Kończy się tułaczka Ruchu. "Wiosną będziemy inną drużyną"

21.11.2018

Po półrocznej gościnie Ruch opuszcza obiekt Sokoła w Orzechu. Wkrótce III-ligowy beniaminek przeniesie się do swojego miasta, nie przetrwałby jednak po awansie, gdyby nie pomocna dłoń podana przez niewielką miejscowość położoną w gminie Świerklaniec.

Zygmunt Taul/Ruch Radzionków

Nie musieli dokładać
- Bardzo cieszymy się z możliwości, jaką dał nam Sokół i gmina Świerklaniec. Zrozumieli nasze położenie i pomogli. Również w przygotowaniu tamtejszego obiektu do spełnienia wytycznych komisji licencyjnej - mówi prezes radzionkowian, Marcin Wąsiak.

Czerwcowy awans jego klubu zbiegł się bowiem z sytuacją bez precedensu w rodzimym futbolu. Za długi GKS-u Ruchu Radzionków (podmiot, który kilkanaście lat temu prowadził drużynę piłkarską "Cidrów") zlicytowano stary obiekt przy Narutowicza. Tuż po wygranych barażach z bytomską Polonią "żółto-czarni" musieli wyprowadzić się ze swojego domu i szukać pomocy w ościennych miastach. - Stadion w Orzechu to na pewno nie obiekt na miarę czwartego szczebla rozgrywek, ale granie tam przez ostatnie miesiące było dla Ruchu nieocenioną pomocą, za którą jesteśmy bardzo wdzięczni. Tym bardziej, że była to raczej pomoc grzecznościowa. Owszem, płaciliśmy za wynajem stadionu, ale to symboliczne koszty - przyznaje Wąsiak dodając, że klub z reguły do organizacji jesiennych meczów praktycznie nie musiał dokładać.

Gra na boisku Sokoła pod wieloma względami okazała się strzałem w dziesiątkę. Miejscowi, a także mieszkańcy ościennych miejscowości, z ciekawością przyjęli u siebie piłkę na III-ligowym poziomie. Na obiekt Sokoła blisko mieli również sami radzionkowianie, dzięki czemu liczebność na trybunach była jesienią większa, niż miało to miejsce przy Narutowicza. Początek rundy gromadził w Orzechu widownię niemal 800-osobową, jesień Ruch zamknął ze średnią oscylującą powyżej 500 kibiców. - To zadowalający wynik. W Świerklańcu zawsze mieliśmy wielu kibiców, potwierdziło się, że jest w okolicy zapotrzebowanie na ligową piłkę. Niemal w każdej kolejce byliśmy pod tym względem najlepsi w lidze. Ta frekwencja bardzo nas cieszyła - zauważa sternik "Cidrów". Co ważne, na obiekcie podczas spotkań beniaminka za każdym razem panowały spokój i naprawdę dobra atmosfera, co początkowo - zwłaszcza po chuligańskich wyczynach pseudokibiców zwaśnionych klubów - wcale nie było takie pewne. 

Działacze Ruchu Radzionków podziękowali za gościnę włodarzom Sokoła Orzech (fot. Zygmunt Taul/Ruch Radzionków)

Nowe boisko prawie gotowe
Wiosną Ruch będzie w końcu grał w swojej miejscowości. Co prawda powstające w Radzionkowie boisko ze sztuczną nawierzchnią będzie zarządzane przez miejscową Szkołę Mistrzostwa Sportowego, ale mieszczące około 600 widzów trybuny podczas III-ligowych spotkań staną się miejscem przygotowanym dla fanów "żółto-czarnych". - Chyba nie ma już żadnego zagrożenia, że obiekt przy ulicy Knosały nie będzie ukończony na rundę wiosenną. Oczywiście stuprocentowej pewności nie ma do momentu, w którym nie nastąpią wszystkie odbiory, ale budowa jest tam skończona w 90 procentach. Kwestia dni, jakiejś kosmetyki i wszystko będzie gotowe - zapowiada Wąsiak.

Teraz w Radzionkowie zastanawiają się, czy nowy obiekt pomieści wszystkich chętnych do śledzenia ligowych poczynań tamtejszych zawodników. - Na pewno ogromne zainteresowanie wzbudzi inauguracja rundy wiosennej. Już wiadomo że zagramy przy światłach, to będzie pierwsze takie spotkanie na nowym stadionie, w dodatku przyjedzie derbowy rywal, Gwarek Tarnowskie Góry. Chętnych by to obejrzeć będzie więc na pewno dużo - przypuszcza Wąsiak. Ruch już dziś zaczyna zresztą dystrybucję karnetów na kolejne półrocze po to, by kibice wiosną mogli zapewnić sobie miejsce na trybunach przy Knosały.

Koniec rzeźby, czas na grę
Przez pół roku grania w Orzechu radzionkowianie zdobyli tam 14 punktów. Złożyły się na nie cztery zwycięstwa, dwa remisy i dwie porażki. To bilans, który "żółto-czarni" przyjmują z względnym zadowoleniem. - Każdy kto tu przyjeżdżał był nieprzygotowany do gry na takim terenie. Rywale miewali kłopot z opanowaniem piłki, wyprowadzeniem szybkiej, wielopodaniowej akcji. To w pewnym sensie nam pomagało i potrafiliśmy przekuć mankamenty boiska na swój atut. Teraz chcemy się jednak przestawić na rywalizację na równej, a do tego większej nawierzchni i pokazać w grze więcej walorów piłkarskich. Wierzę, że to się uda i podejrzewam, że wiosną kibice zobaczą inny Ruch - zapowiada trener "Żółto-czarnych".

Przenosin do Radzionkowa nie mogą doczekać się już sami zawodnicy. Bardzo docenili pomoc Orzecha, ale przyznają, że warunki do gry nie były tam idealne. - Ostatnio trudno to nawet nazwać graniem w piłkę. Jest ślisko, grząsko, miękko - mówił po jednym ze spotkań ubłocony Tomasz Harmata, defensor radzionkowian.

Co istotne - choć klub nie uzgodnił jeszcze wszystkich warunków na jakich będzie mógł korzystać z nowego boiska w Radzionkowie - "Cidry" w końcu będą miały gdzie... trenować. - Ostatnio w tej kwestii warunki na zbyt wiele nam nie pozwalały. Odbywaliśmy jeden piłkarski trening w tygodniu na bocznym boisku Stadionu Śląskiego, w resztę dni trzeba było rzeźbić z tego, co jest. Jakaś siłownia, przećwiczenie stałych fragmentów gry, na więcej boisko treningowe przy Narutowicza nie pozwalało - opowiada trener Ruchu, Kamil Rakoczy. W przyszłym roku jego podopieczni będą mogli korzystać z boiska przy Knosały, z pewnością w lepszym stanie będzie też murawa przy Narutowcza, która dziś - ze względu na spotkania rozgrywane tam przez grupy młodzieżowe SMS-u - jest w opłakanym stanie. - Teraz warunki będą już godne do tego by przygotować się do kolejnej rundy, a później pokazać ludziom, że umiemy grać w piłkę - uśmiecha się Rakoczy.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również