O być albo nie być w czołówce. Najciekawszy weekend tej ligi?

15.09.2018
To może być jeden z kluczowych weekendów na IV-ligowych boiskach w grupie I. Bezpośrednie mecze zagra czwórka drużyn zainteresowanych wygraniem ligi i barażem o awans na wyższy szczebel. W Świętochłowicach tamtejszy Śląsk zmierzy się z Szombierkami. Dla "Zielonych" to może być gra o być albo nie być w ścisłej czołówce tabeli.
Tomasz Błaszczyk/Pressfocus
- Wygląda na to, że wciąż budujemy. Sporo było zmian w wakacje, ciągle szukamy różnych rozwiązań na boisku. Mamy fale dobrej gry przeplatanej ze słabszą. Jest sporo spraw, nad którymi musimy popracować - mówi trener Radosław Osadnik, którego zespół dość niespodziewanie przegrał dwa ostatnie mecze o punkty. Szombierki najpierw uległy w Ornontowicach Gwarkowi, a tydzień później przegrały na swoim boisku z RKS-em Grodziec. - To ostatnie starcie składało się z kompletnie dwóch różnych połówek. W pierwszej prezentowaliśmy się z bardzo dobrej strony, objęliśmy prowadzenie i dominując na boisku powinniśmy zamknąć wynik jeszcze przed przerwą. Po zmianie stron rywal przewyższał nas doświadczeniem w środku pola. Niby nie mieli wielu okazji na gole, ale lepiej utrzymywali się przy piłce, a wyrównali po kontrataku. Myślę, że gdyby spotkanie skończyło się wynikiem 1:1 uznałbym go za sprawiedliwy - komentuje ostatni występ podopiecznych szkoleniowiec "Zielonych".

Skończyło się jednak porażką. W doliczonym czasie gry sędzia odgwizdał rzut karny po faulu na Kamilu Zalewskim. Ligowy wyjadacz sam wykorzystał "jedenastkę" i dał będzinianom punkty, które pozwoliły im wyprzedzić spadających tym samym na dopiero szóstą pozycję w tabeli bytomian. - Bardzo miękki faul, wynikający z braku doświadczenia naszego bardzo ambitnego, młodego obrońcy. Przyznaję, że sędzia miał pretekst do podyktowania karnego, ale... wcześniej nie gwizdnął z dziesięciu mocniejszych przewinień z obu stron, które miały miejsce gdzieś w środku pola - opowiada Osadnik.

Jego zespół po dwóch z rzędu porażkach ma na koncie 10 punktów. To o 5 mniej niż liderująca stawce Polonia Bytom. Strata byłaby jeszcze większa, gdyby nie sensacyjne potknięcie podopiecznych trenera Marcina Domagały na boisku w Poraju. Z gry o najwyższe cele nikt przy Frycza-Modrzewskiego nie rezygnuje. Tym bardziej, że rok temu na podobnym etapie ligowych zmagań to "Zieloni" mieli na koncie 15 punktów, a znajdujący się wówczas w dołku przyszły zwycięzca rozgrywek - Ruch Radzionków - tracił do nich aż 7 oczek. - Mamy zdrowe podejście. Powalczymy, sportowo jesteśmy mocni i jeśli nadarzy się okazja będziemy chcieli namieszać. Ale zdajemy sobie też sprawę, że naprawdę mocno przebudowywaliśmy zespół, trzon z poprzednich rozgrywek niemal się rozpadł i... sam jestem ciekawy kiedy to wszystko zaskoczy na dobre - zastanawia się trener Szombierek.
 

Sytuacja wymaga tymczasem, by... "zaskoczyło" już w sobotę. Bytomianie pojadą bowiem na boisko wicelidera ze Świętochłowic. Ewentualna porażka sprawi, że stracą kontakt z ligową czołówką. Zwycięstwo - przy odpowiednim wyniku Polonii - może z kolei pozwolić na znalezienie się tuż za plecami rywala zza miedzy. - O ile ubiegłotygodniowa porażka potwierdziła że z RKS-em zawsze gra nam się ciężko, to ze Śląskiem Świętochłowice dotychczas rywalizacja układała się na naszą korzyść. W zeszłym sezonie wygraliśmy dwa razy. Pierwszy mecz na boisku w Lipinach był bardzo wyrównany. W rewanżu wypunktowaliśmy przeciwników jeszcze przed przerwą. Tak się wtedy odkryli, że szkoda było nie wykorzystać okazji do kontrataków. Ale to bardzo solidna drużyna, co potwierdza tabela. Powinno być zatem ciekawie - zapowiada szkoleniowiec Szombierek.
autor: ŁM

Przeczytaj również