Z zaległością, ale lider. Dwie różne historie

30.11.2018

Pierwsza część rywalizacji w Bielskiej Lidze Okręgowej, z jednej strony dobiegła końca, ponieważ rozegrano 17. zaplanowanych kolejek. Z drugiej, pięć zespołów, w tym lider ze Skoczowa, ma do odrobienia zaległości. W przypadku rezerw Rekordu Bielsko-Biała wynika ona z przyczyn nietuzinkowych.

Lider i hegemon, ale...
Beskid Skoczów po poprzednim sezonie pożegnał się z grą w IV lidze, ale dużo wskazuje na to, że za nieco ponad pół roku ponownie będzie rywalizował na tym szczeblu. Podopieczni Kamila Sornata jesieni przegrali jeden mecz (rozegrany w miniony weekend), dwa zremisowali, w 14 pojedynkach stracili tylko 9 goli, zdobyli aż 62. Aktualnie mają trzy punkty przewagi nad wiceliderem z Dankowic i jedno zaległe spotkanie do rozegrania jeszcze w tym roku. – Nasz bilans fajnie się prezentuje. Chcemy grać widowiskowy i efektywny futbol, przyciągać swoją postawą na stadiony kibiców i to się nam udawało. Mamy oczywiście nad czym pracować, kilka elementów musimy poprawić, co pokazał mecz z rezerwami Rekordu, ale nasze założenia na boisku w dużej części realizowaliśmy – mówi trener Sornat, który stosunkowo niedawno był zawodnikiem Beskidu. – Za nami dopiero połowa drogi. Nie możemy w tym momencie zakładać, że uda nam się zrealizować cel – dodaje.

Przed Beskidem zaległy mecz z Góralem Żywiec. Spotkanie zaplanowano na jutro, co stanowi zapewne ewenement na tym szczeblu rozgrywkowym. – Do meczu przygotowywaliśmy się w oparciu o normalny cykl treningowy. Zawodnicy, po długiej rundzie, dostaną miesiąc wolnego – klaruje nasz rozmówca.

Raz jeszcze przywołujemy liczby obrazujące hegemonię skoczowian w lidze – 62 gole zdobyte, 9 straconych. – Niemal w każdym meczu musieliśmy grać w ataku pozycyjnym. Dominowaliśmy nad większością rywali biorąc pod uwagę posiadanie piłki, bo przeciwnicy nastawiali się na kontrataki. Dobrze prezentowaliśmy się w tym aspekcie, ale kilka elementów możemy poprawić. Popracujemy nad tym – zaznacza opiekun spadkowicza, zarazem lidera i głównego kandydata do awansu.



Dokooptowani po zamieszaniu
Rezerwy Rekordu Bielsko-Biała wygrały w poprzednim sezonie rywalizację w bielskiej A-klasie. Wobec budzących wątpliwości interpretacji przepisów awans na wyższy szczebel drużynie został jednak odebrany. "Rekordziści" odwołali się od decyzji Związkowej Komisji Odwoławczej Śląskiego ZPN i Wydziału Gier i Dyscypliny Śląskiego ZPN do Najwyższej Komisji Odwoławczej Polskiego Związku Piłki Nożnej, która pozytywnie rozpatrzył skargę kasacyjną klubu. W związku z tym Wydział Gier Beskidzkiego OZPN postanowił przywrócić Rekord II, początkiem września, do rozgrywek Bielskiej Ligi Okręgowej. Podopieczni Szymona Niemczyka po kilku tygodniach spędzonych w A-klasie zostali zatem „przeniesieni” do „okręgówki”, w której radzili sobie jesienią dobrze. Aktualnie zajmują 8. pozycję w tabeli z dorobkiem 28 punktów. Do rozegrania mają dwa zaległe mecze, z jednym rywalem zmierzą się jeszcze w tym roku (jutro zagrają z innym beniaminkiem - Sołą Rajcza na jej terenie). – Moim zdaniem dobrze weszliśmy w rywalizację w „okręgówce”. Świadczy o tym nasza boiskowa postawa, świadczą wyniki. Udowodniliśmy, że zasługiwaliśmy na awans – podkreśla opiekun rezerw Rekordu.

