#10 Mecz na szczycie, siedem ciosów Polonii i Ruch na fali

01.01.2020

Mimo że piłkarskie rozgrywki - nie tylko na szczeblu centralnym - trwały w najlepsze, co po niektóre kluby jeszcze w październiku starały się wzmacniać newralgiczne pozycje. Ponadto w naszej Ekstraklasie Podbeskidzie w końcu doczekało się zwycięstwa, kryzysu nie przełamał Piast Gliwice, natomiast na szczeblu III Ligi coraz lepszą formą imponowały odskakujące rywalom zespoły Ruchu Chorzów i Polonii Bytom.

Norbert Barczyk/PressFocus

Po niemal 4,5 roku przerwy, w październiku bielscy „Górale” wygrali spotkanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dzięki bramce zachowującego świetną skuteczność Kamila Bilińskiego, podopieczni Krzysztofa Brede pokonali u siebie innego beniaminka rozgrywek - Stal Mielec. Tym samym gospodarze odskoczyli strefie spadkowej i awansowali 12. miejsce w tabeli. Co jednak równie ważne, „Górale” po wielu tygodniach oczekiwania w końcu zachowali czyste konto i udowodnili, że nie zawsze w spotkaniach najwyższej ligi będą decydowali się na radosny i pozbawiony wyrachowania futbol. W odniesieniu tego zwycięstwa nie pomógł jeszcze „ukraiński Messi” (jak niegdyś obwoływano nowy nabytek Podbeskidzia), czyli Serhij Miakuszko, który trafił do Bielska-Białej na początku miesiąca.

Już po zakończeniu letniego okienka transferowego, które z wiadomych powodów zostało przedłużone aż do 5 października, szeregi dołującego Piasta Gliwice zasilił Michał Chrapek. Zdolny pomocnik (z przeszłością w trzech innych ekstraklasowych klubach) trafił na Okrzei sześć dni po tym, jak jego nowy zespół poniósł sromotną porażkę u siebie z Lechem Poznań. Mały promyczek nadziei w przypadku „niebiesko-czerwonych” pojawił się dopiero w spotkaniu z Wisłą Płock. Co prawda gliwiczanie wypuścili w tym pojedynku cenne prowadzenie z rąk, ale zawodnicy trenera Fornalika nie załamali się po dwóch ciosach i doprowadzili do wyrównania w ostatniej akcji dzięki wykorzystanej jedenastce przez Michała Żyrę. 

Pozostając jeszcze przy Ekstraklasie, to właśnie na Śląsku doszło do prawdziwego meczu na szczycie, czyli pojedynku lidera z wiceliderem. W Zabrzu Górnik okazał się być bardzo gościnny dla częstochowskiego Rakowa, który po dublecie Iviego Lopeza i bramce Davida Tijanicia wygrał przy Roosevelta 3:1 i tym samym na dobre usadowił się na pierwszym miejscu w stawce. Z kolei po podopiecznych Marcina Brosza dobitnie było widać, że po bardzo mocnym początku sezonu złapali oni pewną zadyszkę. W końcu porażka z bezpośrednim rywalem w walce o ścisłą czołówkę tabeli była ich już drugą z rzędu.

Teraz schodzimy na czwarty poziom rozgrywkowy, bowiem tam coraz lepiej zaczęli sobie poczynać zawodnicy Polonii i Ruchu Chorzów. Zacznijmy od bytomian, którzy szczególny popis efektownego futbolu zaprezentowali w starciu z Gwarkiem Tarnowskie Góry. - Do 22. minuty mecz był wyrównany. Potem zaczęła się katastrofa – mówił po spotkaniu trener gości, Krzysztof Górecko. Ciężko uważać inaczej, skoro jego zespół schodził na przerwę z bagażem siedmiu (!) straconych goli. Głównym katem Gwarka okazał się być niezwykle skuteczny Adam Żak, który zakończył pierwszą połowę i cały mecz z dorobkiem czterech strzelonych bramek. Niezwykła wygrana zapewniła bytomianom umocnienie się na trzecim miejscu oraz sprawiła, że zespół zmniejszył swoją stratę do liderującej Ślęzy Wrocław. 

Ekipę z Dolnego Śląska coraz mocniej napierał jednak chorzowski Ruch. Na koniec miesiąca „Niebiescy” mogli bowiem pochwalić się serią siedmiu zwycięstw z rzędu, w międzyczasie efektownie pokonując m.in. rezerwy Zagłębia Lubin (4:0) oraz Gwarka Tarnowskie Góry (5:1). Na liderów rozpędzającego się kolektywu trenera Berety wyrośli przede wszystkim Łukasz Janoszka, Mariusz Idzik oraz Konrad Kasolik, którego naprawdę ciekawą historię opowiedzieliśmy w tym miejscu. - Atmosfera tworzyła się w trudnych chwilach. Scementowaliśmy się porażkami, trudnymi chwilami. A dzisiaj faktycznie są tego efekty i wiele fajnych chwil – mówił zawodnik w rozmowie z naszym portalem.

Środkowy obrońca z Kęt poczynił w ostatnim czasie naprawdę spory postęp i po cichu może liczyć na to, że w kolejnych latach może pójdzie podobną drogą jak jego nieco starszy kolega - Jakub Łabojko. Zdolny pomocnik, który jeszcze cztery lata temu występował na piątym poziomie rozgrywkowym w barwach Ruchu Radzionków, w październiku zaczął zbierać dobre recenzje w zespole spadkowicza z włoskiej Serie A - Brescii Calcio. 

- Ja od początku widziałem w nim potencjał na środkowego pomocnika, który może grać od pola karnego do pola karnego. Ma duże możliwości motoryczne, ale także jest szybki i silny. Potrafił odebrać piłkę, ale także rozegrać i wykończyć akcje. Kuba szybko robił postępy, wie że teraz wszystko zależy od niego, ale zdaje sobie sprawę także ze swoich mankamentów. Na pewno może zrobić jeszcze krok do przodu - przyznawał opiekun zawodnika z czasów Ruchu, Damian Galeja. Transfer Łabojki na Stadio Mario Rigamonti był początkowo uznawany za pewną sensację, jednak pochodzący z Tarnowskich Gór piłkarz potwierdził drzemiące w nim możliwości, a w swoim debiucie w Brescii zanotował asystę drugiego stopnia. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również