Zima w Podbeskidziu, czyli śniegowa piłka, „Bila” dalej strzela i Roginić w rezerwach

22.01.2022

W iście zimowej scenerii piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała rozegrali pierwszy mecz sparingowy w 2022 roku, a także kontynuują przygotowania do bardzo ważnej z perspektywy walki o awans rundy wiosennej. Wiadomo już, że „Górali” w realizacji celu nie wspomoże Chorwat Marko Roginić, natomiast sztab szkoleniowy zostanie uzupełniony o nowego analityka.

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

Zanim pierwsze tegoroczne spotkanie Podbeskidzia rozpoczęło się na dobre, na liście strzelców pojawiło się nazwisko superstrzelca „Górali” z poprzedniego roku, Kamila Bilińskiego. Obecny lider klasyfikacji pod względem zdobytych bramek w Fortuna 1. Lidze, strzelił bowiem gola już po niespełna trzydziestu sekundach, dzięki czemu bielszczanie błyskawicznie wyszli na prowadzenie w wyjazdowym starciu z MFK Ružomberok. Mimo szeregu okazji w trakcie trwania spotkania, podopieczni trenerskiego duetu Jawny-Dymkowski nie byli już w stanie podwyższyć wywalczonego prowadzenia, a wręcz przeciwnie. 

Po szeregu zmian i wprowadzeniu znacznej ilości młodych piłkarzy na drugą połowę (na czele z urodzonym w 2006 Bartoszem Bierońskim i pomocnikiem z drużyny rezerw - Franciszkiem Liszką), bielszczanie mieli problem z odparciem ataków trzeciego zespołu ligi słowackiej. Ostatecznie podopiecznym Petera Struhara udało się odrobić powstałe straty z nawiązką i przy okazji potwierdzić przypiętą im przed rozpoczęciem rywalizacji łatkę faworyta. W końcu nie dość, że MFK ma za sobą naprawdę udaną jesień w swoich rozgrywkach, to jest obecnie na nieco innym etapie przygotowań niż bielscy „Górale”. W końcu potyczka z pierwszoligowcem była dla niego już czwartym rozegranym sparingiem w 2022 roku. 

- Wcześniej rozegraliśmy tylko gierkę wewnętrzną. Sporo pracy na pewno jeszcze przed nami i sporo musimy jeszcze poprawić. Jesteśmy po dwóch tygodniach treningów, pracujemy dużo z piłką, ale skupiamy się również na pracy motorycznej - przyznał tuż po spotkaniu napastnik Kacper Wełniak, który na mocno zaśnieżonej murawie pojawił się wraz z początkiem drugiej połowy. Trzeba bowiem dodać, że spotkanie rozgrywane było w naprawdę ciężkich warunkach i parafrazując klasyka można przyznać, że w tym przypadku zima dość mocno zaskoczyła ligowców. - O ile w pierwszej połowie boisko było jeszcze akceptowalne oraz przyzwoite, w drugiej mocno sypnęło i mieliśmy do czynienia już z piłką śniegową - dodał z kolei trener Piotr Jawny.

Na słowackiej ziemi nieoficjalne debiuty w nowych barwach zaliczyli dwaj nowi młodzieżowcy w talii trenerów - Mateusz Lipp i Marcel Misztal, a także pozyskany z Flory Talinn bramkarz Matvei Igonen. I to właśnie do Estończyka należałoby skierować największe słowa pochwały, gdyż szereg jego interwencji w drugiej połowie uratował bielszczan przed wyższą porażką. - Matvei zaprezentował się bardzo pozytywnie, natomiast jeśli chodzi o młodzież, w ich przypadku musimy mówić o procesie aklimatyzacji i liczymy na to, że będą u nas notować postępy - przyznał szkoleniowiec Podbeskidzia z rozmowie z oficjalną stroną klubową. 

Warto jeszcze powiedzieć, że w trakcie piątkowego sparingu Podbeskidzie testowało bocznego obrońcę, który także mógłby pełnić przy Rychlińskiego rolę młodzieżowca. Mowa o 19-letnim Łukaszu Sewerynie - wychowanku Stadionu Śląskiego Chorzów, który przez 3,5 roku terminował w Stali Mielec. W trakcie trwania tego okresu, pochodzący z Jaworzna zawodnik zanotował 6 krótkich występów na poziomie Fortuna 1. Ligi, a także zanotował debiut na poziomie PKO Ekstraklasy. W grudniu 2020 roku piłkarz wszedł bowiem na ostatnie 23 minuty wyjazdowego spotkania z Pogonią Szczecin, przegranego przez mielczan 0:2. Niemal tyle samo minut Seweryn zaliczył także w trakcie ostatniej rundy jesiennej, pojawiając się z ławki podczas pucharowego spotkania z Wisłą Kraków. W styczniu br. obrońca został jednak wystawiony przez włodarzy Stali na listę transferową. 

