Rekordy i wielkie powroty. TOP 13 transferowych zimowych ruchów

04.03.2022

Kilka dni temu oficjalnie dobiegło końca zimowe okienko transferowe na szczeblu centralnym, które w wielu przypadkach posłużyło do uzupełnienia powstałych ubytków i zwiększenia pola manewru na poszczególnych pozycjach. Spośród naszych ligowców zdecydowanie największy ruch odnotowaliśmy w Jastrzębiu, a jeśli chodzi o makroregion, po okresie bierności do transferowej ofensywy ruszyła Odra Wodzisław. A co dokładnie, biorąc pod uwagę ostatnie miesiące, wydarzyło się na rynku?

Marcin Bulanda/PressFocus

Podobnie jak w przypadku letniego okienka, postanowiliśmy zebrać wszystkie transferowe działania, podjęte przez nasze kluby w trakcie zakończonego już mercato i wybrać 13 najciekawszych/najistotniejszych. W sporządzonym rankingu wzięte zostały pod uwagę zarówno transfery do zespołu, jak i ruchy w drugą stronę. Kto zatem najmocniej się osłabił bądź rozbił przysłowiowy bank i dokonał przed startem rundy najbardziej spektakularnego wzmocnienia? Przy okazji zachęcamy oczywiście do komentowania i podejmowania dyskusji, bo być może na liście zabrakło któregoś z waszych ulubieńców bądź według Was wszystkie pozycje w rankingu powinni zostać obrócone o 180 stopni. 

13. Marko Roginić (Podbeskidzie Bielsko-Biała -> GKS Katowice)

Zaczynamy od ruchu, który przez włodarzy katowickiego GKS-u został uznany za wykorzystanie nadarzającej się okazji. Mimo tego, że Rafał Górak już jesienią miał z kogo wybierać w ofensywie, a młodzi gracze w postaci Filipa Szymczaka czy Patryka Szwedzika sprawili naprawdę dobre wrażenie, trzeba mieć z tyłu głowy fakt, że już za kilka miesięcy może ich przy Bukowej zabraknąć. Między innymi dlatego szeregi pierwszoligowca postanowił zasilić 26-latek z Chorwacji, który co prawda ostatniego półrocza w Podbeskidziu nie mógł zapisać do udanych, ale w ogólnym rozrachunku kibice „Górali” raczej powinni wspominać go dobrze. W końcu napastnik był jednym z głównych współtwórców awansu bielskiego klubu do Ekstraklasy w 2020 roku, a jego znakiem rozpoznawczym stała się determinacja i intensywna walka o każdy metr boiska oraz każdą piłkę.

Na razie w swoim debiucie Roginić zanotował kwadrans obecności na boisku (w zremisowanym spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz), ale z racji swojego wcześniejszego dorobku, kibice oraz sztab szkoleniowy „GieKSy” mogą łączyć z tym ruchem spore nadzieje. - Gra mi się tutaj lepiej niż w domu, w Chorwacji. Dlatego też zależało mi na tym, by w Polsce pozostać. Rozmawiałem z dyrektorem Robertem Góralczykiem oraz ze sztabem szkoleniowym. Spodobał mi się pomysł, jaki mają na tę drużynę – mówił napastnik, którego na razie głównym celem będzie pomoc klubowi w wywalczeniu spokojnego utrzymania na zapleczu Ekstraklasy. 

12. Daniel Feruga (GKS Jastrzębie -> Rekord Bielsko-Biała)    

Przez większą część ostatniej rundy, Rekord Bielsko-Biała trzymał się bardzo blisko ścisłej czołówki, a dużo słabsza końcówka roku spowodowała, że podopieczni Dariusza Mrózka zakończyli jesienne zmagania dopiero na szóstej pozycji w tabeli. Nie oznacza to jednak, że bielszczanie definitywnie odłożyli na półkę chęć podjęcia walki o wywalczenie miejsca na szczeblu centralnym. Siedem punktów straty do liderującego LKS-u Goczałkowice nie wydaje się być różnicą nie do odrobienia, a w realizacji tego celu powinna pomóc bardzo doświadczona i znacząco wzmocniona linia pomocy. 

