W słownikach piłkarzy Marcina Brosza nie ma słowa "presja"

23.04.2009
- Awansować to muszą Zagłębie i Korona. My mamy natomiast przyjemność z gry - mówi Marcin Brosz, trener Podbeskidzia, które wczoraj wręcz zdemolowało zespół z Gorzowa Wielkopolskiego.
Ponoć prawdziwą wartość zespołu poznaje się w trudnych momentach. Znalazło się wczoraj w takim Podbeskidzie. Nie dość, że naprzeciw siebie miało walczących o życie zawodników z Gorzowa Wielkopolskiego, to od 39 minuty - po czerwonej kartce dla Adama Brzeziny - grało w osłabieniu. - Nie mamy pretensji do Adama. Chłopcy nie kalkulują. Tak bardzo chcą zwyciężać, że czasem rozum mówi jedno, a nogi robią drugie - mówi szkoleniowiec "Górali". Ich trzy ciosy po przerwie skutecznie wybiły z głów gospodarzy nadzieje na korzystny rezultat.

Bielszczanie może i nie lubią grać w osłabieniu, ale... potrafią to robić. Podobna przeszkoda spotkała ich w Kielcach, gdzie mimo trudności wydarli zwycięstwo tamtejszej Koronie. - Zahartowaliśmy się już w takich bojach. Zawsze gramy o komplet punktów i nie jest to w naszych ustach tylko pusty slogan. A że rywal ma liczebną przewagę... W naszym położeniu każdy remis byłby przecież jak porażka - uśmiecha się Brosz. Co ważne, jego piłkarze pokazali w starciu z GKP, że z każdą kolejką uczą się, jak radzić sobie z presją kandydata do awansu.

- Tak naprawdę słowo "presja" dla nas nie istnieje - zastrzega trener jedenastki z Bielska-Białej. - Promocję do ekstraklasy to muszą wywalczyć Korona i Zagłębie. My mamy natomiast przyjemność z gry. Najważniejsze, by każdy kibic - opuszczając stadion - mógł powiedzieć: "To był dobry mecz Podbeskidzia". W środę przyznawali to nawet fani gorzowian, którzy w pewnym momencie zaczęli bić brawo "Góralom".
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również