Jak to w przypadku „dwójek” bywa o jej sile stanowi z jednej strony młodzież, z drugiej zawodnicy „schodzący” w pierwszego zespołu. – Dla naszych wychowanków "okręgówka" to świetny poligon doświadczalny i odpowiednie miejsce do stawiania pierwszych kroków w seniorskiej piłce. Młodzież dobrze się spisuje. Ilość zdobytych punktów i bramek oraz miejsce w tabeli wskazują na to, że odnalazła się na tym poziomie. Oczywiście zdarzały się mecze, podczas których wspierali nas gracze pierwszego zespołu, w mniejszym bądź większym zakresie, ale to młodzi piłkarze częściej i w większym stopniu stanowili o obliczu drużyny. Jest wśród nich kilku, na których zawsze mogłem liczyć – podsumowuje trener Niemczyk, którego podopieczni ową tezą potwierdzili w miniony weekend pokonując na wyjeździe, w młodzieżowym zestawieniu, lidera ze Skoczowa 3:1. – Wzorowy mecz pod względem realizacji założeń. Oczywiście, że Beskid Skoczów miał przewagę optyczną, częściej był przy piłce, pozwoliliśmy im na taką grę, nastawiając się na kontratak i taka strategia świetnie się sprawdziła – powiedział na łamach klubowej strony opiekun "dwójki" Rekordu po niespodziwanym zwycięstwie. 



Historia zobowiązuje?
BSK Stal Bielsko-Biała do niedawna należał do wiodących zespołów w III lidze. Poprzedni sezon zakończył na 10. pozycji. W latach wcześniejszych było dużo lepiej. Systematycznie drużyna kończyła rozgrywki w ligowej czołówce. Wobec problemów natury organizacyjnej latem skład dosłownie rozsypał się. Do zmagań w „okręgówce” BKS przystąpił w zupełnie innym zestawieniu personalnym. Jedynym spoiwem pomiędzy tym co było a powstało jest kierownik Jan Linnert. Nowy „twór” zorganizowano podczas krótkiego, wakacyjnego okresu przygotowawczego. – Przed sezonem nikt nie wiedział, co się wydarzy. Towarzyszyła nam wielka niewiadoma. Wróciłem do klubu, w którym się wychowałem. Prowadzenie pierwszego zespołu BKS-u to dla mnie powód do dumy. Nie ukrywam jednak, że stanąłem prawdopodobnie przed najtrudniejszym wyzwaniem odkąd pracuję jako trener. Budowaliśmy drużynę od podstaw, szukaliśmy zawodników, którzy w trudnym momencie nam pomogą. Do klubu wróciło sporo piłkarzy związanych z nim w przeszłości na różnych etapach – przybliża sytuację w Stali po zmianach trener Mirosław Szymura.

BKS rundę jesienną zakończył z dorobkiem 35 punktów na 4. miejscu. – Przed startem rundy założyliśmy sobie zdobycie 30 punktów i wywalczenie pozycji w pierwszej szóstce, co moim zdaniem taki dorobek miał gwarantować. Jesteśmy natomiast bliżej podium. Ktoś może mi zarzucić, że jako trener BKS-u cieszę się z czwartego miejsca w "okręgówce". Ciągle jesteśmy postrzegani jako zespół III-ligowy, a tak naprawdę nic po nim nie zostało, nie ma w klubie żadnego zawodnika z poprzedniego sezonu. Gdybyśmy nazywali się inaczej, a nie BKS, to bylibyśmy uważani za rewelację rundy. To jest sukces tego zespołu i klubu. Podnieśliśmy się pod względem sportowym, BKS mógł wylądować w B-klasie, i organizacyjnym. Naszą siłą jest kolektyw i świetna atmosfera. Przy wsparciu kibiców, którego potrzebowaliśmy głównie podczas pierwszych kolejek, zbudowaliśmy solidny zespół, który uwierzył w siebie. Frekwencja podczas treningów była wysoka, do zaangażowania zawodników nie mogę mieć zarzutów. Myślę, że gra dla BKS-u, klubu z tradycjami i bogatą historią mobilizuje – wyraża opinię szkoleniowiec Stali.

autor: Krzysztof Biłka

Przeczytaj również