Gaśnie światło dla rudzkiego sportu? "My się zwijamy"

05.01.2020

Bardzo trudne czasy czekają ludzi zajmujących się sportem w Rudzie Śląskiej. Pod koniec grudnia na sesji Rady Miasta radni przegłosowali projekt budżetu, w którym na wsparcie dla klubów i organizacji sportowych zarezerwowano... 300 tysięcy złotych. Nawet na dzieci i młodzież władze nie spojrzały przychylniejszym okiem. Patrząc na to, jak wiele jest chętnych na ten maleńki torcik dla większości może to oznaczać koniec działalności.

Zygmunt Taul/Ruch Radzionków

- To nas praktycznie zabija. Nie mamy możliwości wystartowania w czwartej lidze, bo nie mamy na bieżące potrzeby. My nie mamy co myśleć o rozwoju, my się zwijamy – grzmi Dariusz Dobiech, prezes piłkarskiej Slavii.

Odgórne rozstrzygnięcia na szczeblu rządowym

- Problemy, z którymi się borykamy, spędzają obecnie sen z powiek większości prezydentom miast, burmistrzom i wójtom w całej Polsce. Są one konsekwencją "odgórnych" rozstrzygnięć podjętych na szczeblu rządowym i parlamentarnym. Zmiany w prawie spowodowały z jednej strony wielomilionowe obciążenia dla budżetu, a z drugiej znaczące ubytki w dochodach. Z tego powodu musieliśmy zrezygnować z wielu potrzebnych zadań (...). Poza tym radykalnie ograniczyliśmy wydatki bieżące. Nie było jednak innego wyboru – pisała tuż po głosowaniu budżetowym na swoim profilu fb prezydent Rudy Śląskiej, Grażyna Dziedzic. Władze Rudy Śląskiej przyjęły budżet w którym na sport znalazło się 300 tysięcy złotych na małe „granty”, a kluby mogą się starać o wsparcie w wysokości 10 tysięcy złotych. A to też dopiero po poprawce. Początkowo na sport, również na najmłodszych, nie planowano przeznaczyć złamanego grosza.

- Każdy z nas rozumie sytuacje miasta, w wielu innych jest jednak podobnie. A żadne miasto na śląsku nie postąpiło tak, jak Ruda Śląska – mówią jednym głosem prezesi rudzkich klubów. Sternicy zarzucają włodarzom miasta, że na inne cele środki się znajdują. - Na przykład na profilaktykę alkoholową w ubiegłym roku pieniędzy nie było, w tym roku, przecież tak kryzysowym, kasa jest – argumentuje Dobiech. Trzeba jednak dodać, że za tegorocznym budżetem, tak radykalnie niekorzystnym dla sportu, głosowali niemal wszyscy radni, również opozycyjni.

Kto kogo ma utrzymywać?

Po cięciach w najgorszej sytuacji są kluby, które muszą utrzymywać własne obiekty. To między innymi piłkarska Slavia, ale też Zgoda Bielszowice, która gra w pierwszej lidze piłki ręcznej. Tam na miesięczne utrzymanie obiektów zimą potrzeba około 20 tysięcy złotych. - Sami za to płacimy. W pierwszej kolejności musimy zawsze myśleć o utrzymaniu bazy. My nie mamy na wodę, na bieżące opłaty związane ze stadionem. Realne jest nasze wycofanie z rozgrywek, bo luka powstała po braku środków z miasta będzie zbyt duża. Nie zagospodarujemy jej wyłącznie pomocą od sponsorów, nie w sytuacji, gdy musimy myśleć o obiektach – mówi Dobiech. Łącznie z takim problemem zmaga się sześć rudzkich klubów.

Prezes Slavii rzuca pomysł, ale jedynie w gorzkim tonie, że może wszystkie kluby będą grać na miejskich obiektach. - Wtedy będzie odrobinę łatwiej – dodaje. Tyle, że władze w ostatnich tygodniach wprowadziły klubom... odpłatność za korzystanie z miejskich obiektów. Nie wynosi ona złotówkę, jak chociażby w wielu innych miastach. Nie są to co prawda duże stawki, kluby mogą liczyć na bonifikaty... - Ale skoro my nie dostajemy dotacji na dzieci, a miasto chce od nas kasę za treningi, to nie wiem kto tu jest dla kogo – mówi Arkadiusz Grzywaczewski, prezes Gwiazdy Ruda Śląska.