Do będącego już rok w Rekordzie Tomasza Nowaka dołączył bowiem Daniel Feruga, ostatnio terminujący w pierwszoligowym GKS-ie Jastrzębie. I co ważne, ofensywny pomocnik pojawiał się na placu gry dość regularnie, w tym sezonie zaliczając łącznie 19 meczów we wszystkich rozgrywkach. Co prawda tylko raz spędził on na murawie pełne 90 minut, ale nie zmienia to faktu, że pochodzący z Pszczyny 33-latek powinien na szczeblu III Ligi stanowić sporą wartość dodaną.

- Tak, nie ukrywam, że liczę, iż Daniel w parze z Tomkiem Nowakiem, będą takimi boiskowymi „belframi” dla naszej uzdolnionej młodzieży. Pierwiastka doświadczenia na placu gry oraz poza nim nigdy za wiele – przyznawał na łamach oficjalnej strony klubowej Dariusz Mrózek, szkoleniowiec „rekordzistów”.

11. Marcin Radzewicz (KKS Kalisz -> Odra Wodzisław)

Zimą przez szatnię beniaminka III Ligi przeszło niemalże tornado, oczywiście powiązane z wciąż istniejącymi w klubie problemami natury organizacyjno-finansowej. Do pewnego momentu można było mieć nawet obawę, czy wodzisławianie w ogóle wystartują w rundzie wiosennej, skoro na jednym ze styczniowych treningów pojawiło się jedynie trzech zawodników – w tym Marcin Wodecki, który ostatecznie zdecydował się na przenosiny do Górnika II Zabrze. Dodając do tego odejścia Kamila Chilińskiego, Mateusza Mielczarka i Jana Borka, odpowiadających wspólnie z “Pszczółką” za 90 procent zdobytych goli przez Odrę jesienią, a także transfer bramkarza Michała Antkowiaka mimo chwilę wcześniej przedłużonego kontraktu, otrzymaliśmy zespół wybrakowany na niemal wszystkich polach.

Obecnie obchodzący stulecie swojego istnienia klub jest na etapie stabilizowania swojej sytuacji finansowej i regulowania dotychczasowych zaległości, a jako że jego sytuacja w tabeli jest dość spokojna (12 punktów przewagi nad strefą spadkową), głównym elementem kadry “niebiesko-czerwonych” będą młodzi wypożyczeni piłkarze. Z tego trendu znacząco wybija się jednak 41-letni Marcin Radzewicz. Dwukrotny reprezentant Polski, mający również na swoim koncie 188 występów w PKO Ekstraklasie, powrócił na Bogumińską po blisko 14,5-letniej przerwie i wrócił do szatni, którą niegdyś dzielił z takimi postaciami jak Jan Woś czy Marcin Malinowski. Teraz zawodnik zapewne będzie pełnił w kadrze rolę swoistego mentora, a jak można wyczytać z jego wcześniejszych wywiadów, gra w piłkę wciąż sprawia mu dużą radość i traktuje ją jak swoją pasję. To tylko oznacza, że mimo swojego wieku popularny “Radza” powinien znacząco pomóc odmłodzonej drużynie trenera Łukasza Targiela.

10. Vamara Sanogo (Górnik Zabrze -> Zagłębie Sosnowiec)

Wszędzie dobrze, ale w Sosnowcu najlepiej… Być może takie stwierdzenie brzmi nieco surrealistycznie (oczywiście mówiąc z przymrużeniem oka), niemniej tak właśnie może o sobie powiedzieć wracający już po raz trzeci na Stadion Ludowy Vamara Sanogo. Francuski napastnik występował już bowiem przy Kresowej w latach 2016 oraz 2017-2019, a szczególnie udany dla niego był ostatni sezon w barwach omawianego klubu. Tuż po awansie na boiska PKO Ekstraklasy, Sanogo w 29 rozegranych meczach zdobył 11 goli i tym samym zapracował sobie na powrót do warszawskiej Legii. 