Mówiąc o zawodnikach testowanych bądź tych, którzy zasilili już szeregi „Górali”, warto także wspomnieć o sytuacji piłkarza z pewnym sensie wyklarowaną przyszłością. O Marko Roginiciu w kontekście nieudanej jesieni powiedziano sporo - na warsztat bierzemy bowiem zawodnika, który zarówno w sezonie 2019/2020, jak i w kolejnej kampanii na poziomie PKO Ekstraklasy, należał do grona absolutnie kluczowych zawodników Podbeskidzia. Nic więc dziwnego, że po spadku „Górali” do 1. Ligi, imponujący walecznością chorwacki snajper miał chrapkę pozostać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jego usługami szczególnie miały być zainteresowane Pogoń Szczecin i Wisła Kraków, choć w tym drugim przypadku wiele było uzależnione od ewentualnego odejścia Felicio Brown Forbesa.

I tak jak Kostarykańczyk został przy Reymonta, tak i Roginić nie opuścił swojego dotychczasowego pracodawcy. I czy to przedłużenie współpracy wyszło obu stronom na dobre? W tej kwestii odpowiedzi wyjdą raczej negatywne, bo z jednej strony bielszczanom nie udało się sprzedać 26-latka za korzystną cenę, a sam Roginić w żadnym z meczów nie potrafił już nawiązać do swojej najlepszej formy. Dość powiedzieć, że napastnik tylko 6 jesiennych spotkań rozpoczął od pierwszej minuty, a także tylko dwukrotnie zdołał skierować piłkę do siatki. Dodatkowo wielu mogło mieć pretensje do zaangażowania piłkarza w trakcie spotkań, z którego wcześniej piłkarz wręcz słynął. Głównie dlatego zawodnik rozpoczął zimowe przygotowania z IV-ligową drużyną rezerw Podbeskidzia i pewne jest raczej to, że w pierwszym zespole już raczej nie zagra.

Jako że Roginiciowi pozostało jedynie pół roku do końca umowy, pion sportowy „Górali” chce wykorzystać ostatnią okazję na to, by móc go sprzedać. Wedle informacji Jakuba Białka z serwisu „Weszło”, Podbeskidzie oczekuje za 26-latka kwoty rzędu 300 tysięcy złotych, a jego usługami mają być zainteresowane cztery kluby z I Ligi oraz ekstraklasowa Stal Mielec. Jeżeli jednak strony nie dojdą do porozumienia, do końca kontraktu (czytaj do końca bieżącego sezonu) Roginić będzie graczem rezerw bielskiego klubu.

Poza Chorwatem, we wczorajszym sparingu z Rużomberokiem nie zaprezentowało się także pięciu innych graczy, co w swojej pomeczowej wypowiedzi podkreślił trener Piotr Jawny. - Przez przeziębienia czy drobne urazy naliczyliśmy aż dziewięciu podstawowych graczy, którzy dzisiaj nie mogli zagrać. Przez co niektórzy zagrali dziś pełne 90 minut, choć na tym etapie przygotowań zakładaliśmy, by zawodnicy rozgrywali jedną pełną połowę. I choć może wspomniane urazy nie są jakoś bardzo poważne, na pewno w obliczu kolejnych sparingów ci zawodnicy bardzo się nam przydadzą - powiedział 50-letni opiekun „Górali”, uwzględniając w swojej wypowiedzi takich graczy jak Dawid Polkowski, Mathieu Scalet, Daniel Mikołajewski czy Costa Nhamoinesu. 

Wiele wskazuje na to, że w bielskim klubie dojdzie także do wzmocnienia sztabu szkoleniowego. Wobec powrotu Adriana Oleckiego do trenowania rezerw Podbeskidzia, pierwszoligowiec postanowił znaleźć nowego analityka, a ich wybór padł na Sebastiana Szwedę, poprzednio zatrudnionego w AP KGHM Zagłębie Lubin. Trener, mający także piłkarską przeszłość w takich klubach jak Gwarek Ornontowice czy Skra Częstochowa, przebywa w Bielsku-Białej już od kilku dni i będzie odpowiadał przy Rychlińskiego za analizę treningu oraz najbliższego przeciwnika.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również