Wielbłąd bramkarza rozstrzygnął mecz. Podbeskidzie z bardzo cennym zwycięstwem

24.11.2020

W ramach zaległego spotkania 9. kolejki PKO Ekstraklasy, piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała pokonali na własnym stadionie Zagłębie Lubin 2:1 i tym samym odnieśli drugie zwycięstwo w obecnym sezonie Ekstraklasy. Decydujący gol w tym meczu padł po uderzeniu Holendra Desleya Ubbinka, który bezlitośnie wykorzystał fatalny błąd bramkarza rywali.  

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

- W tym wszystkim jest trochę improwizacji, działania na zasadzie „tu i teraz” i naprawiania sytuacji, które nas zaskakują. Na pewno jest to czas, w którym ciężko cokolwiek przewidzieć - tak o aktualnej sytuacji Podbeskidzia wobec panującej pandemii wypowiadał się wczoraj trener Krzysztof Brede. Koronawirus i tym razem jednak mocno pokrzyżował plany opiekunowi „Góralowi”. Choć przed dzisiejszym meczem niemal wszyscy spodziewali się w wyjściowym składzie duetu napastników Roginić-Biliński, zakażenia nie uniknął drugi z wymienionych piłkarzy.

Z tego powodu szkoleniowiec beniaminka musiał wrócić do taktyki z jednym napastnikiem oraz ustawionym za nim ofensywnym pomocnikiem, w którego rolę wcielił się wracający do pierwszego składu Mateusz Marzec. Dodatkowo w kadrze „Górali” na mecz z Zagłębiem Lubin nie znalazł się ani jeden prawy obrońca (Filip Modelski oraz Bartosz Jaroch również uzyskali pozytywny wynik na obecność koronawirusa), dlatego na tej pozycji niespodziewanie musiał wystąpić Karol Danielak. 

Osłabionych „Górali” we wtorkowy wieczór czekało zatem naprawdę trudne zadanie - tym bardziej, że ewentualne zwycięstwo ich rywali z Lubina wywindowałoby go na ligowe podium. - Miejsce w tabeli pokazuje ich potencjał. To zespół, który chce rozgrywać piłkę, ma indywidualności, doświadczonych zawodników. Czeka nas ciężkie spotkanie, musimy zagrać bardzo dobrze, żeby osiągnąć zadowalający wynik - przyznał trener Brede, zdecydowanie zdając sobie sprawę ze sporej siły rywala. Nic więc dziwnego, że to Zagłębie było określane za pewnego faworyta tej rywalizacji - nawet pomimo braku ligowej wygranej od 3 października, chociaż głównym powodem takiego oczekiwania było zamieszanie z wieloma wykrytymi przypadkami wirusa SARS-CoV-2. 

Początek meczu przy Rychlińskiego śmiało można było uznać za dość wyrównany. Goście zamierzali wykorzystać swoją tajną broń w postaci świetnie wykonywanych stałych fragmentów gry, natomiast po stronie „Górali” największe zagrożenie sprawiał młody Maksymilian Sitek. I to właśnie aktywny skrzydłowy wywalczył dla swojego zespołu rzut karny, gdy w 12. minucie został brutalnie sfaulowany przez Lubomira Guldana. Sędzia Szymon Marciniak nie miał przy tej sytuacji żadnych wątpliwości, ale podyktowanej przez niego jedenastki nie wykorzystał Łukasz Sierpina. Kapitan „Górali” poślizgnął się bowiem przed oddaniem strzału i ostatecznie znacząco przeniósł piłkę nad poprzeczką. - Muszę o tym jak najszybciej zapomnieć - przyznał Sierpina tuż po zakończeniu pierwszej połowy. 

Ta zmarnowana sytuacja nie odebrała jednak „Góralom” animuszu, bowiem w kolejnych minutach to oni wciąż dłużej znajdowali się na połowie rywala, dyktowali tempo gry oraz częściej znajdowali się w ataku pozycyjnym. Osiągnięta przewaga przyniosła gospodarzom wymierny skutek w 23. minucie. Wówczas Łukasz Sierpina dośrodkował futbolówkę z rzutu rożnego, jej tor lotu przedłużył jeszcze Gergo Kocsis, a całą akcję zwieńczył Mateusz Marzec. Ofensywny pomocnik urwał się spod opieki źle ustawionego Kacpra Chodyny, pokonał bramkarza strzałem z najbliższej odległości i tym samym zdobył swojego debiutanckiego gola na poziomie Ekstraklasy.