Później kariera Sanogo stanęła głównie pod znakiem podejmowanych prób powrotu do zdrowia po licznych kontuzjach. Z kolei pobyty w gruzińskim Dinamie Tbilisi (mimo sięgnięcia po mistrzostwo kraju) oraz Górniku Zabrze trzeba traktować jako rozczarowanie, gdyż pochodzący z Saint-Denis Francuz miał w obu klubach spory problem z osiągnięciem odpowiedniej skuteczności. Czy do takowej uda mu się powrócić w Sosnowcu? Czas pokaże, jednak dobra postawa 26-latka do spółki z Szymonem Sobczakiem powinna wymiernie pomóc Zagłębiu w walce o pierwszoligowy byt. Kluczem w tym wszystkim będzie tylko zachowanie odpowiedniego stanu zdrowia.

9. Vanja Marković (Persiraja Banda Aceh -> Ruch Chorzów)

O ile transfer Sanogo odbył się według dość mocno utartej ścieżki, tak ruch z miejsca dziewiątego można potraktować jako dość nieoczywisty. Mało kto mógłby bowiem typować, że zimą pomocnik Vanja Marković wróci do Polski po 4,5 latach przerwy, ale jego wybór padnie nie na choćby ekstraklasową Łęczną (w styczniu zawodnik był tam na testach), a na trzeci poziom rozgrywkowy. Serbski pomocnik dla kibiców Ekstraklasy z pewnością nie jest postacią anonimową, gdyż zdołał on rozegrać 67 spotkań w barwach Korony, notując w międzyczasie z kielczanami historyczne piąte miejsce w sezonie 2016/2017.

Po opuszczeniu Polski piłkarz stał się niemal obieżyświatem, bo przez wspomniany wcześniej okres, Marković występował w zespołach z aż 6 lig - macedońskim Vardarze, portugalskim Farense, węgierskim Kaposvari, gruzińskim Torpedo Kutaisi, bośniackiej Slobodzie Tuzla czy ostatnio w indonezyjskim Persiraja Banda Aceh. Teraz jego wybór padł na Chorzów, a postawione przed nim cele zapewne są dwa: zwiększenie rywalizacji w środku pola i walka z klubem o utrzymanie miejsca co najmniej w strefie barażowej eWinner II Ligi. 

– Cieszę się, że wracam do Polski. Kocham ten kraj, dobrze się w nim czuję i chciałem znów tutaj grać. Zdaję sobie sprawę jakim klubem jest Ruch. Grałem przeciwko niemu jeszcze w Ekstraklasie. Ruch zasługuje na to, by tam wrócić. Cel na ten sezon jest sprecyzowany. Zrobię wszystko, by pomóc drużynie w jego realizacji, a przy okazji przypomnieć o sobie w Polsce – powiedział Marković, cytowany przez oficjalny portal „Niebieskich”.

8. Adam Danch (Arka Gdynia -> LKS Goczałkowice-Zdrój)

Być może kiedyś nazwisko Adama Dancha robiło większe wrażenie na postronnych kibicach - w końcu mówimy o piłkarzu, który w swojej najlepszej formie należał do grona topowych środkowych obrońców w Ekstraklasie i był jednym z ulubieńców trenera Adama Nawałki. Nie będzie także przesadą stwierdzenie, że stoper stał się jedną z ikon „Trójkolorowych” z przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku, a swoją wymowę ma ilość rozegranych w klubie oficjalnych spotkań od 2007 do 2017 roku - dokładnie 303. 

Wiadomo również, że jesienią dwukrotny reprezentant Polski był rezerwowym w I-ligowej Arce Gdynia, notując na swoim koncie zaledwie 5 meczów w Fortuna 1. Lidze i Pucharze Polski. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę szczebel III Ligi, Danch stanowi naprawdę dobre i interesujące wzmocnienie defensywy liderującego LKS-u. Tym samym team Łukasza Piszczka niejako kontynuuje budowanie kadry, opartej na doświadczonych i ogranych na wyższym szczeblu zawodnikach - przykładowo nowy nabytek zespołu będzie występował w jednej linii ze swoim niedawnym kolegą z Górnika, Mariuszem Magierą.