Sytuacja z budżetem już mocno odbija się na klubach, które są w trakcie sezonu. Gwiazda, która gra w Futsal Ekstraklasie rozwiązała umowy z wszystkimi zawodnikami, trenerami fizjoterapeutami, czy kierownikami. - Kto chce zostać ten właściwie będzie dokładał do interesu, bo musi dojechać, a od nas nie dostanie, bo kasy nie ma – rozkłada ręce prezes Gwiazdy, który przyznaje, że ma jeszcze miesięczny poślizg wobec zawodników. Z klubu już odeszło 5-6 graczy. - Na Puchar Polski jedzie 9-10 zawodników, młodzieżowców i juniorów. Chcemy dograć sezon do końca w Futsal Ekstraklasie, bo jak się wycofamy, to będziemy musieli zaczynać od drugiej ligi, gdzie mamy rezerwy... a z nimi właściwie też nie wiemy co się podzieje. Klub ma w tym sezonie 20-lecie, wycofanie drużyny byłoby żenadą. Chociaż nie ma pieniędzy, to łudzimy się jeszcze, że kasa się pojawi.

Tadeusz Danisz: "Rozumiem władze Rudy Śląskiej, ale..."

W pierwszych miesiącach roku jedyną szansą dla klubów ma być 300 tysięcy grantu, ale dla jednego klubu maksymalnie zostanie przeznaczone 10 tysięcy. - Średnio pewnie przypadnie około 8 tysięcy – dodaje Grzywaczewski. - W naszym wypadku 10 tysięcy maksymalnie zabezpieczy podstawowe potrzeby, to jest licencje klubowe i zawodnicze. Musimy polisę klubową zawrzeć, księgową opłacić. Ta kwota nam pomoże w pierwszych miesiącach, ale nie załatwi sprawy. Będziemy czekać, zaniżać koszty, będziemy chcieć organizować mistrzostwa Śląska u siebie, tak by nigdzie nie jeździć, ale całego roku tak się nie da wytrzymać – mówi wiceprezes i trener Slavii Ruda Śląska, tyle, że tej zapaśniczej, Tomasz Garczyński.

Składka jak podatek

W kolejnym kwartale 2020 roku ma być ciut lepiej. Wtedy pieniądze z podatków mają wrócić do miast. - Ale kluby nie mogą tak żyć, licząc, że może za pół roku pieniądz się znajdzie. Jeżeli zobowiążemy się płacić, to będziemy się musieli z tego wywiązać. A jeżeli zasłużone kluby pochowamy, to nawet gdy miliony przyjdą do Rudy Śląskiej, nie reaktywujemy tego – mówi Dobiech. - Zapożyczyć się na ten najtrudniejszy czas teraz? Ja miałbym obawy – mówi Tomasz Garczyński, który przyznaje, że dla kilku klubów ewentualna kasa wiosną to może być za późno. - Przykładowo dla Zgody, która ma swoją bazę, 10 tysięcy złotych to jest nic...

Wyjściem z sytuacji, i tak poniekąd przedstawiają to władze Rudy Śląskiej, ma być podwyższenie składek członkowskich. - W naszym wypadku składka musiałaby wynosić 200 złotych, bo trzeba utrzymać opłaty za węgiel, wodę, światło, trzeba opłacić gospodarza. Baza nas zabija. Rodzice takich opłat nie udźwigną. Władze miasta przedstawiają to w taki sposób, że rudzkie kluby nie mają poparcia społecznego. To teraz chyba wszyscy będą musieli wyemigrować. W najbliższym tygodniu będziemy dokładnie sytuację rodzicom przedstawiać – mówi Dobiech. W wielu klubach już składki członkowskie podwyższono. Ze stawki ok 40-50 złotych podwyższono do blisko 80-100 zł.

