Hurtownia z prezentami. Beniaminek i kwadratowe jaja

04.09.2018
- Teraz dopiero zaczyna się dla nas ta liga - zauważał po wysoko przegranym meczu z Pniówkiem Pawłowice trener Ruchu Radzionków, Kamil Rakoczy. Kilka dni później jego drużyna dała sobie wbić pięć bramek Rekordowi Bielsko-Biała. Porażka pod Klimczokiem była trzecią z rzędu zanotowaną przez III-ligowego beniaminka.
Zygmunt Taul/Ruch Radzionków
W sezon weszli z marszu, a mankamenty w grze udawało się przysłaniać wynikami. Radzionkowianie ograli u siebie bardzo silne rezerwy Miedzi Legnica, urwali punkt faworytowi z Tarnowskich Gór, a później całkiem spokojnie pokonali spadkowicza ze szczebla centralnego - MKS Kluczbork. - Nie możemy teraz wpaść w hurraoptymizm. Trzeba pracować dalej, uspokajać chłopaków i mieć chłodne głowy by dalej punktować - przytomnie oceniał sytuację trener beniaminka, Kamil Rakoczy.

Szkoleniowiec "żółto-czarnych" najwyraźniej czuł, że lada moment jego podopieczni w końcu zderzą się z III-ligowymi realiami. Najpierw przegrali ze Stilonem w Gorzowie, później - już naprawdę wyraźnie (0:3) - z Pniówkiem Pawłowice, wreszcie w ostatni weekend dali sobie wbić pięć goli mizernie punktującemu u progu rozgrywek Rekordowi Bielsko-Biała.

Bardziej niż wynikami w Radzionkowie martwią się jednak stylem, w jakim zaczął przegrywać Ruch. Beniaminek traci mnóstwo goli, większość po własnych błędach, a w każdym ze spotkań rywale stwarzają sobie po kilka kolejnych okazji na pokonanie bramkarza. - W defensywie kolejny mecz z rzędu gramy bardzo słabo. Popełniamy wiele indywidualnych błędów. Niektórzy chłopcy chyba myślą, że dalej jesteśmy w IV lidze i uda się wygrywać bez pełnego zaangażowania. A na tym szczeblu każdy indywidualny błąd kończy się bramką i to trzeba bardzo szybko zrozumieć - zaznacza Rakoczy.

Prawdziwą zagadką jest postawa "żółto-czarnych" tuż po gwizdkach rozpoczynających kolejne spotkania. Właściwie tylko w domowym starciu przeciwko MKS-owi Kluczbork udało im się zachować względny spokój od pierwszych minut gry. I o ile rezerwy Miedzi na inaugurację były w pierwszych fragmentach wyjątkowo nieskuteczne, to pozostali przeciwnicy korzystali ze swoich pierwszych szans na otwarcie wyniku. Efekt? Gwarek Tarnowskie Góry i Rekord Bielsko-Biała do bramki Ruchu trafiały przed upływem pierwszej minuty (!), Stilon wpakował piłkę do siatki w 70. sekundzie, i tylko Pniówek z pierwszym golem musiał czekać do minuty dwunastej. - Zamiast od początku zagrać tak, jak ćwiczymy na treningach to wymyślamy jakieś kwadratowe jaja. Dobrze, że w Bielsku szybko zareagowaliśmy. Strzeliliśmy dwie bramki, wyszliśmy na prowadzenie, ale... nasza linia obrony jest w ostatnich trzech meczach nieobecna - irytuje się Rakoczy.

W meczu Rekord Bielsko-Biała - Ruch Radzionków już po 18 minutach wynik brzmiał 3:2 dla gospodarzy

Sprawy nie ułatwia fakt, że Ruch szybko przestał być zespołem, mogącym wystawiać w każdym meczu optymalną jedenastkę. W okresie przygotowawczym z urazem zmagał się wracający dopiero na boisko Konrad Bąk. W trzeciej kolejce kontuzja wyeliminowała na kilka tygodni Dawida Krzemienia. W Gorzowie trzeba było sobie radzić bez Roberta Wojsyka, a w Bielsku nieobecny był kapitan, Marcin Trzcionka. Kombinowanie przy zestawieniu składu nie jest tymczasem proste, bo Ruch nie ma w kadrze zbyt wielu graczy oferujących jakość pozwalającą z miejsca zastąpić wiodące postaci drużyny.

Sztab "Cidrów" musi reagować, bo drużyna w szybkim tempie osunęła się w III-ligowej tabeli. Gra do przodu wciąż nie wygląda najgorzej, bo radzionkowianie w 5 na 6 meczów trafiali do siatki przeciwnika, a liderem klasyfikacji strzelców z 5 trafieniami na koncie jest Wojsyk. Wszystko psuje jednak fatalna dyspozycja w obronie. Worek prezentów rozdany przeciwnikom sprawił, że ekipa która po trzech seriach gier była współliderem stawki, teraz jest już w jej dolnej połówce. A nerwówki w kontekście utrzymania nikt w Radzionkowie by sobie nie życzył. 

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również