Czy taki dobór składu pomoże LKS-owi w walce o utrzymanie pozycji lidera? Przed startem wiosny jedenastka z Panattoni Arena ma zaledwie punkt przewagi nad rezerwami Zagłębia Lubin, co zwiastuje wielkie emocje przed rundą rewanżową.

Adam Danch to kolejny doświadczony zawodnik, który zdecydował się na zasilenie szeregów LKS-u Goczałkowice (fot: Łukasz Sobala/PressFocus)

7. Daniel Rumin (GKS Jastrzębie -> GKS Tychy) 

To był zdecydowanie najciekawszy ruch, przeprowadzony zimą 2022 roku na linii dwóch śląskich klubów. Ciężko stwierdzić inaczej, skoro zawodnik postanowił opuścić walczący o utrzymanie GKS Jastrzębie, w którym miał udział przy zdobyciu blisko 50% jesiennych bramkach zespołu, na rzecz walczącego o awans GKS-u Tychy. 24-latka uznano przy Edukacji za panaceum na dotychczasowe problemy ze skutecznością, a sam 1-ligowiec mocno liczy na to, że Rumin potwierdzi u nich przynależność do ścisłej czołówki snajperów tego poziomu rozgrywkowego. 

Warto bowiem wspomnieć, że pochodzący z Częstochowy piłkarz zdobył jesienią sześć goli, czyli tyle samo co… trzech napastników z jesiennej kadry GKS-u. I o ile omawiany Vamara Sanogo udowadnia, że najlepiej czuje się on w Sosnowcu, casus Rumina obejmuje chyba całe województwo śląskie. W końcu GKS Tychy jest już jego piątym klubem z naszego regionu, choć po raz pierwszy w swojej karierze stoi przed szansą rywalizacji o tak wysoki cel. Nie jest bowiem tajemnicą, że "Trójkolorowi" zamierzają zakończyć sezon co najmniej w czołowej szóstce.

6. Tomasz Neugebauer (Ruch Chorzów -> Lechia Gdańsk)

18-letni środkowy pomocnik sprawił sobie najlepszy możliwy świąteczny prezent, gdyż jego transfer z chorzowskiego Ruchu do Lechii został oficjalnie ogłoszony w Wigilię zeszłego roku. Tym samym zawodnik niejako przeszedł podobną drogę do rok starszego od siebie Jana Biegańskiego, który zamienił śląski klub na gdańskiego ekstraklasowicza i już ma na swoim koncie 21 występów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

Reprezentant Polski do lat 19 był stopniowo wprowadzany do zespołu „Niebieskich”, ale na przestrzeni ostatnich miesięcy zanotował gigantyczny postęp, a jesienią należał już do grona kluczowych elementów w talii trenera Jarosława Skrobacza. Sam piłkarz stał się podstawowym młodzieżowcem beniaminka eWinner II Ligi i udowodnił, że praca z młodzieżą i jej promocja przy Cichej zaczyna stać na coraz wyższym poziomie. 

Ostatecznie zawodnik, pochodzący z Wodzisława Śląskiego, zakończył swój pobyt w Chorzowie na 44 ligowych spotkaniach, co w przypadku 18-latka trzeba uznać za naprawdę niezły rezultat. Na razie jednak Neugebauer na debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej musi poczekać. - Mam świadomość, że będę tutaj miał wysoko zawieszoną poprzeczkę. Przejście z II ligi do Ekstraklasy to duży przeskok. Lubię wyzwania i cieszę się, że tutaj trafiłem – powiedział młody pomocnik tuż po ogłoszeniu jego transferu. 

5. Matvei Igonen (Flora Tallinn -> Podbeskidzie Bielsko-Biała)

Ma w CV występy w europejskich pucharach czy grę w reprezentacji kraju, więc siłą rzeczy nowy nabytek Podbeskidzia Bielsko-Biała musiał znaleźć się w ścisłej czołówce naszego zestawienia. Być może jest to także główny hit zimowego okienka w Fortuna 1. Lidze, bo wciąż mówimy o dość młodym piłkarzu, będącym jeszcze przed swoim najlepszym okresem w karierze. 10-krotny reprezentant Estonii - Matvei Igonen - ma za sobą bardzo udany pobyt w stołecznej Florze Tallinn, w barwach której dwukrotnie zdołał sięgnąć po tytuł mistrza kraju, a ponadto zanotował z nią historyczny awans do fazy grupowej europejskiego pucharu. 

