Z dużej chmury mały deszcz...? W Goczałkowicach szanują taki stan rzeczy

10.10.2021

Tym tytułowym stwierdzeniem można podsumować sobotnie popołudniowe wydarzenia w Goczałkowicach. Lider trzeciej ligi podejmował rezerwy Zagłębia Lubin. Jeżeli ktoś liczył, że zespół Łukasza Piszczka zacznie tracić punkty i bramki, to właśnie sobotnia wizyta "Miedziowych" była chyba ku temu najlepszą okazją. Młodzież Zagłębia pokazała, że można postawić się liderowi, ale na bramkarza LKS-u również nie znalazła sposobu.  

Marcin Bulanda/ PressFocus

Przed tym meczem sytuacja w tabeli trzeciej ligi była jasna. Gospodarze plasowali się na szczycie, mieli siedem punktów przewagi nad Zagłębiem II. Na to, że goście zmniejszą dystans do lidera liczyli nie tylko w Lubinie, ale także w Bielsku-Białej, Wrocławiu, a nawet Bytomiu. Młodzież Zagłębia postawiła mocny opór liderowi, a miejscowi – mimo, że remis 0:0 to dla nich była pierwsza strata punktów na własnym terenie w tym sezonie – doceniali ten wynik. - Trudny rywal... młodzi, wybiegani chłopcy, dobrze się przesuwają, odpowiednio ustawieni przez trenerów. Szanujemy i cieszymy się z tego punktu - mówił po spotkaniu doświadczony Łukasz Hanzel.  

Dla jednego z liderów LKS-u był to być może wyjątkowy mecz, bo w Lubinie spędził on sześć lat. - Dużo się przez ten czas w Lubinie zmieniło. Gdy ja tam byłem, to akademia Zagłębia dopiero się rozwijała. Ale widać, przynosi ta praca w Zagłębiu efekty. Przeczuwaliśmy więc, że to będzie bardzo trudny dla nas mecz, mimo, że graliśmy u siebie. Trudno ich było ugryźć – przyznaje pomocnik gospodarzy. Goczałkowiczanie do tej pory w tym sezonie szli jak burza. Wcześniej jedyny remis zanotowali w Wodzisławiu Śląskim.  

W Goczałkowicach do obecnego dorobku i miejsca w tabeli podchodzą cały czas spokojnie. Po sobotnim remisie paradoksalnie przewaga nad rywalami wcale nie zmalała. Rekord B-B bowiem swój mecz w Gorzowie Wielkopolskim zremisował 1:1. Obecny wicelider, Ślęza Wrocław traci do LKS-u w tym momencie sześć punktów. - Staramy się nie interesować za bardzo ligową tabelą. Żyjemy z meczu na mecz, z treningu na trening. Nie patrzymy za daleko do przodu, tylko chcemy skupiać się na kolejnym pojedynku, tak by cały czas trzymać swój pewien poziom - mówi Łukasz Hanzel.  

Sobotnia konfrontacja była o tyle ciekawa, że lubińskiej młodzieży przeciwstawiła się grupa doświadczonych zawodników, która grę na najwyższym ligowym poziomie ma już za sobą. Zresztą to doświadczenie, które w Goczałkowicach widoczne jest na kilku frontach, być może jest największym kluczem do sukcesu. - Jest Łukasz Piszczek, ale jest także kilku innych doświadczonych zawodników. Podpowiadamy młodszym kolegom, wyciągamy niuanse z gry. Młodzież także dodaje jakości. Odpowiednio się uzupełniamy, bo wiele widzi trener z boku, wiele Łukasz z boiska. I to przynosi efekt – dodaje 35-letni Hanzel.  

Młodzież z Lubina w sobotnim spotkaniu pokazała, że nie zamierza odpuszczać pola rywalom. Obecnie w trzecioligowej tabeli jest na czwartym miejscu, ale w Goczałkowicach pokazała sportowy charakter. W kilku próbach musiał się wykazać bramkarz LKS-u, Patryk Szczuka. - Mieliśmy swoje sytuacje, szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy. Na pewno po takim spotkaniu jest u nas niedosyt - mówił po meczu Mateusz Chmarek, którego kibice na Śląsku mogą bardzo dobrze kojarzyć. Przez lata był bowiem związany z Rozwojem Katowice.  

Zagłębie jako pierwsze odebrało LKS-owi punkty w Goczałkowicach, ale satysfakcji z tego Miedziowi wielkiej nie odczuwali. - Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Tym bardziej szkoda, że nie udało się wygrać tego spotkania. Przyjechaliśmy do Goczałkowic po trzy punkty - mówił blondwłosy zawodnik, który chwalił także postawę gospodarzy. - Widać bardzo dobrą grę w defensywie. Nie tracą właściwie bramek, cieszymy się, że się im postawiliśmy. Ale jednak niedosyt u nas jest - dodawał na koniec 17-latek.  

autor: TD

Przeczytaj również