- My nie zamierzamy podwyższać składek – mówi Tomasz Garczyński. W klubie składka wynosi 30 złotych. - To trochę jest jak z podatkami. Ich podniesienie nie oznacza większych wpływów, bo zawsze ktoś może odejść. Wolimy by więcej osób trenowało za mniejszą kasę, niż mniej za większą – tłumaczy. Slavia zawsze słynęła z bardzo dobrej pracy z młodzieżą. W klubie stawiali na szkolenie od najmłodszych lat i przynosiło to efekty. Klub w ubiegłym roku otrzymał z miasta 190 tysięcy złotych dotacji na dzieci i młodzież oraz 120 tysięcy złotych dotacji na seniorów. W kwocie tej znalazły się też stypendia dla wyróżniających się rudzkich zapaśników i zapaśniczek, teraz i te zostały wstrzymane. - Trójka zawodników miała stypendia po dwa tysiące złotych. Oni z tego żyli zajmując się sportem zawodowo. Na szczęście mają też inne wsparcia, sponsorów i to nie jest ich jedyne źródło dochodu. Gorzej jest z młodzieżą, 15-16 osób, niektórzy dostawali po 100 złotych, to było dla nich na dojazdy na treningi. Teraz tego nie będą mieć. Wiadomo, jest 500+ itd., ale nie wszyscy rodzice patrzą tymi kategoriami – mówi Garczyński, który stara się nie tracić nadziei. - Próbują nas uspokajać ludzie z miasta, jakieś zapewnienia mamy, nawet na wręczeniu corocznych nagród do sportowców prezydent Krzysztof Mejer dawał do zrozumienia, że pieniądze się znajdą... Czekamy, bo nie mamy innego wyjścia, musimy być optymistami, ale nie wiemy na jakiej podstawie.

Ruda Śląska przeklęte miasto dla sportu?

Finansowanie sportu wszędzie wzbudza wielkie i gorące dyskusje, a w Rudzie Śląskiej już szczególnie. Sukcesów sportowych na poziomie seniorskim, które są przecież najlepszym argumentem w dyskusjach z władzami, nie ma. Trudno o nie jednak bez pieniędzy, i tak się koło zamyka. Druga część to jednak rozwarstwienie dzielnicowe i klubowe w samym mieście. Gdy do podziału tortu, coraz skromniejszego, jest chętnych kilkadziesiąt klubów, to zawsze jest więcej niezadowolonych niż zadowolonych. To powoduje niezadowolenie i brak jedności w samym środowisku. Rozdźwięk słyszalny jest nawet, gdy pytamy o opinie w sprawie decyzji budżetowej. I cały czas brak w mieście jednego liderującego klubu. - Coś w tym jest, że rudzki sport nie mówił nigdy jednym głosem, ale nawet gdy już kilka lat temu zawarliśmy porozumienie klubów piłkarskich odnośnie tego, który z nas jest tym liderem, to i tak władze tego nie przestrzegały – wspomina Dobiech.

Najbliższe dni i tygodnie będą decydujące. Kluby piłkarskie chcą prosić Śląski Związek Piłki Nożnej o to, by zostały wiosną zwolnione z opłat sędziowskich w rozgrywkach młodzieżowych. Same kluby również chcą się spotkać. - Bez udziału polityków, władz miasta. Musimy się zastanowić, co dalej, w którą stronę iść. Bo to, że władze olewały sport seniorski i bazę sportową w mieście, to jeszcze jesteśmy w stanie zrozumieć. Miały taką koncepcję, ale że sport dzieci i młodzieży również? To nie jest zadanie obowiązkowe miasta, ale jednak zadanie – dodają prezesi rudzkich klubów.

Slavia piłkarska w ubiegłym roku obchodziła stulecie istnienia, w tym klubie pierwsze kroki stawiał między innymi Ernest Pohl – jeden z najlepszych polskich piłkarzy! Stulecie istnienia obchodzą w 2020 roku Wawel i Grunwald, rok później Urania. - Spotykamy się z głosami wsparcia z całej Polski. Gdy inni słyszą, że nie przyznano na sport dzieci ani złotówki, to nie chcą wierzyć – dodaje Grzywaczewski. - Nawet jeżeli ktoś patrzy na to politycznie i powie, że za rudzkimi klubami nie stoi rzesza kibiców wyborców, jak za Górnikiem Zabrze czy Ruchem Chorzów, to trzeba jednak pamiętać, że w każdym jednym klubie jest rzesza dzieciaków. I rodziców. Ja w to cały czas nie wierzę – mówi Grzywaczewski.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również