Podsumowujemy ligę: "Niebieski" trener zbudował lidera, Podlesie już ma trofeum!

22.11.2018

Bezbłędni na swoim boisku, skuteczni również na wyjazdach. AKS Mikołów na półmetku zmagań pierwszej grupy okręgówki przewodzi ligowej tabeli. Wiosną podopiecznych trenera Marcina Molka będą gonić przede wszystkim ekipy Podlesianki i Pogoni Imielin.

- Mamy nadzieję, że cały sezon zakończymy na pierwszym miejscu. O resztę będziemy się martwić później - mówi zadowolony z postawy drużyny prezes AKS-u Mikołów, Krzysztof Janeczek, pytany o gotowość klubu do gry na IV-ligowym poziomie. Lider, zwłaszcza na swoim boisku, był jesienią bezbłędny. Ze Stadionu Miejskiego w pierwszej rundzie nikomu nie udało się wywieźć choćby punktu. Ba - jedyną bramkę dla rywali mistrza jesieni zdobył tu Grzegorz Kostrzewa z MKS-u Lędziny! Co ciekawe, liga dla mikołowian wcale nie zaczęła się dobrze. Na inaugurację podopieczni trenera Marcina Molka do 60. minuty przegrywali z tamtejszym Wyzwoleniem, by w ciągu kilku minut odrobić straty, a później zagwarantować sobie komplet punktów. - Zespół pokazał wtedy siłę i charakter. To dodało nam pewności siebie - wspomina 40-letni szkoleniowiec. Jego zespół rozkręcił się na dobre - każdemu z trzech kolejnych przeciwników strzelał po cztery gole, potknął się co prawda w Wyrach, ale w kluczowym dla układu tabeli spotkaniu z Podlesianką znowu był górą.

Bo Mikołów jest "niebieski"
Molek, który w ubiegłym sezonie był członkiem sztabu szkoleniowego chorzowskiego Ruchu, ekipę z okręgówki przejął latem. W jednej z rozmów opublikowanych przez oficjalną stronę Śląskiego Związku Piłki Nożnej wspominał kulisy swojego zatrudnienia w AKS-ie. - Skontaktował się ze mną prezes Krzysztof Janeczek przez Messengera i zapytał czy jestem zainteresowany prowadzeniem zespołu z klasy okręgowej. A ponieważ przestałem być asystentem w Ruchu Chorzów i byłem bez pracy, a odpoczynek od piłki już zaczął mi dokuczać, to pojechałem na rozmowę. Najpierw wyczułem niedowierzanie, że w ogóle mogę przyjąć ofertę, ale jak się okazało trafiłem do AKS Mikołów. Z domu na stadion mam 22 kilometry. W dodatku Mikołów jest „niebieski” więc kibice Ruchu dobrze mnie przyjęli i nie miałem problemów z aklimatyzacją w klubie - opowiadał wychowanek 14-krotnych Mistrzów Polski.

Mikołowianie poprzedni sezon kończyli na czwartej pozycji, ze stratą 10 punktów od najlepszej wówczas Unii Kosztowy. Kadrę kompletowali do samego końca okienka transferowego. Trzeba było szukać zastępstw dla szóstki ludzi z wyjściowego składu, którzy pożegnali się z zespołem. Największym transferem był ten dokonany "last minute" - mowa o sprowadzeniu do Mikołowa mającego w CV grę na szczeblu centralnym Pawła Lesika z Sarmacji Będzin. - Pozałatwialiśmy to w ostatnich godzinach letniego okienka. Było warto. Bardzo wzmocnił ofensywę naszego zespołu, a wierzę, że po okresie przygotowawczym jego forma będzie jeszcze wyższa. Wtedy dopiero Paweł pokaże, na co go tak naprawdę stać - przekonuje Krzysztof Janeczek.

