Seweryn Siemianowski: Piłkarze w Ruchu mają wędkę, ryby łowią na boisku

03.09.2022

Ruch Chorzów po sześciu latach przerwy ponownie zagrał z Górnikiem Zabrze w Wielkich Derbach Śląska. Górnicy wygrali 1:0, ale Niebiescy utwierdzili się chyba w przekonaniu, że podążają słuszną drogą. - Chłopcy dali z siebie wszystko, może Górnik był lepszy o ten jeden cios. Ale teraz skupiamy się już na lidze, bo tam czekają nas równie ważne mecze – mówił na „gorąco” po meczu prezes Ruchu Chorzów, Seweryn Siemianowski.

Marcin Bulanda/ PressFocus

Zacznijmy od sprawy, od której nie powinno się uciekać. Zachowanie kibiców na trybunach podczas WDŚ.

Na pewno to jest dramat. Prawo cały czas jeszcze nie działa tak skutecznie i szybko, jak powinno, bo trzeba takie zachowania eliminować ze stadionów. Ale trzeba też jednak patrzeć na to, że 99% widowni zachowywała się wzorowo. Trzeba piętnować te pojedyncze zachowania, ale pamiętać też o całości publiki, zachować odpowiednie proporcje.

Klub mógł zrobić coś więcej, by zapobiec takim sytuacjom?

Wydaje się, że zrobiliśmy wszystko jak najlepiej. Była najlepsza ochrona jaka mogła być, wiadomo, że największe siły były przy sektorze gości. Tam znalazły się wyspecjalizowane oddziały. Dużo zainwestowaliśmy w to, by było bezpiecznie. Nie doszło do eskalacji także dzięki wiceprezesowi Marcinowi Stokłosie, który w decydującym momencie pobiegł do kibiców i starał się studzić te nastroje. Trzeba mieć jaja, by tam wskoczyć w ten tygiel. Wiadomo, jacy są kibice, na mecze też przyjeżdżają fani zaprzyjaźnionych drużyn. Potępiamy takie zachowania, nic więcej chyba teraz nie możemy zrobić. I musimy trafiać do świadomości wszystkich kibiców, że odbudowa Ruchu dalej trwa, wszyscy na to pracujemy. Może to jeszcze nie do wszystkich dociera. Trzeba eliminować jednostki, które nam szkodzą i iść dalej. Szkoda byłoby teraz zepsuć całą pracę włożoną w klub.

Były w pewnym momencie obawy, że nastąpi eskalacja?

Miałem takie obawy, że się to skończy jeszcze gorzej, że będzie jeszcze większy problem. Dobrze, że to się tylko tak skończyło, podziękowania dla wszystkich, którzy zapobiegli eskalacji. Obawiałem się, że zawisną nad nami wysokie kary, włącznie z zamknięciem stadionu, a to byłoby najgorsze, co mogłoby nam się przytrafić. Każdy widzi jak gramy bez kibiców, że mamy gorsze wyniki, a pamiętamy także o karnetowiczach. To byłby spory cios. Same kary finansowe również dla nas są bolesne. Te na pewno nas nie ominą, była przecież pirotechnika. Ale liczymy, że wszystko jednak zostanie wyważone. Garstka chłopaków wspierana dodatkowo przez przyjaciół... Trzeba ich uświadamiać, jakie są konsekwencje, kary też muszą być egzekwowane, tak by każdy dziesięć razy się zastanowił nim coś zrobi.

Derby, organizacja tego meczu, to był taki sprawdzian dla Ruchu, dla wszystkich osób w klubie?

W ostatnich tygodniach odbieraliśmy mnóstwo telefonów z prośbą o bilety. Zapotrzebowanie na to spotkanie było 3-4 razy większe niż mogliśmy wpuścić. Były gorące telefony i chyba każdy w klubie to doświadczył. Musieliśmy niestety grzecznie odmawiać, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. Szacun dla wszystkich pracowników, wolontariuszy, bo wszystko robimy małymi kosztami i nakładami, ale najważniejsze że skutecznie. Pokazaliśmy, że takie imprezy możemy organizować, może jeszcze nie w skali Stadionu Śląskiego, ale jesteśmy w stanie organizacyjnie ugościć ekstraklasę. Wiadomo, że przy większym obiekcie potrzeba więcej osób, co wiąże się z kosztami, ale do tego etapu też dojdziemy, będziemy takie mecze organizować.

Sportowo po tym meczu jest większy smutek, czy jednak spokój, że nie ma przepaści?

Piętnaście miesięcy temu graliśmy jeszcze w trzeciej lidze. Teraz graliśmy z ekstraklasowiczem, który w lidze również stara się zdominować rywali. W pierwszej połowie może trochę odbiegaliśmy, ale po przerwie te różnice się już zatarły. Porażka 0:1 najbardziej boli, bo to jednak zawsze przegrana, w przypadku wyższego wyniku nie byłoby czym się jednak tłumaczyć. Zabrakło trochę szczęścia, może odrobinę jakości. Może zabrakło nam ciut szczęścia, może jednak sprzyja ono lepszym i Górnik o te kilka procent był lepszy. Gratulacje dla rywala, bo jak rasowy bokser, był o ten jeden cios lepszy. Wstydu jednak nie było, chłopcy dali z siebie wszystko, wiedzieli o co grają, było widać zaangażowanie, a po meczu duży smutek. A Janickiemu życzę, by jeszcze kilka tak pięknych bramek w życiu zdobył.

