Wirus szatkuje rozgrywki. "Jak tak to ma wyglądać, liga straci sens"

31.07.2020

Dwa mecze nadchodzącej kolejki pierwszej grupy IV ligi odwołane. Powód? Wykrycie wirusa u jednego z zawodników Śląska Świętochłowice. Rozgrywki na szczeblu lokalnym dopiero się zaczęły, wraz z nimi pierwsze kłopoty związane ze strachem przed COVID-19.

Mateusz Janiszewski

W piątek w ramach 2. kolejki IV-ligowych zmagań na boisku w Zawierciu miały zmierzyć się miejscowa Warta i RKS Grodziec. Mecz odwołano, podobnie jak planowane na sobotę starcie Sarmacji Będzin ze Śląskiem Świętochłowice. Świętochłowiczanie na plac gry prawdopodobnie nie wyjdą również za tydzień, kiedy mieli się mierzyć z MKS-em Myszków. Liga dopiero wystartowała, a w terminarzu już zaczyna się bałagan.

Badanie w kopalni

Domino ruszyło w Świętochłowicach. Jeden z zawodników Śląska, na co dzień pracownik kopalni, po rutynowym badaniu okazał się nosicielem koronawirusa. - Wynik testu na COVID u naszego piłkarza, który jest pracownikiem kopalni, okazał się pozytywny. Z tego powodu na kwarantannę musiała udać się całą drużyna, która badania będzie mogła przejść dopiero w przyszłym tygodniu. Jeśli będzie miała wyniki ujemne, wrócimy do treningów, ale obawiam się, że zabraknie nam czasu by przygotować się do kolejnego spotkania - mówi Damian Malujda, prezes Śląska.

Z jasnych względów drużyna ze Świętochłowic nie może wyjechać na sobotni mecz z Sarmacją Będzin, prawdopodobnie będzie trzeba również przełożyć jej spotkanie z MKS-em Myszków. Dopóki testy na obecność wirusa u pozostałych piłkarzy nie okażą się ujemne, nie da się wznowić zajęć. A wspomniane wyniki będą znane najwcześniej z końcem przyszłego tygodnia...

Zawiercie się nie boi, Grodziec dmucha na zimne

O ile sytuacja Śląska wydaje się w tym kontekście oczywista, nieco zaskakująco wygląda przebieg wydarzeń dotyczący spotkania Warty Zawiercie ze RKS-em. Gospodarze, mimo że tydzień temu spotkali się ze świętochłowiczanami, nie mieli obaw przed rozegraniem kolejnego meczu. - Dzwoniliśmy do sanepid-u, konsultowaliśmy sytuację ze Śląskim Związkiem Piłki Nożnej. W sanepidzie usłyszeliśmy, że nie ma przeciwwskazań do gry, mamy tylko obserwować naszą ekipę i sprawdzać, czy nie występują objawy zarażenia. Dopiero jeśli takie wystąpią, mielibyśmy udać się na badania. U nas wszyscy są zdrowi, nikt nie ma gorączki, więc normalnie przygotowaliśmy się do meczu - mówi nam prezes Warty, Dawid Zawrin.

Przyjazdu do drużyny z Zawiercia, która przed tygodniem miała kontakt ze świętochłowiczanami, obawiali się za to w Grodźcu. RKS zrezygnował z udziału w spotkaniu, informując o tym gospodarzy w dniu meczu. - Rywal grał w Świętochłowicach, w tym zespole była osoba zarażona wirusem. Ja nie podejmę ryzyka narażania swoich zawodników na ewentualną kwarantannę i utratę zdrowia. Każdy ma pracę, znajomych, rodzinę, nie mogliśmy tyle ryzykować. Nie mówimy o grypie, czy o ospie. To poważna sprawa - tłumaczy stanowisku klubu Stanisław Curyło, wiceprezes RKS-u.

Co zrobi Związek?

Obie strony mają swoje argumenty, ale w Zawierciu z odwołaniem piątkowego meczu jeszcze się nie pogodzili. - Dla nas to nie jest koniec sprawy. Uważamy, że RKS nie miał żadnych podstaw, by nie przyjeżdżać. Wszystko mieliśmy do meczu przygotowane, a to kosztuje. Trzeba było zająć się boiskiem, wydrukować i rozwiesić plakaty, spore zainteresowanie spotkaniem było wśród kibiców. Drużyna paliła się do grania. Jeszcze rano dzwoniłem do Grodźca i usłyszałem, że zagrają. Na trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem dowiaduję się, że rywal jednak się nie stawi. Rozumiałbym, gdyby ktoś z naszych zawodników miał jakieś objawy, ale w sanepidzie dowiedzieliśmy się, że nie ma nawet podstaw, by poddać się badaniom, więc mogliśmy wyjść na murawę - tłumaczy Dawid Zawrin.

W tej sytuacji zawiercianie zastanawiają się, czy wynik niedoszłego starcia nie będzie zweryfikowany przyznaniem walkowera na ich korzyść. W Grodźcu zamierzają się bronic uznając, że taka decyzja byłaby sprzeczna z informacjami, jakie przed rozpoczęciem rozgrywek usłyszeli w ŚlZPN. - Mieliśmy przed startem sezonu odprawę. Temat został na niej omówiony. Prezes Henryk Kula przewidział sytuację, w której zawodnicy nie wyrażą zgody na spotkanie z zarażoną drużyną. Nie podjąłem decyzji jednoosobowo. Mam deklarację podpisaną przez członków drużyny i sztabu szkoleniowego, którzy na wyjazd się nie godzili. Pewnie będę wezwany do Katowic na Wydział Gier, nie spodziewam się walkowera. Gdyby został orzeczony, zacytuję protokół ze wspomnianego, przedsezonowego spotkania, na którym była przewidziana sytuacja w jakiej się znaleźliśmy - zaznacza Curyło.

Tak tej ligi nie dogramy

Choć to dopiero początek rozgrywek, wśród przedstawicieli niższych lig rosną obawy, czy kolejne komplikacje nie utrudnią dokończenia całego sezonu. Z przyczyn epidemiologicznych zgodnie z planem nie mogli wystartować gracze MRKS-u Czechowice-Dziedzice, podobne przypadki zdarzyły się również w okręgówkach. Sprawa niedoszłego meczu Warty z RKS-em wyjątkowa jest jednak o tyle, że wśród graczy obu drużyn nie ujawniono obecności wirusa u żadnego z nich. - Wiadomo było, że ruszamy z rozgrywkami w takich, a nie innych okolicznościach. Skoro ktoś do nich przystąpił, był chyba świadomy ryzyka. Jak tak to ma wyglądać, to obawiam się, że jeszcze trzy kolejki i ta liga straci sens. Przecież w ten sposób jedną rundę będziemy grać do przyszłego lata - irytuje się prezes Zawrin.

Również w Grodźcu przyznają się do wątpliwości, czy ligę w ogóle uda się dokończyć. - Liczba zarażonych w kraju ciągle rośnie. Obawiam się, że za jakieś dwa, może trzy tygodnie rząd podejmie decyzję o powrocie do obostrzeń i granie się skończy. Choć mam nadzieję, że będzie inaczej - kwituje prezes RKS-u Grodziec.

Zdjęcie pochodzi ze strony: http://slaskswietochlowice.photo

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również