Szombierki z patentem na "Cidry". Derby znowu dla "Zielonych"!

10.09.2017
IV-ligowe derby znowu dla Szombierek! Obiekt "Zielonych" jest ostatnio dla Ruchu Radzionków miejscem przeklętym. Tym razem o porażce "Cidrów" zdecydowały proste błędy oraz kapitalne zmiany dokonane przez trenera gospodarzy, Radosława Osadnika.
Ruch Radzionków / M. Niezgoda
Faworyci do awansu w tym sezonie wystartowali w diametralnie różny sposób. Szombierki od początku konsekwentnie punktują, a poza potknięciem w Grodźcu kroczą od wygranej do wygranej. Coraz gorsze nastroje panują za to w szatni "Cidrów" - drużyna mimo że prezentuje niezłą piłkę, nie potrafi wygrywać.

Ostatnie starcia Szombierek z Ruchem na boisku "Zielonych" miały zaskakująco jednostronny przebieg. Zarówno w sezonie 2013/14, jak i 3 lata później radzionkowianie wyglądali na boisku tak, jakby ktoś dosypał im do jedzenia środków nasennych, przegrywając oba wyjazdowe starcia aż 0:3. Inaczej było w ostatnią sobotę. W pierwszej połowie drużyny zagrały wyrównany mecz, jedni i drudzy zdawali się momentami przesadnie ostrożni co sprawiało że z boiska... wiało nudą. Fani Przyjezdnych ze swoich miejsc poderwali się dwukrotnie - na samym początku tuż obok słupka uderzał Robert Wojsyk, w dalszej fazie gry jego zagranie niemal skopiował Damian Sadowski. Gospodarze byli konkretniejsi - najpierw Bartosza Kucharskiego z dystansu postraszył Mateusz Lebek, a w 35. minucie po całej serii błędów defensywy gości wynik otworzył Damian Mielnik.

Ruch nacisnął po przerwie. Groźnych akcji nie konstruował może przesadnie często, ale długimi fragmentami nie schodził z połówki gospodarzy. W końcu do siatki Adriana Odyjewskiego w dość ekwilibrystyczny sposób trafił Karol Kajda, a kolejne minuty sugerowały, że goście pójdą za ciosem. - Początek drugiej połowy wymknął nam się spod kontroli. W dobrym momencie odpowiedzieliśmy bramką, podcinając jednocześnie skrzydła radzionkowianom - przyznawał trener Szombierek, Radosław Osadnik, który na losy spotkania wpłynął pokerową zagrywką. Wpuścił na boisko Amadeusza Zająca i Mateusza Morysa, którzy w ciągu 7 minut rozstrzygnęli mecz. Zając gola zdobył bodaj przy pierwszym kontakcie z piłką, Morys kilka chwil później wykończył kolejny kontratak pieczętując wygraną Szombierek. - Można nawet powiedzieć, że dwójka zmienników wygrała nam mecz. Bardzo się cieszę z tego, że ławka tyle dziś wniosła do naszej gry - nie krył satysfakcji z trenerskiego "nosa" Osadnik.


- Czegoś nam brakuje w defensywie. Popełnialiśmy duże błędy w ustawieniu, brakowało jakości z tyłu. Wracamy do domu ze spuszczonymi głowami. Nie powinniśmy się zaliczać do drużyn z dołów tabeli bo mieliśmy inne cele, a rzeczywistość jest dla nas tragiczna. Musimy się pobudzić w szatni, wyjść na następny mecz i w końcu go wygrać - mówił rozczarowany kolejnym słabym wynikiem trener "Cidrów", Kamil Rakoczy. Jego drużyna choć po raz kolejny zdawała się panować nad boiskowymi wydarzeniami, nie poprawia punktowego dorobku i dziś jest tuż nad strefą spadkową. - To był najlepszy zespół z którym graliśmy, choć zasłużenie przegraliśmy przecież w Grodźcu. Myślę, że się rozkręcą i jak dalej będą grać jak grają, to z pewnością pójdą w górę. A my? Wychodzimy na każdy mecz by wygrać, nie mamy nacisków na to by awansować, ale jeśli do końca uda nam się trzymać czołówki to będziemy się z tego cieszyć. To w końcu sens naszej pracy - podkreślał Radosław Osadnik, którego Szombierki zdecydowanie u progu sezonu potwierdzają wysokie aspiracje.

autor: ŁM

Przeczytaj również