Rafał Janicki to jedna z twarzy znajomych po drugiej stronie.

Robert Dadok był w Chorzowie, w Stadionie Śląskim, ale też w kadrze Śląska go miałem. Rafał Janicki natomiast w Ruchu w Młodej Ekstraklasie grał przez pół roku. Wtedy chyba te woleje ćwiczyliśmy, miałem z nim parę treningów. A tak zupełnie poważnie, trzeba trzymać klasę w tych wzajemnych relacjach. Ruch i Górnik to kluby z 14. tytułami, jeden drugiemu nic nie zabierze z historii. Każdy musi robić swoje. Na boisku nie ma przyjaciół, ale poza nim trzeba się szanować...

Jest pewna ulga po tym spotkaniu?

Będzie teraz może trochę łatwiej. Kolejne mecze o równie dużym ładunku emocjonalnym nas jeszcze czekają, ale to przetarcie już za nami. Najtrudniejszy egzamin na początek, chyba zdany na piątkę z minusem. Zdecydowana większość rzeczy wyszła bardzo dobrze. Nawet prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka Szulik chwaliła naszych kibiców, bo jest chyba za co. Jak się słyszy takie słowa od osoby wspierającej rywala, to jest to miłe.

Prezydent Chorzowa był też na meczu?

Był wiceprezydent miasta, Marcin Michalik.

Nowego młodzieżowca w Ruchu już nie będzie?

Nie. Mieliśmy dopinany temat Daniela Szelągowskiego z Rakowa Częstochowa, było bardzo blisko tego transferu, ale jednak Raków zdecydował, że zostaje on w klubie. Pół ligi się o niego biło, z naszej strony było prawie wszystko dopięte. Szkoda, ale takie prawo Rakowa. Walczyliśmy o niego, bo ma już swoje doświadczenie w ekstraklasie, ale my też mamy fajną młodzież, trzeba dawać jej szanse. Tomek Wójtowicz sobie radzi, są kolejni. Jeśli się nie podlewa, to nie urośnie, więc trzeba tej młodzieży dawać minuty.

Na rynku brakuje młodzieżowców na wahadło, czy jednak stawki są tak wygórowane, że w tym momencie się wstrzymaliście?

Wiadomo, że młodzieżowiec z zewnątrz kosztuje dużo więcej niż nasz zawodnik. Ja też patrzę na to wszystko trochę jako trener, bo na boisku wolę grać swoimi chłopakami. Jeżeli ma jednak przyjść do klubu zawodnik, który będzie dużo lepszy od tych, którzy są w drużynie, to dla dobra całej ekipy trzeba tak zrobić. Trzeba patrzeć więc trochę szerzej. Nawet ci zawodnicy, którzy do nas przyszli latem z drugiej ligi, pokazali, że nie przyszli tutaj dla kasy. Chcą grać w tym klubie, rozwijać się razem z Ruchem, grać przy takiej publice. Szacunek dla nich za taką postawę, że tutaj są.

Spoglądacie w klubie na tabelę pierwszej ligi?

Spokojnie, jest wiele ekip, które będą w czołówce i jednocześnie będą tracić punkty. Na razie wygląda to tak, że każdy może wygrać z każdym. Nie było chyba w ostatnich latach rozgrywek, w których wyniki były tak nieprzewidywalne. Dyspozycja dnia decyduje, trochę szczęścia, jakości. Kto będzie grał konsekwentnie, ten awansuje. Najrówniejsza forma fizyczna i ławka będzie również mieć duże znaczenie. My zrobiliśmy latem wszystko, by mieć szeroką kadrę. Dobrze to teraz wygląda. A wierzę, że będziemy grać jeszcze skuteczniej, bo mamy chyba najwyższy współczynnik spodziewanych bramek. Jak będziemy w stanie czasem pod bramką dołożyć nogę, to będzie jeszcze lepiej.

Jest zaskoczenie takim obrotem sprawy w tabeli?

Ja jestem zaskoczony. Od samego początku, od trzeciej ligi, wiele osób patrzy, kiedy Ruch się zatrzyma. A my cały czas przebijamy te sufity głową. Finanse cały czas nie są u nas duże. W drugiej lidze byliśmy poniżej środka, teraz jesteśmy na szarym dnie, jeżeli chodzi o utrzymanie kadry. To jest jednak zespół po gospodarsku stworzony. Wzięliśmy charakternych ludzi, którzy chcą coś pokazać i udowodnić. Mają tu bardzo dobrą wędkę, ale na razie nie mają ryb. Muszą je łowić na boisku. Wszyscy jednak wiedzą o co grają, każdy jest zmotywowany. Charakterologicznie dobieraliśmy chłopaków do tej szatni i DNA w tej ekipie było dobierane w odpowiedni sposób. Zimą większych zmian już nie będzie, raczej kosmetyczne, ale trzymamy rękę na pulsie. Latem zrobiliśmy transfuzję, była chyba ona słuszna, co pokazują wyniki. Musimy się tego trzymać dalej, tym bardziej, że w tej ekipie są jeszcze rezerwy. Trzeba zgrywać zespół, bo tu jest potencjał, tak by były coraz większe automatyzmy i wyczucie w grze.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również