Gram w Ruchu, drużyna wygrywa, idziemy na awans, czyli Kasolika spojrzenie na świat

28.10.2020

Piłkarze chorzowskiego Ruchu mogą aktualnie pochwalić się serią sześciu zwycięstw z rzędu, dzięki której powiększyli swoją przewagę nad drugą Ślęzą Wrocław do pięciu punktów. Jednym z głównych filarów rozpędzonego lidera z Cichej jest Konrad Kasolik, skuteczny nie tylko pod własną bramką, ale również w polu karnym rywali. - Zawsze pod bramką przeciwnika potrafiłem się znaleźć – uśmiecha się środkowy defensor Ruchu.

Marcin Bulanda/PressFocus

Kasolik golem strzelonym w wygranym 3:2 meczu ze Stalą Brzeg zrównał się w dorobku z Łukaszem Janoszką, których w ostatniej kolejce dogonił jeszcze Mateusz Winciersz. Wspomniani zawodnicy mają teraz po trzy bramki na swoim koncie, a więcej goli mają od nich jedynie Mariusz Idzik oraz Michał Mokrzycki. - Zawsze potrafiłem znaleźć się pod bramką rywala, już wcześniej potrafiłem strzelić gola. Jestem wysoki, czuję się pewnie w w szesnastce rywala. Na pewno bramki cieszą, jest to jakiś plus przy mojej grze – mówi obrońca, który w sobotę wyrównał swój najlepszy wynik strzelecki z gry w Sole Oświęcim. - Teraz liczę, że poprawię rekord. Koledzy w szatni jeszcze nie żartują z tego wyniku, nie ma jakiejś szydery. Chyba wierzą we mnie – dodaje z uśmiechem.

Sytuacja była o tyle utrudniona, że w meczu ze Stalą Kasolik musiał zagrać jeszcze w specjalnej masce z racji złamanego nosa. - Nie było to komfortowe, ale można było się przyzwyczaić – mówi defensor, który kontuzji doznał na treningu przed meczem z ROW Rybnik. - Do zdarzenia doszło podczas turnieju siatkonogi – opowiada 23-latek.

Wsparcie od kibiców

Pochodzący z Kęt zawodnik lubi podkreślać, gdzie stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. - Jestem wychowankiem miejscowego Hejnału. Czasem tam wpadam na mecze, do chłopaków, życzę im jak najlepiej – dodaje z dumą, a fakt, że obecnie gra w Ruchu ma niemałe znaczenie dla jego otoczenia w rodzinnym mieście. - Kęty kibicują Ruchowi. Czasem na trybunach, czy nawet na meczach wyjazdowych rozpoznaję chłopaków z Kęt. Przywitamy się zawsze, przybijemy piątkę. Widzę, że aktywnie działają – a nasz rozmówca do tej aktywności również się przyłącza. Listonosz – kibic Ruchu, a jakże – poprosił go ostatnio o książkę o początkach legendarnego klubu.

Jako młody zawodnik Kasolik próbował swoich sił w Podbeskidziu, z którego odszedł w 2015 roku. - Widziałem, że nie łapałem się do drużyny, stać mnie było na więcej, nie było tam planu na mnie – Kasolik po niepowodzeniu w Podbeskidziu po raz pierwszy poszedł do Soły. Sportowo czas w Oświęcimiu może pozytywnie wspominać (- To był przeskok z piłki juniorskiej do seniorskiej, ale poradziłem sobie z tym – mówi), ale gorzej było ze sferą organizacyjną. Klub z Oświęcimia z czasem właściwie się rozpadł, a nasz rozmówca swoich sił próbował w Lublinie i Rekordzie. Po roku wrócił ponownie do Oświęcimia. - Były tam różne sytuacje. Opóźnienia w płatnościach były spore, ale ja byłem studentem. Ale trener Łukasz Surma nam powtarzał, że liczy się praca wykonywana każdego dnia, nie można jej olewać, trzeba dawać z siebie 110%. I to przyniesie efekt – osoba trenera Surmy w tej historii jeszcze się pojawi.

Wzorców piłkarskich młody Kasolik nie musiał daleko szukać. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych w trzecioligowym Hejnale grał bowiem jego ojciec, Jerzy. - Prawy obrońca, czasem lubił się zapędzać do przodu, ale w tamtych czasach obowiązywała żelazna defensywa. Przede wszystkim musiał pilnować tyłów – opisuje charakterystykę ojca Konrad, który co prawda nie poszedł w ślady taty, ale w przeszłości był również próbowany na prawej stronie. - Ja nigdy nie czułem się tam jednak najlepiej. Nie jestem taki zwrotny. Wolę środek defensywy, gdzie można się przepchnąć, wygrać głowę – dodaje. Dzisiaj może natomiast liczyć na wsparcie taty. - Czasem to jest wsparcie, a czasem wskazówki, jak to kiedyś bywało. Te słynne „kiedyś to były czasy” - mówi z uśmiechem.

