Nie będą się żalić. Stulatek oparty o młodzież

20.01.2020

Bez wielkich wzmocnień, bez rewolucyjnych zmian, z uporem w realizowaniu polityki, na którą stawia od dłuższego czasu. Ruch Radzionków w drugie stulecie swojego istnienia wchodzi stąpając po ziemi twardo, ale konsekwentnie.

Zygmunt Taul/Ruch Radzionków

Mocni co drugi tydzień

IV-ligowiec na półmetku rozgrywek do liderujących Szombierek Bytom traci 9 punktów. Mogło być mniej, ale w zamykającym rundę starciu z "Zielonymi" Ruch - pod nieobecność swoich kluczowych graczy - dał się skarcić bardziej wyrachowanym tego dnia rywalom, przegrywając przed własną publicznością 2:5. - Sportowo to z pewnością nie był dla nas udany rok. Spadliśmy z III ligi, znowu musieliśmy się odnaleźć w rzeczywistości IV-ligowej. Udawało nam się to co drugi tydzień. O ile u siebie graliśmy dobrze, lub bardzo dobrze, to wyjazdy okazały się jakimś "innym światem". To okazało się zdecydowanie największym mankamentem - przyznaje prezes "Cidrów", Marcin Wąsiak.

Teoretycznie wszystko jest jeszcze możliwe. Dwa sezony temu radzionkowianie na pewnym etapie też tracili do Szombierek sporo, by w ciągu sześciu kolejek odrobić 8-punktową stratę, a później do końca rozgrywek nie dać się zepchnąć z fotela lidera. - Nie można jeszcze mówić, że wiosną na pewno nie powtórzymy tamtego wyczynu, ale nie ma sensu wywierać na nas sztucznej presji. Nie musimy gonić, dwa lata temu też nie musieliśmy. Nie patrzyliśmy wtedy w tabelę, nie liczyliśmy strat. Drużyna chciała wygrywać każdy kolejny mecz i prezentować się jak najlepiej. Szombierki roztrwoniły przewagę, Ruch grał po prostu dobrze i na tym skorzystał - wspomina Wąsiak.

Historia nie kończy się sezonem

Nie skreślając szans "Cidrów" trudno nie zauważyć, że o powtórkę wyczynu sprzed niespełna dwóch lat będzie wyjątkowo trudno. Po pierwsze Ruch na odrabianie strat czasu ma mniej niż wówczas, po drugie w bezpośrednim starciu z liderem nie wykorzystał atutu swojego boiska, po trzecie strata - choć minimalnie - jest jeszcze większa, niż wtedy, gdy zespół prowadził z ławki Kamil Rakoczy. Nie należy również zapominać o tym, że póki co radzionkowianie w tabeli oglądają plecy aż czterech rywali. - Dlatego trzeba znajdować sobie cele krótkoterminowe i długoterminowe. Trzeba budować, historia Ruchu i tak nie skończy się na trwającym sezonie. Mamy wielu młodych zawodników, kolejni uczniowie SMS-u pukają do drzwi I drużyny, to może być czas, w którym nabiorą doświadczenia przed kolejnymi rozgrywkami - zwraca uwagę prezes Wąsiak.

Swoje cele nakreślił również trener Michał Majsner. - Dokładnie przeanalizowaliśmy jesień, będziemy pracować, by wiosna była bardziej udana. Postawiliśmy sobie kilka wyzwań. Poprawa gry defensywnej, praca nad ustawieniem, szukanie dla niego alternatywy - wylicza trener "Cidrów". 

Wagonów nie będzie

W Radzionkowie nie zamierzają "szarżować" w trakcie okienka transferowego. Wiadomo, że z klubem żegnają się Andrzej Piecuch i Michał Staszowski. W ich miejsce będą włączani kolejni młodzieżowcy. Teoretycznie o dużych wzmocnieniach mowy nie ma, ale w praktyce trudno przeceniać jakość, jaką powinni wnieść do gry zespołu rekonwalescenci: Tomasz Harmata i Robert Wojsyk. - Na dziś są zdrowi. Jeśli w pełni przygotują się do sezonu, możemy śmiało mówić o dwóch mocnych "transferach" do klubu - mówi o doświadczonych, a niemal nieobecnych przez cały ubiegły rok z powodu kontuzji graczach trener Majsner.

