Z kibicami na trybunach i z polotem... Ruch coraz bliżej

18.05.2021

Trzynaście zwycięstw ligowych z rzędu ma już na swoim koncie Ruch Chorzów. Po remisie w meczu Ślęzy z Polonią i wobec wygranej z ROW-em 1964 Rybnik, "Niebiescy" jeszcze powiększyli swoją przewagę nad konkurentami z Bytomia i Wrocławia. W Chorzowie zaczynają już mrozić szampany i zastanawiać się, kiedy Ruch formalnie zapewni sobie awans.

Marcin Bulanda/PressFocus

W Chorzowie w meczu z jedenastką z Rybnika nie było żadnej niespodzianki. "Niebiescy" podbudowani powrotem kibiców na stadion i faktem, że grają z derbowym rywalem, być może również chęcią rehabilitacji za wpadkę z Pucharu Polski spełnili oczekiwania nawet najbardziej wybrednych sympatyków. Ruch w derbach zaprezentował swoją najlepszą twarz – efektowną grę, z polotem, przy której wielu wyżej notowanych rywali miałoby swoje problemy. - Tylu składnych akcji w meczu dawno nie było – mówił po spotkaniu jeden z bohaterów derbów, Łukasz Janoszka.

- Pierwsza połowa to była nasza dominacja, mimo że rywal grał w ustawieniu 5-4-1. Zabrakło jednak bramek i stworzenia przewagi. W drugiej połowie wyszliśmy agresywnie, po swoje, strzeliliśmy drugą bramkę, zawodnikom "puściło" i bardzo dużo ryzykowaliśmy. W większości akcje i triki wychodziły, stąd taki wynik. To był najniższy wymiar kary, bo tych bramek mogło jeszcze trochę paść – mówił po spotkaniu trener Ruchu, Łukasz Bereta. Jeżeli nic się nie wydarzy niespodziewanego i zarówno Ruch, jak i wiceliderzy będą swoje mecze solidarnie wygrywać, to Niebiescy powinni sobie „zaklepać” awans na początku czerwca.

Polonia przerwała serię trzech kolejnych zwycięstw, ale w Bytomiu mogą być umiarkowanie zadowoleni z gry w meczu ze Ślęzą Wrocław. Trzech punktów co prawda nie udało się zdobyć, ale "niebiesko-czerwoni", zwłaszcza w pierwszej połowie, pokazali grę, jaką imponowali jesienią. - Jestem zadowolony – mówił trener Polonii Bytom, Kamil Rakoczy po meczu. - Pierwsza połowa była tak, jak życzyłem sobie. W drugiej trochę zabrakło sił do realizacji planu taktycznego. Graliśmy na sztucznej murawie, przy dość upalnej pogodzie. To wpływało na grę – dodaje.

Strzelcem jedynego gola dla "niebiesko-czerwonych" był Patryk Stefański, który zdobył bramkę już w drugiej minucie spotkania. - Dla nas mecz bardzo dobrze się ułożył, mieliśmy fajną nawierzchnię. Takie warunki nam odpowiadają, bo chcemy grać w piłkę, a Ślęza miała z nami problem – mówi ofensywny pomocnik, który powinien w tym meczu zaliczyć także asystę. Jego podania nie zamienił jednak na bramkę Grzegorz Ochwat. - Mieliśmy pewien kłopot w fazie finalizacji. Grzesiu Ochwat miał okazję na 2:0, po tym golu pewnie byśmy wygrali. W drugiej połowie opadliśmy z sił, chcieliśmy dowieźć ten wynik, błąd indywidualny i rzut karny. Szanujemy jednak ten wynik – to raz jeszcze trener Rakoczy, który uważa Ślęzę za najlepszą piłkarsko ekipę w trzeciej lidze. - Bardzo dobrze grają piłką, szanujemy więc ten punkt.

- Mieliśmy na drugą połowę swój plan, ale Ślęza chyba miała lepszy. Rywal wyszedł chyba bardziej zdeterminowany, gonił wynik, wyszedł więc wyżej. Zaczęliśmy się gubić, wrocławianie zaczęli to wykorzystywać. Grali bardzo dobrze w piłkę, to co my robiliśmy w pierwszej połowie. Pierwsza odsłona dla nas, druga dla rywala, mecz na remis – dodaje Stefański, który uważa, że dobra jakość tego meczu wynikała z dobrej nawierzchni we Wrocławiu. - Dajcie nam wszędzie równe boiska, to mecze będą lepsze.

Bytomianie mogą być zadowoleni również z faktu, że meczem we Wrocławiu wrócili do gry dwaj rekonwalescenci, Krzysztof Hałgas i Jacek Wuwer, którzy byli poza grą właściwie od początku rundy wiosennej. - Wzmocnią rywalizację i będą walczyć o pierwszy skład. To cieszy – mówi Rakoczy, który jednak w pełni szczęśliwy nie może być. Już po dziesięciu minutach gry we Wrocławiu boisko musiał opuścić Sebastian Pączko. - Naderwał mięsień dwugłowy. W tygodniu go nie zobaczymy na treningu.

autor: TD

Przeczytaj również