Jednobramkowe prowadzenie Podbeskidzia należało uznać za zasłużone, a od momentu zdobycia bramki zespół ograniczył się do spokojnej defensywy, oddalania zagrożenia od własnej bramki oraz ewentualnego wyprowadzania szybkich kontr. Zagłębie co prawda przejęło inicjatywę nad boiskowymi wydarzeniami, ale z osiągniętej przez nich pewnej dominacji niewiele wynikało. Michał Pesković musiał przede wszystkim podjąć interwencje przy uderzeniu Filipa Starzyńskiego z dystansu, a najwięcej zagrożenia sprawił mu kąśliwy strzał Patryka Szysza z ostrego kąta. Próba ta okazała się być nieznacznie niecelna i pomimo tego, że to Zagłębie od ok. 25 minuty miało więcej z gry, wynik 1:0 utrzymał się do końca pierwszej części spotkania.

Można było się jednak spodziewać, że po zmianie stron obraz gry specjalnie nie ulegnie zmianie, a nadrzędnym celem „Górali” będzie utrzymanie bardzo korzystnego wyniku. I choć były momenty, w których niemal wszyscy zawodnicy Zagłębia przebywali na połowie rywala, napór ten nie niósł za sobą żadnych stuprocentowych okazji. Na dodatek Podbeskidzie starało się od czasu do czasu przeprowadzić szybką kontrę, ale przypadku akcji z 51. minuty zabrakło dokładnego ostatniego podania ze strony Karola Danielaka. 

Gospodarze bardzo umiejętnie wybijali swojego przeciwnika z rytmu i spisywali się naprawdę dobrze w obronie, lecz na dwadzieścia minut przed końcem regulaminowego czasu gry wpuścili rywala we własne pole karne, za co zostali skarceni golem na 1:1. Wówczas Kacper Chodyna wykorzystał niepewną interwencję Kacpra Gacha i zagrał szybką piłkę do rezerwowego Samuela Mraza, ten błyskawicznie odegrał ją do lepiej ustawionego Roka Sirka, a Słoweniec oddał dokładny płaski strzał w stronę dalszego słupka. Od tego momentu mecz w Bielsku rozpoczął się właściwie na nowo, ale zapewne nikt się nie spodziewał, że „Górale” wręcz błyskawicznie wrócą na prowadzenie. 

Zaledwie trzy minuty po utracie bramki, na listę strzelców wpisał się wprowadzony niecałe kilkadziesiąt sekund wcześniej Desley Ubbink. Holender bezlitośnie wykorzystał fatalny błąd bramkarza Dominika Hładuna, któremu futbolówka odskoczyła przy próbie jej przyjęcia, przez co pomocnik umieścił piłkę w pozostawionej bramce. Podobnie jak w przypadku strzelca bramki na 1:0, tak i 27-letni Ubbink zdobył tym samym swoją premierową bramkę w naszej najwyższej klasy rozgrywkowej. 

Wtorkowy mecz trzymał w napięciu do ostatniego gwizdka, bowiem Zagłębie starało się za wszelką cenę ponownie doprowadzić do wyrównania, natomiast bielszczanie mieli swoje szanse ku temu, by definitywnie zamknąć tą rywalizację na swoją korzyść. Ostatecznie jednak zacięte spotkanie zakończyło się dość zasłużoną wygraną gospodarzy, którzy tym samym zdobyli pierwszy komplet punktów od 3 października i odskoczyli na trzy punkty od ostatniej w stawce Stali Mielec.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Zagłębie Lubin 2:1 (1:0)

1:0 - Mateusz Marzec 23’

1:1 - Rok Sirk 71’

2:1 - Desley Ubbink 74’

Składy:

Podbeskidzie: Pesković - Gach, Bashlai, Komor, Danielak - Rzuchowski (71’ Figiel), Kocsis - Sierpina (64’ Miakuszko), Marzec (71’ Ubbink), Sitek (79’ Gutowski) - Roginić. Trener: Krzysztof Brede

Zagłębie: Hładun - Balić, Guldan, Simić, Chodyna - Bednarczyk (46’ Drazić), Starzyński (69’ Mraz), Baszkirow, Poręba, Szysz - Sirk (87’ Jończy). Trener: Martin Sevela

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Żółte kartki: Roginić, Komór (Podbeskidzie) - Guldan, Simić, Drazić (Zagłębie

Widzów: bez publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również