"Gonzo" zgubił się w górach. Z formą trafi na "GieKSę"?

10.11.2018

Gdyby był w formie, pytanie przed starciem z "GieKSą" byłoby zapewne jedno - iloma golami Grzegorz Goncerz przypomni się w sobotę byłemu klubowi. Były napastnik Katowic po przenosinach pod Klimczok optymalnej dyspozycji jeszcze jednak nie odzyskał.

Łukasz Laskowski/Press Focus

Zimą 2016 roku przedłużył kontrakt z GKS-em Katowice. Był w niesamowitym gazie. Jesienią 2015 strzelił w lidze 11 goli udowadniając, że kompletnie nie ciążyła mu korona króla strzelców zdobyta sezon wcześniej. Nikogo nie dziwiło, że po decyzji ogłoszonej przez "Gonza" byli przy Bukowej i tacy, którzy chętnie odkorkowaliby szampana. Wśród zewnętrznych obserwatorów dominowało z kolei zdziwienie, że niespełna 28-letni wówczas zawodnik nie próbuje sił na wyższym poziomie. - Oczywiście, że nie interesuje mnie tak długie granie w tej lidze. Ale nie tylko mnie ono nie interesuje. Nie interesuje granie w 1 lidze trenera, prezesa, zawodników w szatni. Każdy z nas marzy o tym, żeby awansować do tej ekstraklasy z GieKSą, bo oglądamy te mecze co tydzień, widzimy jak to wszystko jest tam zorganizowane, jaka tam jest oprawa, jak tam to wszystko wygląda. Wrażenie robią przeciwnicy, stadiony. Ale musimy jeszcze chwilę poczekać, musimy jeszcze troszkę pocierpieć, trochę się pomęczyć. Wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrą stronę - deklarował wówczas snajper w rozmowie z naszym portalem.

Mylił się niesłychanie. Odkąd podpisał nowy kontrakt prawie wszystko zaczęło iść w stronę złą. "GieKSa" zawiodła swoich kibiców, Ekstraklasa wciąż pozostawała w sferze marzeń, systematycznie zacinał się też licznik urodzonego w Krakowie snajpera. Aż w końcu... zatrzymał się na dobre. Zamiast awansu i chwały przy Bukowej, skończyło się jednym golem w rozgrywkach 2017/18 i odsunięciem od składu przez Jacka Paszulewicza.

Ze swoim dorobkiem nie miał problemu ze znalezieniem nowego pracodawcy. Nie chciał dalekiego wyjazdu, miał propozycję z chorzowskiego Ruchu, formę postanowił jednak odbudowywać nieco wyżej - w Podbeskidziu. Przy Rychlińskiego po takim wzmocnieniu wiele się spodziewano. Czas mijał, bramek nie było, kurczył się za to kredyt zaufania. - Myślałem, że moja aklimatyzacja w Podbeskidziu będzie przebiegała zdecydowanie szybciej, ale okazuje się, że tak nie jest. Jestem zawodnikiem, który nie za często zmienia kluby i mimo że jestem już doświadczonym piłkarzem, to jednak ta zmiana rytmu jest trudna. Powoli się w tym wszystkim odnajduję, ale to jeszcze nie jest to, czego ja bym oczekiwał od siebie - przyznawał niedawno w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Piłkarz, który wcale nie tak dawno dziurawił siatki I-ligowych rywali pierwszą rundę w Bielsku miał wyjątkowo słabą. Na zapleczu Ekstraklasy zagrał w jej trakcie 11 spotkań. 5 razy wyszedł w pierwszym składzie, w sumie uzbierał na boisku 442 minuty. Według raportu InStat w tym czasie oddał zaledwie 5 strzałów, w tym dwa w światło bramki. - Zapewniam, że nikt nie nakłada na mnie większej presji na strzelanie bramek niż ja sam. Teraz widzę, że brakuje mi przepracowanego okresu przygotowawczego z Podbeskidziem. Dołączyłem do tego zespołu stosunkowo późno, ale i tak dostałem od trenera szansę od razu. W pierwszych trzech spotkaniach nie miałem w zasadzie ani jednej sytuacji i trener zdecydował się coś zmienić. Pierwszą bramkową okazję miałem dopiero na Puszczy Niepołomice - tłumaczył we wspomnianej rozmowie z "Wyborczą" Goncerz.

Być może forma w końcu nadchodzi. W pucharowym starciu z Wisłą w Sandomierzu 30-latek strzelił swojego pierwszego gola w nowych barwach. Podbeskidzie z rywalizacji odpadło, ale 4 dni później w grze o punkty rozbiło przed własną publicznością Chrobrego. "Gonzo" wszedł na ostatnie kilka minut i zdążył popisać się kapitalną asystą przy ustalającym rezultat golu Łukasza Sierpiny. W sobotę do Bielska przyjedzie "GieKSa". Jeśli dyspozycja jej byłego snajpera faktycznie rośnie, to w Katowiach więdzą najlepiej, że... mają się czego obawiać!

autor: ŁM

Przeczytaj również