Weekend w 1. Lidze pod znakiem siły lidera, show Gliwy i dwóch zer

16.03.2022

23. runda Fortuna 1 Ligi znów przyniosła wiele emocji kibicom na Górnym Śląsku. Duży w tym udział miało derbowe starcie w Tychach. Niestety, nie była to udana kolejka dla pozostałych drużyn z naszego regionu.

Łukasz Sobala/PressFocus

Całą kolejkę otworzyli już w piątek częstochowianie, którzy skorzystali na nieobecności Zagłębia Sosnowiec, na którego boisku rozegrali swój „domowy” mecz przeciwko Sandecji. Bezbramkowy remis, okraszony dziewięcioma żółtymi kartkami, można uznać za pozytywny wynik, gdyż do rundy wiosennej nowosądeczanie podchodzili z wysokiej, barażowej pozycji. Teraz różnica pomiędzy Skrą i Sandecją zmniejszyła się do zaledwie czterech „oczek”.

W ostatnich tygodniach piłkarski świat obiegła smutna wiadomość. GKS Bełchatów, klub zdecydowanie zasłużony w polskim futbolu i mający na swoim koncie jedno wicemistrzostwo kraju – ze względu na fatalny stan finansowy musiał wycofać się z rozgrywek eWinner drugiej ligi. Stadion w Bełchatowie, na którym niegdyś swoje spotkania rozgrywał Raków, nie będzie jednak stał pusty. Swoje mecze domowe będzie na nim rozgrywać właśnie Skra Częstochowa, której obiekt - jak powszechnie wiadomo - nie spełnia wymogów licencyjnych Fortuna 1. Ligi.

W Tychach, gdzie drużyna Zagłębia Sosnowiec ostatni raz wygrywała w latach 90. poprzedniego wieku, do przerwy mieliśmy nie lada niespodziankę. Gospodarze o mały włos nie stracili punktów na własne życzenie, dwukrotnie marnując jedenastki. Jednak nawet fenomenalnie dysponowany tego dnia Michał Gliwa nie był w stanie wywalczyć zdobyczy punktowej dla swojej ekipy. Swoją premierową bramkę zdobył Daniel Rumin (który przy okazji zmarnował też rzut karny), natomiast w doliczonym czasie gry wynik ustalił Nemanja Nedić, a GKS  ostatecznie pokonał Zagłębie 2:1.

– Nie możemy przegrać takiego meczu. Michał dał naszej drużynie mnóstwo tlenu, ale wciąż piłkarze muszą dodawać sobie nawzajem pewności siebie, pazerności. W przerwie w drużynie była ogromna energia, ale w drugiej połowie nie graliśmy w piłkę – mówił trener Skowronek, apelując do swoich piłkarzy. – Chłopaki, otrzepać trzeba się bardzo szybko. I to już dzisiaj, bo jest jeszcze jedenaście meczów.

– Stworzyliśmy sobie naprawdę wiele ciekawych sytuacji, w tym dwa rzuty karne, z których nie skorzystaliśmy. Kluczowym czynnikiem dziś była wiara w końcowe zwycięstwo. Powiedzieliśmy sobie w przerwie kilka słów, a Konrad Jałocha dodał, że wygramy ten mecz 2:1 – zdradził z kolei Artur Derbin, szkoleniowiec zespołu z Tychów.

Kolejnej porażki w tym sezonie doznali za to będący w strefie spadkowej jastrzębianie. Dla GKS-u mecz z Miedzią był raczej tylko formalnością, bo liderowi pierwszoligowych rozgrywek przeciwstawić się jest niezwykle trudno. Świadczy o tym chociażby seria czternastu starć bez porażki w Fortuna 1. Lidze. Legniczanie większość spotkania rozgrywali w dziesięciu, co pozwoliło GKS-owi na zmianę podejścia i nieco odważniejszą grę. Koniec końców nie zdobyli oni jednak żadnej bramki, samemu tracąc dwa gole.

Weekend niskich lotów zaliczyło Podbeskidzie Bielsko-Biała, doznając wysokiej porażki w Niepołomicach. Było to pierwsze zwycięstwo Puszczy nad ekipą z Bielska od 2018 roku. Gospodarze jeszcze przed przerwą zdobyli trzy bramki, bezbłędnie wykorzystując kuriozalne zachowania w defensywie "Górali", aby w drugiej części gry dołożyć kolejne trafienie ze stałego fragmentu gry i ostatecznie wygrać 4:2. – Gratuluję zwycięstwa zespołowi Puszczy. Zawsze staramy się narzucić własną kulturę gry, ale dzisiaj się to nie udało. Ze względu na przypadkowy sposób, w jaki traciliśmy bramki, ze względy na boisko na poziomie A-klasy, jakie się tutaj znajduje. Jesteśmy rozczarowani, mamy też swoje problemy, chociażby brakuje nam klasycznych obrońców – mówił Piotr Jawny, nie przebierając w słowach i krytykując bezpośredni styl gry niepołomiczan, nazywając go „grą na bałagan”. „Składne” akcje Podbeskidzia nie przyniosły jednak drużynie korzyści punktowej – a to z wyników rozliczani są na koniec piłkarze i trenerzy.

Całą 23. kolejkę spinamy klamrą i kolejnym bezbramkowym remisem, tym razem z katowickim GKS-em w roli głównej. Beniaminek jednak z pewnością nie ma się czego wstydzić. W końcu remis z drużyną pozostającą w gronie kandydatów do gry w barażach, a także świetnie dysponowaną na przestrzeni ostatnich spotkań, można uznać za wynik pozytywny. - Punkt to zawsze dla nas cenna zdobycz, a sam remis uznajemy za zasłużony rezultat - tak w skrócie wieńczący kolejkę mecz skomentował trener Rafał Górak, a w bardzo podobnym tonie do szkoleniowca wypowiedział się stoper Arkadiusz Jędrych. 

Obecnie zespół z Katowic zajmuje w pierwszoligowej stawce trzynaste miejsce i ma osiem punktów przewagi nad strefą spadkową. Nieco gorzej przed dzisiejszym spotkaniem Stomilu Olsztyn z GKS-em Jastrzębie wygląda sytuacja Zagłębia Sosnowiec. Zaledwie dwupunktowa przewaga sosnowiczan nad szesnastym Stomilem sprawia, że w przypadku zwycięstwa klubu z Warmii, sosnowiczanie dołączą do jastrzębian w gronie zespołów bezpośrednio zagrożonych degradacją do niższej ligi. A skoro mowa o meczu w województwie warmińsko-mazurskim, pojedynek ten będzie miał wyjątkowo duży ciężar gatunkowy dla przyjezdnych z Jastrzębia. 

Podopieczni Grzegorza Kurdziela coraz bardziej okupują się na samym dole ligowej tabeli i wciąż czekają na pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. GKS powalczy więc w Olsztynie o złapanie tlenu, a pocieszeniem jest dla nich fakt, że cztery ostatnie bezpośrednie pojedynki ze Stomilem zakończyły się ich zwycięstwem oraz do gry po zawieszeniach za żółte kartki wracają Michał Kuczałek oraz Dariusz Kamiński. Starcie w Olsztynie, niezwykle istotne w kontekście układu tabeli na koniec sezonu, rozpocznie się o godzinie 18:00. 

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również