- Najpierw zobacz co masz u siebie, w pierwszej kolejności daj szansę własnym wychowankom. To zasada, którą należy się kierować. W Radzionkowie nie brakuje zdolnej młodzieży z aspiracjami, która na możliwość zaprezentowania swoich umiejętności zasługuje w pierwszej kolejności - zwraca uwagę prezes Wąsiak. Na taką politykę nie zamierza narzekać trener Majsner. - Podpisuję się pod tym obiema rękami. Należy stawiać na wyróżniających się chłopaków z okolicy. Mam co prawda na oku jeszcze dwóch-trzech zawodników, ale jestem takim trenerem, który nie lubi zimą zbyt długo testować. Nie będzie więc wagonów z piłkarzami wysiadającymi na stacji Radzionków - zapewnia szkoleniowiec, który w trakcie pierwszych tegorocznych zajęć przyglądał się również młodzieżowcom z okolicznych klubów.

Okienko wystawowe

Pierwsze efekty stawiania na młodzież widać gołym okiem. Ruch ogrywa kolejnych młokosów, którzy z zebranym w Radzionkowie doświadczeniem trafiają na celowniki wyżej notowanych klubów. Tylko tej zimy na testach u I-ligowców pojawiło się trzech takich graczy. Patryka Wnuka sprawdził Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Szymonowi Turczynowi przyglądał się sztab trenerów Miedzi Legnica, w Olimpii Grudziądz swoje umiejętności "sprzedawał" Mikołaj Łabojko. - Staramy się tej młodzieży niczego nie utrudniać. Muszą obowiązywać pewne zasady, nie będzie tak, że dwa tygodnie przed ligą zawodnik przewidziany do grania będzie się testować gdzie indziej. Poza tym jednak nie mam nic przeciwko treningom naszych zawodników u wyżej notowanych ekip. Chciałbym, żeby się rozwijali, żeby któryś z nich - oczywiście z korzyścią dla Ruchu - znalazł drogę do większej piłki. Myślę, że to dopiero początek - uśmiecha się prezes Wąsiak.

Nie chcą się żalić

Wspomniana polityka - co oczywiste - nie jest dyktowana jedynie piękną ideą, ale również twardymi realiami, w których wciąż funkcjonują radzionkowianie. - Cały czas obawiam się tego, że miną obchody stulecia naszego istnienia, wszyscy nam gratulowali, składali życzenia, cieszyli się z tego, że Ruch doczekał takiego jubileuszu, ale gdy ten minie, szybko o nim zapomną. Nasza jednak w tym rola, by łapać ludzi za rękę i zachęcać do tego, by zostali z tym klubem na dłużej - mówił po zakończeniu uroczystej, zamykającej obchody 100-lecia Ruchu Radzionków jego sternik.

Wyjątkowy, bo setny rok istnienia "Cidrów" dobiegł końca, zaś drugą setkę trzeba otwierać w szarej, a przynajmniej trudnej rzeczywistości. Dla funkcjonowania na odpowiednim poziomie znowu trzeba się nabiegać za każdą "złotówką", a później kilka razy ją obrócić, zanim zostanie wydana. Nie pomaga fakt, że w tym roku - jak wszędzie - w Radzionkowie kurczą się miejskie fundusze, co w przypadku Ruchu odbija się na zmniejszeniu i tak wątłego już wsparcia z miasta i jego spółek. - Zdaję sobie sprawę, że wiele gmin ma swoje problemy finansowe, bo zostało na nie nałożonych sporo obowiązków. My po części stajemy się ofiarą tej sytuacji. W stosunku do nas też następują kolejne cięcia, taka jest rzeczywistość. Nie obrażam się na nią, nie próbuję się żalić. Czujemy jednak, że jest coraz ciężej. Zamiast patrzeć ku rozwojowi Ruchu, myśleć o solidnym, III-ligowym poziomie, z niepewnością patrzymy w najbliższe dni. Mamy początek roku, a już z niepewnością spoglądamy w najbliższe dni, zastanawiając się jak to wszystko pospinać tak, by nadal funkcjonować - tłumaczy prezes Wąsiak.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również