Klub z Lilleküla Stadium wystąpił bowiem jesienią w Lidze Konferencji Europy, a sam zainteresowany zebrał w rozegranych spotkaniach pozytywne recenzje. Igonen w meczach z belgijskim Gent, Partizanem Belgrad oraz cypryjskim Anorthosisem co prawda musiał ośmiokrotnie wyciągać futbolówkę z siatki, ale zanotował najwięcej skutecznych interwencji spośród wszystkich występujących w tych rozgrywkach bramkarzy. Nic więc dziwnego, że „Górale” postanowili skorzystać z faktu, że Estończyk nie zdecydował się na przedłużenie wygasającej umowy z Florą i pozyskać bramkarza, lepiej grającego nogami od Martina Polacka i bardziej pasującego do stylu gry trenerów Jawnego i Dymkowskiego.

Na razie 25-letni Igonen ma za sobą oficjalny debiut w nowych barwach, zwieńczony zachowaniem czystego konta w Tychach.

4. Rauno Sappinen (Flora Tallinn -> Piast Gliwice)

Pozostajemy w temacie transferów na linii Estonia-Polska, a ten ruch odbił się jeszcze większym echem niż pozyskanie Matveia Igonena przez Podbeskidzie. Mowa bowiem o supersnajperze Rauno Sappinenie, który wyrobił sobie znakomitą markę w ojczyźnie, a pomijając zagraniczne przygody w Słowenii, Holandii i Belgii, trzy ostatnie pełne sezony w Florze zakończył z dorobkiem co najmniej 20 goli. 

Ponadto 26-latek miał na swoim koncie występy w reprezentacji Estonii oraz w Lidze Konferencji Europy, a jak zapowiadaliśmy niegdyś na naszych łamach, za blisko 400 tysięcy euro Piast zyskał gracza wszechstronnego, dysponującego dobrym przyspieszeniem i świetnie odnajdującego się w polu karnym. Na razie jednak Sappinen nie pokazuje tych atutów i wciąż czeka na premierową bramkę na boiskach PKO Ekstraklasy. Dodatkowo dobitnie widać, że Estończyk jeszcze nie w pełni zaaklimatyzował się w nowym środowisku i nie zgrał się z nowymi kolegami, ale jak pokazuje przeszłość, często w przypadku graczy Piasta warto poczekać trochę dłużej na rozkwit ich umiejętności.

- Rauno poznaje specyfikę naszej ligi, bo wiele się mówi na temat naszej ekstraklasy, że jest taka owaka, nie jest łatwa przede wszystkim. Funkcjonował w innej lidze. Widać gołym okiem, że potrzebuje czasu. Zmienił sposób treningu. Dajemy mu szansę, ogrywamy go, ale to nie jest jeszcze ten Rauno, którego znamy. Bardzo na niego liczymy w dalszej perspektywie - tak Waldemar Fornalik wypowiedział się po wygranym 3:1 meczu we Wrocławiu. 

3. Deian Sorescu (Dinamo Bukareszt -> Raków Częstochowa)

Obecność tego piłkarza na boiskach PKO Ekstraklasy wieszczono już od kilku miesięcy, gdyż jego pozyskaniem długo zainteresowana była warszawska Legia. Mistrz Polski nie przeszedł jednak do transferowych konkretów, czego nie można powiedzieć o zwycięzcy krajowego pucharu, który po długich negocjacjach postanowił zapłacić za rumuńskiego pomocnika 800 tysięcy euro i tym samym pobić swój transferowy rekord. 

