#7 Ruch stoi nad przepaścią, a Rozwój wycofuje seniorów

01.01.2020

W lipcu przed ogromnymi problemami natury organizacyjnej i finansowej stanęło dwóch spadkowiczów z II Ligi, Rozwój Katowice i Ruch Chorzów. Oprócz tego z walką o fazę grupową Ligi Mistrzów pożegnał się Piast Gliwice, a na niższych poziomach rozgrywkowych doszło do kilku zaskakujących hitów transferowych. 

Rafał Rusek/PressFocus

Zanim zmagania na wszystkich poziomach szczebla centralnego rozpoczęły się na dobre, piłkarze Piasta wzięli udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów. W dwumeczu z BATE podopieczni Waldemara Fornalika przebyli drogę z „nieba do piekła”, bo o ile długimi momentami byli równorzędnym przeciwnikiem dla znacznie bardziej doświadczonych Białorusinów, awans z rąk wypuścili w wyjątkowo kuriozalnych okolicznościach. Odpadnięcie z BATE nie oznaczało jednak, że gliwiczanie pożegnali się z udziałem w europejskich pucharach. Piast trafił bowiem do drugiej rundy el. Ligi Europy, a rywalem Polaków została Riga FC. 

I to właśnie w pojedynku z zespołem ze stolicy Łotwy Piast odniósł historyczne, pierwsze zwycięstwo w Europie. „Niebiesko-czerwoni” wygrali, jednak ich postawa pozostawiała sporo do życzenia - w końcu obrona Piasta sama sprezentowała rywalowi dwa gole. Najpierw Marcin Pietrowski zdecydowanie zbyt słabo wycofał piłkę w stronę golkipera Piasta. Znacznie szybciej od Frantiska Placha do futbolówki dobiegł Roman Debelko, a Ukraińcowi pozostało jedynie umieścić ją w pustej bramce. Z kolei pod koniec meczu, gdy wynik wydawał się już być ustalony, w pozornie niegroźnej sytuacji Uros Korun zagrał piłkę głową w stronę swojej bramki. Defensor nie zauważył jednak, że bramkarz wybiegł w stronę linii pola karnego, przez co cała akcja zakończyła się samobójczym trafieniem Słoweńca. 

Poza wygraną 3:2 z Łotyszami, gliwiczanie nie mogli jednak zapisać lipca do udanych. Podopieczni trenera Fornalika przegrali z Lechią Gdańsk w walce o Superpuchar, a w dwóch pierwszych meczach Ekstraklasy wypuszczali cenne punkty w ostatnich minutach. Tym samym zamiast sześciu oczek na koncie, mistrz Polski zgromadził tylko jeden punkt. O trzy więcej w analogicznym okresie zdobył Górnik Zabrze, który najpierw zremisował w Płocku, by w pierwszym meczu u siebie skromnie pokonać Zagłębie Lubin. W obu wymienionych pojedynkach na listę strzelców wpisywali się tylko Hiszpanie - Igor Angulo i Jesus Jimenez. 

Przechodzimy do pierwszej ligi, a tam coraz odważniej na rynku transferowym zaczęło poczynać sobie Podbeskidzie. Tuż przed sparingiem z krakowską Wisłą, nowymi „Góralami” zostali ogłoszeni Kornel Osyra oraz Martin Polacek, czyli zawodnicy, mający za sobą przeszłość w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na zatrudnienie doświadczonego bramkarza zdecydowano się również w Jastrzębiu, a konkurentem o miejsce w składzie dla Grzegorza Drazika został Mariusz Pawełek. Trzykrotny mistrz Polski podpisał z pierwszoligowcem roczny kontrakt. 

Do sporej zmiany, ale już w pionie zarządzającym klubem, doszło w tyskim GKS-ie. Nowym prezesem piłkarskiej sekcji klubu (wyodrębnionej ze spółki Tyski Sport S.A) został Leszek Bartnicki, który tę samą funkcję pełnił już w trzecioligowym Motorze Lublin. - Praca w tym klubie jest dla mnie wyróżnieniem, ale również wielkim wyzwaniem. Specyfikę piłki nożnej poznałem z różnych stron. Pracując przy Edukacji 7 będę chciał wykorzystać swoje doświadczenie i wiedzę. Wierzę, że wspólnie możemy osiągnąć wiele sukcesów na każdej płaszczyźnie - przyznał Bartnicki na łamach oficjalnej strony klubowej pierwszoligowca. 

Okres wakacyjny był jednak najbardziej intensywny w dwóch klubach, które musiały pogodzić się z degradacją ze szczebla centralnego. Mowa o Rozwoju Katowice i chorzowskim Ruchu - zacznijmy jednak od klubu ze stadionu przy Zgody, bowiem w jego przypadku spadek okazał się być przysłowiowym gwoździem do trumny. O ewentualnej rezygnacji katowiczan z gry w trzeciej lidze mówiło się od dłuższego czasu. Choć podopiecznym Marka Koniarka udało się w poprzednim sezonie zwyciężyć w klasyfikacji Pro Junior System, a zespół zapracował na bonifikatę pieniężną w wysokości 1,1 miliona złotych, pieniądze nie wpłynęły na konto z powodu degradacji. Coraz większe problemy finansowe Rozwoju wynikały przede wszystkim z konieczności utrzymania stadionu, którego miasto Katowice nie zdecydowało się przejąć. Ostatecznie stowarzyszenie musiało zaprzestać swojego funkcjonowania przy Zgody, a klub poinformował na swojej stronie internetowej, że nie przystąpi do żadnych seniorskich rozgrywek w sezonie 2019/2020. 