Rodzynek trafi wyżej?
Jedną z jaśniejszych postaci lidera był jesienią młodziutki Michał Biernacki. - To taki nasz rodzynek. Jest wychowankiem, ma spore szanse by zajść w piłce trochę dalej, niż liga okręgowa. Musiałby jednak podejść do tego profesjonalnie i poczekać, aż zgłosi się po niego ktoś z wyższych lig. Pewnie nie robilibyśmy mu problemów wiedząc, że ma szansę coś w futbolu osiągnąć - mówi prezes Janeczek o najskuteczniejszym napastniku drużyny. 18-latek ma na koncie już 9 trafień - tylko 3 mniej od dzierżącego miano lidera klasyfikacji snajperów, o 3 lata starszego Dawida Henisza z Uranii Ruda Śląska. - Dopiero uczy się seniorskiej piłki i choć fizycznie ma jeszcze braki, to jako napastnik spisuje się bardzo dobrze. Potrafi pociągnąć piłkę, utrzymać się przy niej i umie wykończyć akcję. Czy to już jest zawodnik na wyższą ligę jeszcze nie wiem, ale strzelecki dorobek dobrze o nim świadczy - ocenia uzdolnionego podopiecznego w rozmowie z dziennikarzami ŚlZPN-u Molek.

Efekt nowej miotły
9 bramek ma na koncie również Radosław Kaczmarczyk z Podlesianki Katowice, który do klasyfikacji kanadyjskiej "dorzucił" aż 13 asyst! To wyliczenia zdecydowanie najlepszej, klubowej strony internetowej na tym szczeblu rozgrywek.
 
Ekipa z katowickiej dzielnicy marzy o IV lidze, ale... znowu musi gonić lidera. Rok temu o punkt więcej uzbierała Unia, tym razem podopieczni trenera Damiana Ostrowskiego tracą cztery oczka do AKS-u Mikołów. Ich problemem były jesienią mecze z bezpośrednimi konkurentami do gry o awans. Przegrali zarówno z AKS-em na jego boisku, jak i przed własną publicznością z Pogonią Imielin. Punkty tracili również z czwartą Spartą Katowice i piątą Iskrą Pszczyna. Po remisie z tą ostatnią z prowadzenia zespołu zrezygnował Daniel Kaczor, który w Podlesiu pracował przez 2,5 roku. Zastąpił go Ostrowski, który wcześniej prowadził rezerwy klubu. Póki co posiadacz licencji UEFA A radzi sobie świetnie. W pięciu meczach ugrał 13 punktów, odrabiając trzy oczka do lidera i dając katowiczanom nadzieję na to, że sezon nie jest jeszcze stracony.
 
Puchar w gablocie
W pewnym sensie już można go zresztą określić mianem udanego. W klubowej gablocie wylądowało bowiem całkiem okazałe trofeum. Podlesianka pierwszy raz w swojej 80-letniej historii sięgnęła po Puchar Polski na szczeblu Podokręgu Katowice, zwyciężając po emocjonującym finale z IV-ligową Slavią Ruda Śląska. Gola na wagę triumfu zdobył Bartosz Nowotnik w czwartej minucie doliczonego czasu gry! - Niesamowicie się cieszymy. Piękne ukoronowanie tego roku, pierwszy namacalny sukces i dobry prognostyk na przyszłość - cieszył się kapitan zespołu, Dawid Brehmer, "przepytany" przez klubową telewizję. - Oczekiwania co do rundy były jednak zdecydowanie wyższe. Założyliśmy sobie walkę o awans. Piłka jest taka, że wszystko może się jeszcze zmienić i to w ciągu dwóch, trzech kolejek - podsumował jesień Tomasz Brożek, kierownik drużyny.
 


Liga będzie ciekawsza
Właśnie Podlesianka powinna być wiosną najgroźniejszym  rywalem AKS-u w grze o IV ligę. Broni nie złożą również zapewne w Imielinie. Póki co Pogoń zadbała o to, by - cytując klasyka - wiosną liga była ciekawsza. W ostatnim ligowym starciu w 2018 roku podopieczni trenera Grzegorza Rajmana urwali punkt liderowi. Gdyby przegrali, mikołowianie wypracowaliby sobie ogromną przewagę nad resztą stawki, a tak... o najwyższych celach mogą marzyć jeszcze nawet w Sparcie Katowice i Iskrze Pszczyna! Wiosną w pierwszej grupie katowickiej okręgówki z pewnością będzie się więc działo!

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również