornickiego na portalu „Weszło”, pierwszoligowca przygotuje Artur Derbin. 

A co ciekawego działo się w pozostałych ekipach? Prawdziwą sinusoidę formy prezentowali zawodnicy GKS-u Katowice, którzy dołączyli do „wyścigu żółwi” w walce o awans i nie wykorzystali kilku okazji na to, by zająć fotel lidera II-ligowej tabeli. Z walki o górną ósemkę w Ekstraklasie wypisał się częstochowski Raków, który po zaledwie remisie z dołującym ŁKS-em Łódź, w meczu „ostatniej szansy” pechowo uległ Wiśle Kraków. Ostatecznie jednak podopieczni Marka Papszuna potraktowali końcówkę fazy zasadniczej jako wypadek przy pracy, gdyż w kolejnych dniach zespół wkroczył na ścieżkę zwycięstw, błyskawicznie zapewnił sobie utrzymanie i rozpoczął walkę z Górnikiem Zabrze o mistrzostwo grupy spadkowej. 

Spore powody do optymizmu miał również sąsiad „Medalików” zza miedzy, czyli Skra Częstochowa. Właśnie w czerwcu podopieczni Pawła Ściebury zanotowali sensacyjne rezultaty z drugoligowymi potentatami (m.in. zwycięstwa z Widzewem oraz omawianą wcześniej „GieKSą”) i w pewnym momencie zbliżyli się nawet do walki o miejsca barażowe. - Napisaliśmy piękną historię naszego klubu. Mam tylko nadzieję, że nie tylko te ostatnio wygrane spotkania, ale i cały sezon zakończy się dla nas happy-endem. Liczę na to, że ta cała sytuacja otworzy pewnym osobom oczy - przyznawał wówczas czołowy pomocnik klubu z popularnej „Lorety”, Dawid Niedbała.

Przeprowadziliśmy krótką podróż pomiędzy śląskimi klubami, a teraz na chwilę zatrzymajmy się na walce o miejsce w III Lidze i rozegranym w Łaziskach Górnych barażu. Śląskim beniaminkiem czwartego poziomu rozgrywkowego został LKS Goczałkowice-Zdrój. W rozgrywanym w strugach deszczu spotkaniu, po bardzo zaciętej rywalizacji i dublecie doświadczonego Piotra Ćwielonga, podopieczni Damiana Barona pokonali „Zielonych” z Bytomia 2:1 i tym samym sprawili ogromną radość śledzącemu przebieg rywalizacji Łukaszowi Piszczkowi. - Czekają nas teraz wyzwania logistyczne, infrastrukturalne i sportowe. Jest nad czym pracować. To dla nas bardzo wysoki poziom, ale będziemy się chcieli na nim zaprezentować jak najlepiej. Na zawodowstwo się jednak nie nastawiamy - powiedział „na gorąco” Kazimierz Piszczek, wiceprezes klubu, a prywatnie tata Łukasza.

Podsumowanie czerwca kończymy za to pierwszymi przymiarkami transferowymi. Choć rozgrywki na szczeblu centralnym dopiero zaczęły wchodzić w decydującą fazę, niektóre zespoły już zaczęły przygotowywać się do nowego sezonu i wyszukiwać perełki z niższych klas rozgrywkowych. Jedną z nich był Mariusz Fornalczyk z Polonii Bytom, który dzięki świetnej postawie zapracował sobie za zainteresowanie m.in. Śląska Wrocław czy Pogoń Szczecin. Ostatecznie zdolny 17-latek przystał na ofertę drugiego z wymienionych klubów, a kwotę z dokonanego transferu absolutnie trzeba było potraktować jako solidny zastrzyk finansowy dla III-ligowca.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również