Tym samym popularne „Medaliki” zyskały uniwersalnego i przerastającego swoją ligę gracza, który jesienią zapisał na swoim koncie 8 goli w 19 spotkaniach, grając na całkowicie różnych pozycjach - od prawej obrony, lewego i prawego skrzydła po środek pomocy. Obecnie Sorescu znajduje się w TOP 10 najlepiej wycenianych zawodników PKO Ekstraklasy, a jego pierwsze mecze w naszym kraju pokazują, że coraz lepiej odnajduje się w systemie gry Marka Papszuna. Na starcie drugiej rundy Rumun zaliczył premierową asystę w ostatnim ligowym spotkaniu z Wisłą Płock oraz rozpoczął dwa mecze w wyjściowym składzie Rakowa.

 

Deian Sorescu to od tego roku najdroższy transfer w historii częstochowskiego Rakowa (fot: Tomasz Kudala/PressFocus)

2. Jesus Jimenez (Górnik Zabrze -> Toronto FC)

Strata Jimeneza bardzo mocno zabolała kibiców Górnika, nawet pomimo faktu, że szansa utrzymania go w składzie na kolejny sezon należała do względnie iluzorycznych. Klub co prawda kilkukrotnie proponował Hiszpanowi podpisanie nowej lukratywnej umowy, ten postanowił przenieść się zimą do Toronto FC i już ma on za sobą udany debiut w Major League Soccer. W końcu Jimenez zanotował pełne 90 minut na środku ataku w wyjazdowym spotkaniu z Dallas FC, a przy okazji zaliczył asystę przy golu na 1:1.

Wracając do wątku Górnika, ekstraklasowy klub stracił niestety swojego kluczowego zawodnika, będącego w ostatnim czasie gwarantem kilkunastu bramek na sezon. Prawdopodobnie zabrzanie za ten ruch zarobili aż 650 tysięcy euro, ale ku niezadowoleniu kibiców czternastokrotnego mistrza Polski, pieniądze te nie zostały przeznaczone na zakup odpowiedniego następcy. Dopiero w ostatnim dniu okienka Jimeneza zastąpił inny Hiszpan, Higinio Marín, ale tylko na półroczny okres w ramach wypożyczenia.

Jak jednak kilkukrotnie zaznaczał trener Jan Urban, brak Jimeneza będzie bardzo trudno zrównoważyć - w końcu mówimy o autorze 43 goli i 25 asyst w 134 spotkaniach, rozegranych przez 3,5 roku w „trójkolorowych” barwach. 

1. Kamil Wilczek (FC Kopenhaga -> Piast Gliwice)

Nie da się ukryć, że w wielu przekazach to Piast został uznany królem transferowego polowania, chcąc jak najlepiej przygotować się do walki o byt w co najmniej górnej połowie tabeli. Ale o ile wspominany wcześniej Sappinen wszedł do ligi dość spokojnie, tak lider zestawienia zaliczył bardzo miękkie lądowanie. Kamil Wilczek wrócił do Polski po 6,5 roku przerwy w glorii bycia legendą Broendby (choć nieco przebrzmiałą z powodu transferu do największego rywala klubu, FC Kopenhagi) oraz posiadacza tytułu najlepszego strzelca w historii „Chłopców z Zachodnich Peryferii”. 

W międzyczasie piłkarz zaliczył jeszcze nieudane epizody we Włoszech i Turcji, a końcem stycznia 2022 roku postanowił zrealizować daną wcześniej obietnicę, że po zagranicznych wojażach chciałby ponownie zakotwiczyć w Gliwicach. Jak Wilczek powiedział, tak zrobił, a początek jego trzeciej i prawdopodobnie ostatniej przygody w Piaście wygląda bardzo obiecująco. Na razie 34-latek zdobył dwa gole w czterech ligowych spotkaniach, a trafienie z meczu ze Śląskiem z pewnością będzie aspirowało do miana najładniejszych bramek całego sezonu PKO Ekstraklasy. 

Tym samym sprawdzają się słowa, że pochodzący z Wodzisława Śląskiego faktycznie wrócił do Polski mocniejszy, a Waldemar Fornalik powinien z niego mieć w najbliższym czasie mnóstwo pożytku.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również