Władze Ruchu walczą o III ligę. Takiego klubu nie chcą jednak kibice

29.07.2019

Są środki, ale nie takie jak powinny być. Światełko dla Niebieskich się zaświeciło, ale dla kibiców to zdecydowanie za mało. Mowa bowiem raczej o jednorazowym wsparciu, a nie o budowaniu solidnych podstaw finansowych. Zapowiada się więc, że pojednania i budowania silnego klubu piłkarskiego w Chorzowie raczej nie będzie.

 

Rafał Rusek/PressFocus

Poniedziałek był bardzo burzliwym i gorącym dniem dla wszystkich, którzy pracują w Ruchu, jak i dla kibiców Niebieskich. Wiceprezes spółki Marcin Waszczuk od godzin porannych szukał pieniędzy, które mogły uratować funkcjonowanie drużyny i całego klubu. - Wiele dzisiaj rozmów odbyłem, wiele jeszcze przed nami, ale to wszystko, by ratować Ruch – mówi obecny wiceprezes.

Na ten moment udało się załatwić kwotę rzędu 300 tysięcy złotych. - To pieniądze sponsora. To nie są żadne pożyczki czy kredyty, jak niektórzy mówią. Sponsor nam pomaga, uruchomił swoje kontakty także pan Bik. Czekamy teraz na przelew, gdy tylko pieniądze się pojawią u nas, to od razu idą do piłkarzy i pracowników. Chcemy wszystkich mieć do dyspozycji, wspólnie pracować na dobro Ruchu – tłumaczy Waszczuk. Na ten moment temat dodatkowego wsparcia miasta nie istnieje. - Te rozmowy toczą się osobno. My musimy wykonać swoje zadania w ramach promocji, wtedy możemy liczyć na kolejne pieniądze, tym razem ze strony miasta. Wierzymy, że to się uda – dodaje wiceprezes Ruchu.

W Chorzowie dzisiaj wieczorem zapanował optymizm. Na pytanie czy klub wystartuje w trzeciej lidze, prezes Waszczuk odpowiada twierdząco. Mimo, że do kwoty, o której mówili na konferencji w piątek pracownicy, a która tak naprawdę jest minimalną potrzebą w sytuacji klubu z Cichej, jeszcze brakuje blisko trzysta tysięcy złotych, to pierwsze wsparcie było kluczowe. - Teraz już widać, że ta machina ruszyła. Ludziom zależy na klubie. Trzeba pewne rzeczy wyprostować w klubie, trzeba się za to wziąć, ale najpierw ten klub musi funkcjonować. I zrobimy wszystko, by tak było – twardo zaznacza Waszczuk, który wciąż liczy na współpracę z kibicami. - Jest bojkot, którego nie rozumiem. Ja jestem chętny do współpracy, ale też wielu fanów nie chce tego upadku. Dzisiaj przyszło do klubu dwóch starszych kibiców, którzy przekazali nam pieniądze. To nie jest fikcja, mam ich dane, w razie potrzeby upublicznię. Głosów wsparcia otrzymujemy zresztą bardzo dużo.

Do rozwiązania wszelkich problemów w Chorzowie jest jednak bardzo daleko. Ruch ma zaległości licencyjne, którym przyjrzy się Komisja już z początkiem sierpnia. Niebiescy do końca lipca mają czas do spłaty ponad 700 tysięcy złotych. Cały czas jednorazowe wpływy nie rozwiązują największego problemu. Podziału w strukturze własnościowej, w której żaden z akcjonariuszy nie czuje się w pełni odpowiedzialny za klub. Chwilowy zastrzyk gotówki nie uspokaja więc kibiców, którzy nadal zamierzają prowadzić bojkot obecnej spółki akcyjnej.

Najlepszą na dziś informacją jest chyba to, że młodzież z Akademii Piłkarskiej, o której w weekend tak wiele się mówiło, ostatecznie pojedzie na obóz. Fundusze na ten wyjazd się znalazły, jednak nie załatwia to tematu chociażby trenerów, którzy są jednymi z tych, którzy w całej spółce najdłużej czekają na zaległe pensje.

Dzisiaj próbowaliśmy skontaktować się z Adamem Krawcem, który jest prokurentem Ruchu Chorzów i jest odpowiedzialny za finanse w spółce akcyjnej. Niestety, stanowczo odmówił komentarza w jakiejkolwiek sprawie związanej z Ruchem. Ponownie kontaktowaliśmy się z również z przedstawicielami Urzędu Miasta. Wobec choroby prezydenta miasta, Andrzeja Kotali chcieliśmy uzyskać komentarz od wiceprezydenta, ale i członka Rady Nadzorczej Ruchu, Marcina Michalika. Ten jednak w pracy będzie w środę.

W najbliższych dniach głos w całej sprawie zamierzają zabrać także kibice Ruchu Chorzów.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również