Dwóch rannych w Tarnowskich Górach. Szansa uciekła pod... brzuchem

04.06.2018
- Zdarzył się błąd najlepszemu bramkarzowi w tej lidze. Andrzej Wiśniewski przez cały sezon bronił rewelacyjnie, a dziś piłka którą puścił pokrzyżowała nam plany - mówił po meczu ze Stalą Brzeg trener Gwarka Tarnowskie Góry, Krzysztof Górecko. 
Marzena Stanek / Gwarek Tarnowskie Góry
Sytuacja na szczycie III-ligowej tabeli grupy III wygląda na mocno zagmatwaną. Między pierwszą Ślęzą Wrocław a piątym KS-em Polkowice jest raptem dwa punkty różnicy. Na 3 pozycji plasuje się tarnogórski Gwarek. Mógł być liderem, ale w niedzielę nie udało mu się wygrać ze znajdującą się oczko niżej Stalą.

Przed sezonem to drużyna z Brzegu była stawiana w roli murowanego faworyta ligi. Pozycja wicelidera po jesieni była dla włodarzy Stali rozczarowaniem, dlatego zimą zespół po Krystianie Pikausie przejął dobrze znany na Śląsku z występów w Polonii Bytom Grzegorz Podstawek. Pod jego wodzą wyniki niezbyt się jednak zmieniły - Stal jak była tak jest w czołówce, ale na 3 kolejki przed końcem wciąż oglądała plecy lidera.

Stawka niedzielnego starcia była więc naprawdę spora - wygrany wskakiwał na pierwsze miejsce i pozostawał jednym z głównych faworytów do gry na szczeblu centralnym, przegrany mógł rozpoczynać budowę zespołu na nowy sezon. W pierwszej połowie minimalnie lepszy zdawał się Gwarek. O ile jednak gospodarzom w jakiś sposób udawało się niwelować brak w środku pola doświadczonego Grzegorza Fonfary, to już nieobecność w ataku Dawida Jarki widoczna była gołym okiem. W tej sytuacji na najgroźniejszego gracza tarnogórzan wyrastał Sebastian Pączko. 25-letni skrzydłowy raz za razem zapędzał się w pole karne przeciwnika, jeden z jego strzałów trafił nawet w słupek po podaniu od Kamila Cholerzyńskiego. - Coś ten mój celownik szwankuje, bo i kilka dni temu w Polkowicach miałem okazje do zdobycia gola. Wtedy przynajmniej udało się wygrać... - mówił były gracz bytomskich Szombierek i Polonii.

Tak naprawdę Gwarkowi pod bramką rywala po prostu brakowało argumentów. Stal pod tym względem wypadała jeszcze słabiej i gdyby nie kąśliwe uderzenie Dominika Bronisławskiego sprzed "szesnastki" niemal do końca pierwszej połowy nie odnotowalibyśmy zagrożenia pod bramką Andrzeja Wiśniewskiego. Niemal, bo gdy arbiter meczu przymierzał się już do zaproszenia obu zespołów na przerwę z pozoru niegroźne uderzenie oddał Damian Celuch. Golkiper gospodarzy zamiast złapać piłkę przepuścił ją pod brzuchem i jego zespół na przerwę schodził przegrywając 0:1. - Uciekła mu ta piłka gdzieś pod pachą, cóż - zdarzył mu się pierwszy taki błąd w sezonie. Po przerwie trochę piłek nam jednak wyciągnął - bronił kolegi z zespołu Pączko.

I faktycznie - po zmianie stron golkiper Gwarka miał ręce pełne roboty. Radził sobie z dwoma uderzeniami Marcina Nowackiego i jednym Dominika Bronisławskiego, ale... niewiele brakowało by sprezentował rywalowi drugiego gola. Na tyle długo zwlekał bowiem z wyprowadzeniem piłki ze swojego pola karnego, że w końcu zablokował go Maciej Szymkowiak, a futbolówka po tej kuriozalnej sytuacji o centymetry minęła słupek. Od tego momentu tarnogórzanie wzięli się do roboty. Sprzed pola karnego uderzał Patryk Timochina, raz po rzucie rożnym w dobrej sytuacji przeszkadzali sobie Adam Dzido i Paweł Juraszczyk. W 78. minucie nie popisał się Amin Stitou - bramkarz Stali źle wyszedł do górnej piłki, przegrał walkę z Adamem Dzido, a w sporym zamieszaniu najsprytniejszy był Bartłomiej Cymerys który doprowadził do remisu. Remisu, który tego dnia nie zadowalał absolutnie nikogo. - Ten wynik nikomu tutaj nic nie daje. Chcieliśmy wygrać my, chciała wygrać Stal i nikomu się nie udało. Chyba byliśmy troszkę lepsi, ale co z tego... - żałował Sebastian Pączko. Jego drużyna na dwie kolejki przed końcem do liderującej Ślęzy Wrocław traci tylko punkt, ale mająca tyle samo punktów co beniaminek druga w stawce Skra Częstochowa rozegrała dotąd jedno spotkanie mniej stając się niemal murowanym kandydatem do awansu.

- Awans robi się z zespołami dolnej części tabeli. Straciliśmy 17 punktów z przeciwnikami z ostatnich sześciu miejsc. Gdybyśmy tam punktowali, to z Brzegiem gralibyśmy "o pietruszkę". My potrafiliśmy punktować z najlepszymi, a z tymi słabszymi już nie - zauważa trener Górecko. - Chyba jesteśmy już poza grą, ale... trzeba do końca wierzyć. Mam zespół który chce, walczy do końca. A jeśli się nie uda, to gwarantuję że w kolejnym sezonie będziemy o niebo mocniejsi. - deklaruje tajemniczo szkoleniowiec rewelacyjnego beniaminka, który już ma pomysły na konkretne wzmocnienia swojego zespołu.

Gwarek Tarnowskie Góry - Stal Brzeg 1:1 (0:1)
0:1 - Damian Celuch 44'
1:1 - Bartłomiej Cymerys 78'

Gwarek: Wiśniewski - Dylong, Dzido, Cymerys, Śliwa - Sikora (53' Górka), Timochina (77' Jaworski), Cholerzyński, Konieczny (46' Juraszczyk), Pączko - Pach. Trener: Krzysztof Górecko.

Stal: Stitou - Jurek, Pożarycki, Sikorski, Kolanko - Cieślik, Zalewski (66' Gajda), Celuch, Nowacki (90' Lipiński), Bronisławski (87' Januszkiewicz) - Dychus (56' Szymkowiak). Trener: Grzegorz Podstawek.

Sędzia: Robert Parysek (Legnica)
Żółte kartki: Zalewski (Stal)
Widzów: 650

Przeczytaj również