Scenariusz jak z koszmaru. Raków za burtą!

25.08.2022

Raków Częstochowa był dotychczas zdecydowanie najlepiej grającą z polskich drużyn w tegorocznej edycji europejskich pucharów. Był, bo choć w dwumeczu miał sporo momentów, by zamknąć go na swoją korzyść, ostatecznie w dramatycznych okolicznościach wypada za burtę.

Łukasz Sobala/PressFocus

Po pierwszym meczu mimo zwycięstwa podopieczni trenera Marka Papszuna czuli spory niedosyt. Zagrali niemal koncertowo, pokonali brylującą w ostatnich sezonach na europejskich boiskach Slavię 2:1, ale - po pierwsze - nie wykorzystali okazji na to, by dobić rywala, po drugie - na ich niekorzyść regularnie mylił się arbiter, nie dyktując rzutów karnych które należały się "jedenastce" spod Jasnej Góry.

Od początku rewanżowego starcia prażanie wyglądali na zespół, który wyciągnął wnioski z pierwszego dwumeczu i będzie wieszać poprzeczkę rywalowi jeszcze wyżej, niż przy Limanowskiego. Czujny był jednak Vladan Kovacević, który wrócił między słupki w miejsce młodego Kacpra Trelowskiego. Doświadczenie Bośniaka przydało się choćby w 15. minucie, gdy z błędu Milana Rundicia omal nie skorzystał Moses Usor. Golkiper Rakowa zdecydowanie więcej pracy miał po przerwie, choć pewnie gdyby po strzałach Iviego Lopeza (najpierw obronił Mandous, a dobitka trafiła w słupek), lub Valeriana Gvilii (futbolówka znów otarła się o obramowanie bramki gospodarzy) częstochowianie objęli prowadzenie, gospodarze po przerwie nie mieliby tak wiele energii do odrabiania rosnących strat.

Doskonałą okazję na zamknięcie dwumeczu miał również wprowadzony w przerwie za Bartosza Nowaka Mateusz Wdowiak. Minął już nawet Mandousa, ale z ostrego kąta zamiast między słupki, trafił w boczną siatkę. Od tego momentu rozpoczął się horror ekipy Papszuna. W 62. minucie Ivan Schranz zagrał do wbiegającego w pole karne Mosesa Usora, a ten celnym uderzeniem wyrównał stan rywalizacji. Czesi podkręcili tempo i tylko Kovaceviciowi częstochowianie zawdzięczali, że o losach awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji miała zdecydować dogrywka.

Intensywność, z jaką toczyło się spotkanie sprawiło, że Raków wyraźnie opadał z sił. Momentami udawało mu się co prawda przenieść grę na połowę przeciwnika, częściej był jednak zmuszony do rozpaczliwej obrony rezultatu. Kiedy wydawało się, że o losach dwumeczu zadecydują rzuty karne, w polu karnym przyjezdnych krycie zgubił Ivan Schranz, który celną główką po dośrodkowaniu Petera Olayinki wkaował futbolówkę do siatki zrozpaczonych wicemistrzów Polski.

Slavia Praga - Raków Częstochowa pd. 2:0 (1:0, 1:0)

1:0 - Moses Usor 62'
2:0 - Ivan Schranz 120'

Slavia: Mandous - Masopust (55' Lingr), Ousou, Santos - Doudera (55' Schranz), Holes, Sevcik (94' Tiehi), Traore, Jurasek (80' Dorley) - Usor (77' Provod), Tecl (55' Olayinka). Trener: Jindrich Tripsovsky.

Raków: Kovacević - Svarnas (112' Racovitan), Arsenić, Rundić - Tudor, Gvilia (90' Czyż), Papanikolaou (111' Berggren), Lopez, Nowak (46' Wdowiak), Kun (96' Kochergin) - Musiolik (46' Gutkovskis). Trener: Marek Papszun.

Sędzia: Craig Pawson (Anglia)
Żółte kartki: Sevcik, Dorley, Provod, Olayinka (Slavia), Rundić, Arsenić, Tudor, Wdowiak, Lopez (Raków)
Widzów: 19 370

Przeczytaj również