- Ta trudna decyzja pozwoli ustabilizować sytuację klubu i w kolejnym sezonie, w składzie w jeszcze większym stopniu niż dotychczas złożonym z wychowanków, powrócić do rywalizacji na poziomie seniorów, zgodnie z przyjętymi w tym zakresie przepisami Polskiego Związku Piłki Nożnej. Mając świadomość, że powyższe rozwiązanie jest trudne, pragniemy zapewnić, że wynika z co najmniej kilkutygodniowej analizy sytuacji. Nie jest intencją klubu zaciąganie zobowiązań, z których nie będzie on w stanie się wywiązać, stąd w obecnej sytuacji podążenie niejako drogą Ruchu Radzionków, który znajdował się niemal w bliźniaczej sytuacji kilka lat temu. Niezależnie od powyższego klub podjął szereg działań ograniczających koszty, celem uzyskania stabilizacji finansowej – można było przeczytać w oficjalnym oświadczeniu Rozwoju. 

Przy Cichej wiele również wskazywało na to, że i Ruch nie zdoła przystąpić do rozgrywek III Ligi. Sytuacja w Chorzowie zaczęła zmierzać do najgorszego, a pracownicy, sztab szkoleniowy oraz zawodnicy klubu rozpoczęli strajk. Na spotkaniu wymienionych podmiotów z mediami można było odczuć przede wszystkim bezradność, związaną m.in. z brakiem wypłat, brakiem zabezpieczenia medycznego, ubezpieczeń, a nawet strojów dla piłkarzy. Wówczas wydawało się, że na wprowadzenie jakiegokolwiek planu naprawczego jest już za późno, a wobec skrajnego braku płynności finansowej konieczne będzie wprowadzenie spółki w stan upadłości. - Są ludzie którzy chcą pomagać, podpowiedzieć. Wokół Ruchu wciąż jest wielu pasjonatów. Są jeszcze przepisy prawa. Najgorszy z nich mówi o tym, czego sobie w ogóle nie wyobrażam. O tym, że miałbym jako wiceprezes gasić światło, czyli zgłaszać wniosek o upadłość. Mówię o tym, ale nie chcę o tym myśleć. Wierzę, że przy pomocy opatrzności Bożej w ciągu kilku najbliższych dni coś się stanie, ktoś się obudzi i w końcu postawimy Ruch na nogi - mówił rozgoryczony prezes „Niebieskich”, Marcin Waszczuk.

Wszyscy przy Cichej zaczęli zatem czekać na cud (szerzej na temat buntu pracowników Ruchu napisaliśmy w tym miejscu) i choć wiceprezes zapowiadał, że kilka dni po konferencji zaległe pieniądze pojawią się na kontach, do niczego takiego ostatecznie nie doszło. Chwilowym ratunkiem dla „Niebieskich” miało się zatem okazać wsparcie od miasta, polegające na zmianie harmonogramu w ramach umowy o promocję przez sport. 

W Chorzowie trwało poszukiwanie choćby złotówki do uratowania spółki, natomiast inny śląski klub, Polonia Bytom, postanowił po awansie mocno zaskoczyć ligową konkurencję. Włodarze beniaminka III Ligi dość szybko zbudowali mocną kadrę, wzmacniając ją za sprawą pozyskania Przemysława Mizgały, Michała Bedronki czy Dawida Krzemienia. Dodatkowo nowe kontrakty z zespołem podpisali Łukasz Matusiak, Patryk Stefański oraz Norbert Radkiewicz, którzy wymiernie przyczynili się do wywalczonego w czerwcu awansu. - Chcemy, by piłkarze Polonii nieśli w Polskę wieść o tym, że w naszym mieście pracuje się dobrze i z pomysłem. To będzie procentowało w przyszłości i podziała na wyobraźnię kolejnych ambitnych graczy - przyznawał w rozmowie z naszym portalem dyrektor sportowy Polonii, Tomasz Stefankiewicz. W siedzibie „niebiesko-czerwonych” nie obyło się jednak bez sporych zaskoczeń. Promocja na czwarty poziom rozgrywkowy nie wystarczyła, by na stanowisku trenera utrzymał się Marcin Domagała. Jego następcą został Kamil Rakoczy, poprzednio pracujący w Ruchu Radzionków. 

Jeśli działania transferowe Polonii zaczęły robić wrażenie, to co powiedzieć o beniaminku IV Ligi, Odrze Wodzisław? Przy Bogumińskiej włodarze podeszli do letniego okienka z naprawdę sporym, jak na możliwości klubu rozmachem, pozyskując sporą ilość zawodników z przeszłością na szczeblu centralnym. Transfery Bartosza Pikula, Sławomira Musiolika oraz Mateusza Słodowego robiły wrażenie, ale Odra dopiero czekała na odpalenie prawdziwej petardy. I gdy udało się już załatwić wszystkie konieczne procedury, nowym zawodnikiem czwartoligowca został ogłoszony Emmanuel Sarki. 31-letni skrzydłowy ma na swoim koncie blisko 70 rozegranych spotkań w Ekstraklasie, a także w występy w najwyższych klasach rozgrywkowych w Izraelu oraz Belgii. I choć niektórym mogło się wydawać, że Haitańczyk na Śląsku będzie jedynie odcinał kupony od dawnej sławy, transfer ten potwierdził spore możliwości odradzającego się klubu.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również