Nauki od byłego piłkarza Ruchu

Najlepszy czas w Oświęcimiu Kasolik miał tuż przed przyjściem do Chorzowa, gdy w klubie z Małopolski pracował z Surmą. - Trener zrobił na mnie duże wrażenie. Przychodził do klubu w trudnym momencie, wszyscy skazywali nas na pożarcie. Pełno młodych zawodników, ale trener podjął się wyzwania, widział w nas potencjał. Ujmował nas tym, jak do nas przemawiał. Wsłuchiwaliśmy się w jego słowa. Wielkie wrażenie na nas zrobił – opowiada defensor "Niebieskich".

Rekordzista w liczbie występów w ekstraklasie odegrał zresztą dużą rolę w życiu 23-letniego defensora. To właśnie pod jego okiem Kasolik po raz pierwszy grał trójką stoperów. - Chyba w obu systemach czuję się dobrze. Przy trójce stoperów trzeba się rzecz jasna inaczej zachowywać, inaczej ustawiać, ale w obu systemach się odnajduję – dzisiaj w tym systemie gra również trener Łukasz Bereta. Surma miał także wpływ na zmianę barw klubowych ubiegłego lata. - Byłem zdecydowany na Ruch, ale rozmawiałem również o tym z trenerem. Przekonywał, że warto iść do Ruchu, że w klubie jest super atmosfera, że to teraz tylko chwilowe problemy i Ruch wyjdzie na prostą – wspomina.

Początki na Cichej jednak nie były łatwe. W Ruchu nie płacono, kibice prowadzili protest, natomiast "Niebiescy" na boisku pierwsze mecze przegrywali. - Pamiętam mecz na Ślęzie Wrocław, dostałem czerwoną kartkę... - wzdycha Kasolik. - Ale nie myślałem, by dzwonić do Surmy z pretensjami, co to mi za klub polecał – dodaje z uśmiechem. - Początek był ciężki, ale wiedziałem, że jak lecimy w dół, to się i odbijemy.

Tylko dwa duble

Te ostatnie słowa oddają chyba najlepiej naturę Kasolika. Jest źle? Nie martw się, będzie dobrze. - Staram się zarażać pozytywnym myśleniem inne osoby. Zresztą, jak może być inaczej. Śmiech to zdrowie, gram w piłkę, robię to co kocham. Gram w Ruchu, drużyna wygrywa, celujemy w awans i idzie wszystko ku dobremu. Czego chcieć więcej – pyta retorycznie. Pozytywną naturę dało się odczuć także podczas reklamy, w której wziął udział wraz z Mariuszem Idzikiem i Mateuszem Duchowskim. - Z Mariuszem mieliśmy wybrać kogoś trzeciego, wybraliśmy Mateusza. Nie stresowaliśmy się, były chyba tylko dwa duble w jednej czy dwóch scenach. Nie poszło nam źle? To już mamy plan B na życie, jeżeli na boisku nam się nie powiedzie – uśmiecha się... początkujący aktor.

Uśmiech na twarzach piłkarzy w szatni Ruchu gości obecnie często. Gdy jednak wszystko się układa jest to dość naturalne. - Ale podwaliny pod to przyszły rok temu, gdy mieliśmy trudny początek. Atmosfera tworzyła się w trudnych chwilach. Scementowaliśmy się porażkami, trudnymi chwilami. A dzisiaj faktycznie są tego efekty i wiele fajnych chwil – mówi.

W ostatnich dniach dobry nastrój opuścił jednak Kasolika. Blisko dwa tygodnie temu doszło do wybuchu gazu w domu jednorodzinnym w Kobiernicach, w którym zginęła jedna osoba. Rannych zostało kilka innych. - Poszkodowana w tym tragicznym wypadku została moja kuzynka i jej najbliżsi. Trzymam kciuki za wszystkich – mówi piłkarz Ruchu. Na poszkodowanych prowadzona jest zbiórka w tym miejscu (KLIK). – Każda złotówka się przyda. Trzymam kciuki i zachęcam do pomocy – dodaje na koniec.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również