Nowa propozycja reformy. Związek zaskoczył pomysłem na ligę

12.06.2018
Trwa dyskusja na temat reformy rozgrywek IV ligi na Śląsku. W końcówce maja większością głosów kluby nie zgodziły się na zredukowanie liczby jej uczestników. Śląski Związek Piłki Nożnej rozesłał więc nową, zaskakującą propozycję.
Tomasz Błaszczyk/PressFocus
O spotkaniu przedstawicieli IV-ligowców na Stadionie Śląskim pisaliśmy tutaj. W skrócie: Związek proponował zredukowanie ligi z dwóch 16-zespołowych, do jednej 18-zespołowej grupy piątego szczebla zmagań. Chodziło o to, by o awansie szczebelek wyżej nie musiał już decydować barażowy dwumecz, a wyłącznie rezultaty odnoszone w trakcie całego sezonu. Dodatkowo postulowano stworzenie dwóch lig wojewódzkich, które w hierarchii znalazłyby się nad "okręgówkami". Kluby - co było do przewidzenia - pomysł odrzuciły w obawie o to, że staną się ofiarami zmian w systemie i z IV ligi spadną.

Salomonowe rozwiązanie zaproponował Teodor Wawoczny. Zreferował swój pomysł, który polegał na utworzeniu czterech 8-zespołowych grup. Z nich po 14 kolejkach miało być wyłonionych osiem drużyn mających wiosną bić się o awans, oraz 24 raz jeszcze dzielone na grupy, których uczestnicy walczyliby o uniknięcie spadku. Związkowi działacze zadeklarowali, że taka propozycja zostanie wysłana do zaopiniowania do poszczególnych klubów po czym... zaskoczyli wszystkich wysyłając inną, równie "rewolucyjną".

Jak miałby wyglądać nowy system? W pierwszej części sezonu w ramach dwóch 18-zespołowych grup kluby rozegrałyby po 17 meczów. Od losowania zależałoby ile razy rywalizowałyby w tym czasie u siebie, a ile w domu. To o tyle istotnie, że po rundzie jesiennej cztery najlepsze drużyny awansowałyby do grupy mistrzowskiej, która - przy wyzerowanym dorobku i już w systemie mecz-rewanż - miałaby wyłaniać nowego III-ligowca. Pozostałe 14 zespołów zostawałoby w swoich grupach z punktami zgromadzonymi jesienią i - zgodnie z harmonogramem - grało rewanże z 13 rywalami.


Pomysł zarazem ciekawy i... mocno kontrowersyjny. Po pierwsze dlatego, że już jesienią jedni graliby więcej meczów u siebie, inni na wyjazdach. Po drugie: w teorii z rywalem do miejsca w "czwórce" jeden rywalizowałby przed własną, drugi przed obcą publicznością. Po trzecie - wyobraźmy sobie sytuację, w której w danej grupie jakaś z drużyn jesienią grała wyjazdy z czwórką zajmującą na mecie wszystkie czołowe miejsca. W tym scenariuszu wiosną - w obliczu walki o utrzymanie - czekałby ją naprawdę trudny kalendarz. W skrajnym wypadku - 4 starcia u siebie i 9 na wyjazdach.

Autorem nowego projektu jest Teodor Wawoczny. Przyznaje, że w gruncie rzeczy trudno o rozwiązanie doskonałe, dopóki stawka nie zostałanie zredukowana do jednej grupy. - Moim zdaniem to byłoby najlepsze rozwiązanie, w którym mistrz zostaje nagrodzony awansem. Na to niestety kluby się nie godzą, a my chcemy doprowadzić do takiego systemu, który eliminuje nielubiane przez nie baraże - tłumaczy Wawoczny. Na zmiany we własnym projekcie zdecydował się przede wszystkim dlatego, by nie skazać IV-ligowców na dalekie wyjazdy. O ile bowiem dziś dwie grupy tworzy się z klucza geograficznego, to przy czterech ośmiozespołowych stawkach o podziale decydowałoby losowanie lub miejsca z poprzednich rozgrywek. Efekt mógłby być taki, że ekipa z okolic Żywca jeździłaby na mecze za Częstochowę i odwrotnie.

Do nowego pomysłu kluby mają się odnieść do 15 czerwca. Jeśli większość będzie na "nie", IV liga będzie grać w dotychczasowym systemie. Naszym zdaniem Śląski Związek proponując "nowatorskie" systemy na siłę stara się zrobić wszystko, by dogodzić każdemu z klubów, choć jednocześnie sam chciałby skończyć z osławionym barażem o awans. Problem w tym, że dopóki odgórnie nie zdecyduje o stosownej reformie, dopóty trwać będzie swego rodzaju pat. Trudno bowiem będzie znaleźć większość "za" zredukowaniem liczby IV-ligowców, zawsze więcej będzie przecież takich, którym wystarczy spokojne utrzymanie niż tych z ambicjami na budowę naprawdę silnego zespołu. 
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również