Tychy - Kraków 4-6

08.02.2009
Tyscy piłkarze po raz kolejny dostarczyli swoim kibicom mnóstwo emocji. Tym razem zabrakło jednak happy-endu.
Spotkanie rozpoczęło się od serii strzałów obu zespołów. Wszyscy gracze pierwszych czwórek próbowali swojego szczęścia. Szczególnie aktywny był Górecki, który trzykrotnie mógł zaskoczyć Augustyna. Jednak dopiero Słupkowi udało się umieścić piłkę w siatce. Otrzymał prostopadłe podanie od Kossaka i mając przed sobą tylko bramkarza GKS-u, nie miał problemów z jego pokonaniem.

Bliski wyrównania był Michał Słonina. Młodszy z braci strzelił jednak niecelnie. Za to z drugiej strony Leśniak wykazał się sporą przytomnością. Wykorzystał błąd obrony tyszan i podwyższył rezultat. Trener miejscowych natychmiast zareagował i poprosił o czas. To jednak wcale nie uspokoiło gry gospodarzy. Podopieczni Morkisa nadal nie mogli uporządkować defensywy, co skrzętnie wykorzystywali przyjezdni. Tylko dzięki dobrej postawie Dłużniewskiego, tyszanie nie tracili kolejnych bramek. Ratowała ich również poprzeczka bądź Górecki, który wybił piłkę z linii bramkowej.

Przerwa podziałała na zawodników GKS-u bardzo mobilizująco. Już pierwsza składna akcja przyniosła kontaktowego gola. Chwilę później ponownie na listę strzelców mógł wpisać się Michał Słonina, ale trafił w słupek. To się od razu zemściło. Marzec uderzył w samo "okienko" i krakowianie ponownie odskoczyli.

W poczynania obu zespołów wkradł się spory chaos i nerwowość. Gra się zaostrzyła i co chwilę widzieliśmy kolejne przewinienia. W ogólnym zamieszaniu lepszą koncentracją wykazali się gospodarze, którzy w ciągu minuty doprowadzili do wyrównania. Nie trzeba było długo czekać, aby ponownie Harazim pokonał Augustyna i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Na cztery minuty przed zakończeniem, Czech po strzale głową wyrównał stan meczu. Kilkadziesiąt sekund później Słupek utonął w objęciach kolegów strzelając piątego gola dla gości. Na nieco ponad minutę przed końcem wynik ustalił Filipczak.
[b]
[/b]Pod szatniami

[b]Piotr Słonina[/b] (zawodnik GKS-u): Pierwszą połowę przespaliśmy. Popełniliśmy w tym meczu zbyt dużo błędów. Udało nam się wyjść na prowadzenie, ale ponowna chwila dekoncentracji przesądziła o porażce.

[b]Michał Słonina[/b] (zawodnik GKS-u): Tym razem zabrakło szczęścia. Przy stanie 4-3 dla nas myśleliśmy, że już jest po wszystkim, a tak nie było.

Głos trenerów

[b]Grzegorz Morkis[/b] (trener GKS-u): Ponownie wyszło to, że nie potrafimy grać w jednym rytmie przez całe spotkanie. Udało nam się wyjść na prowadzenie, mieliśmy mecz pod kontrolą, ale niestety nie udało się przynajmniej zremisować.

[b]Marcin Kossak[/b] (trener Kupczyka): Mecz mógł się podobać. Szybkie tempo, sporo emocji i bramek. Przeciwnik zdołał wyjść na prowadzenie, ale mieliśmy więcej szczęścia w końcówce i udało nam się zdobyć komplet punktów.
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również