Kto do drugiej ligi? Liderzy rozpędzają się powoli

07.04.2022

Coraz ciekawsza staje się sytuacja w trzeciej lidze. Nie dość, że układ sił na czele – w porównaniu do końcówki rundy jesiennej - delikatnie już się zmienił, to jeszcze dodatkowo komplikuje sytuacje fakt, że w miniony weekend nie wszystkie mecze się odbyły i w najbliższych dniach trzeba będzie odrabiać zaległości. Jedno nie ulega wątpliwościom: na wszystkich konkurentów z góry patrzą rezerwy Zagłębia Lubin.

Marcin Bulanda/PressFocus

Miedziowi mają obecnie pięć punktów przewagi nad grupą pościgową, ale także zaległy mecz do rozegrania w Kluczborku, który odbędzie się za dwa tygodnie. Zagłębie na początku rundy wiosennej prezentuje najrówniejszą formę. U siebie jest bezbłędne, ale Gwarek Tarnowskie Góry na własnym stadionie pokazał, że i z liderem można skutecznie powalczyć. Miedziowi mają przewagę nad najgroźniejszymi konkurentami, ale walka o awans dopiero się zaczyna. Decydujący w przypadku lubinian może być kwiecień i początek maja. Zagłębie wtedy zmierzy się u siebie kolejno ze Ślęzą Wrocław, Polonią Bytom, Miedzią II Legnica i LKS-em Goczałkowice-Zdrój.

Jedyną drużyną z czołówki, która rozegrała w tym roku wszystkie cztery mecze jest Ślęza Wrocław, ale dopiero w dwóch ostatnich meczach ekipa trenera Grzegorza Kowalskiego zgromadziła komplet punktów. Z jednej strony widoczny w stolicy Dolnego Śląska jest chyba brak Piotra Stępnia, dotychczasowego najlepszego strzelca drużyny, bo wrocławianie w czterech pierwszych meczach zdobyli zaledwie trzy bramki. Z drugiej jednak strony, w tym kontekście tegoroczny bilans punktowy jednego z faworytów do awansu musi imponować – osiem punktów i ani jednej porażki.

Niewątpliwie największą zagadką tegorocznych zmagań jest drużyna LKS-u Goczałkowice-Zdrój, która po pierwszej rundzie była liderem. Fakt, że ubiegłoroczny beniaminek musi sobie teraz radzić bez Łukasza Piszczka jeszcze wszystkiego nie tłumaczy. W trzech pierwszych meczach doświadczona defensywa straciła aż dziewięć goli, z każdym kolejnym występem coraz mocniej zaskakując. Z perspektywy czasu, najmniej dzisiaj dziwi wysoka porażka w Bytomiu, z Polonią 0:3. - To spotkanie tak się ułożyło, po pierwszej połowie wszystko było możliwe, w drugiej natomiast szybko straciliśmy dwie bramki i to ustawiło dalsze wydarzenia – mówił po tym meczu Łukasz Hanzel.

Inna rzecz, że Polonia Bytom jawi się dzisiaj jako ta ekipa, która może pokrzyżować szyki liderowi. Poloniści co prawda mają tyle samo punktów co Ślęza i LKS Goczałkowice, a wrocławianie mają jedno spotkanie rozegrane więcej, ale z całej trójki wiosną robią najlepsze wrażenie. Nawet w przegranym na własnym terenie w dość niecodziennych okolicznościach meczu z Wartą Gorzów Wielkopolski - przypomnijmy Polonia po 40 minutach prowadziła 2:0, by przegrać 2:4 – też można było znaleźć w grze niebiesko-czerwonych kilka pozytywów. - To była dla nas bardzo bolesna lekcja. Wiedzieliśmy jednak, że mieliśmy dobre momenty, niczego więc nie wywracaliśmy w treningu, nie było nerwowych ruchów – mówił Patryk Stefański. Kolejne mecze potwierdziły te słowa, Polonia pokonała u siebie lidera oraz po trudnym meczu uporała się z Cariną Gubin.

- Takie mecze budują nasz charakter. Wiemy, że jesteśmy mocni, ale tu nie trzeba o tym mówić, to trzeba pokazać na boisku. Czasem na murawie na Szombierkach nie gra się łatwo, więc trzeba grać prostymi środkami i dołożyć do tego ten nasz charakter. Z czasem nikt nas nie będzie oceniał po stylu, punkty są najważniejsze – mówił po ostatnim meczu Stefański. Poloniści w meczu z Cariną trzy punkty zapewnili sobie w ostatniej minucie spotkania, a zaległy mecz z rezerwami Górnika Zabrze zagrają w przyszłą środę.

W całej tej układance na górze nie można zapominać jeszcze o rezerwach Miedzi, które w trzech pierwszych spotkaniach również zdobyły siedem punktów. A siedem „oczek” w trzech meczach Miedzi i Zagłębia, to jak na razie najlepszy dorobek tej wiosny, jeżeli chodzi o ekipy z czołówki. Wyraźnie z gry o pierwszą lokatę odpadli gracze Rekordu. Bielszczanie w pewnym momencie jesienią byli współliderem rozgrywek, teraz jednak tracą do pierwszego miejsca już jedenaście „oczek”. - Jesteśmy dobrze przygotowani, problem leży po naszej stronie. Kolejny raz tracimy tak głupio bramki i punkty – mówił po ostatniej przegranej z Pniówkiem Pawłowice Daniel Feruga. Zdobył on drugą bramkę dla swojej drużyny, tyle że już w doliczonym czasie gry. Kilka minut wcześniej bielszczanie stracili trzeciego gola. Rekordziści w tym roku w drugich 45. minutach spotkań łącznie stracili już siedem bramek, co przekłada się na ogólne wyniki bielszczan. W czterech tegorocznych meczach zespół z Cygańskiego Lasu zdobył zaledwie dwa punkty, mierząc się wyłącznie z ekipami znacznie niżej notowanymi.

autor: TD

Przeczytaj również