Michał Kałuża "Gdybym nie miał internetu czy telewizora to w ogóle bym nie wiedział o sprawie"

14.03.2020

Pandemia koronawirusa storpedowała plany piłkarzy. Nie mogą trenować, mają ograniczyć wychodzenie z domu, zwłaszcza w miejsca publiczne, o rozgrywaniu meczów już nie wspominając. W podobnej sytuacji co wielu rodzimych sportowców jest pochodzący z Bielska-Białej, a grający obecnie w Hiszpanii, futsalowy bramkarz Michał Kałuża.

Rafał Rusek/PressFocus

Kałuża to jeden z najbardziej utalentowanych golkiperów futsalowych w naszym kraju. Był zresztą wyróżniany nawet przez gremia międzynarodowe. Jest pierwszym bramkarzem reprezentacji Polski, a latem ubiegłego roku wyjechał, jako jeden z nielicznych graczy Futsal Ekstraklasy, za granicę. Trafił do najlepszej ligi na świecie, hiszpańskiej. Klub CD Burela zdecydował się go wypożyczyć z Rekordu Bielsko-Biała, którego jest wychowankiem.

Dzisiaj Kałuża, podobnie jak sportowcy na całym świecie, o uprawianiu swojej ukochanej dyscypliny musi zapomnieć. - W środę rozgrywki ligowe w Hiszpanii zostały na dwa tygodnie zawieszone, wczoraj natomiast dostaliśmy informacje, że treningi również mają zostać wstrzymane – mówi Kałuża, który oczywiście cały czas przebywa na Półwyspie Iberyjskim. Jego drużyna w piątek miała rozgrywać kolejny mecz ligowy, na ten moment wiadomo, że również w kolejny weekend meczów w Hiszpanii nie będzie. - Liczymy, że później uda się wrócić do gry. Zobaczymy, bo tak po prawdzie w okolicy nie widać, że Hiszpania ma taki duży problem z koronawirusem. Gdybym nie miał internetu czy telewizora to w ogóle bym nie wiedział o sprawie. Z tego co się orientuje w Polsce reakcja wygląda zupełnie inaczej. W Hiszpanii problem przede wszystkim jest w Madrycie i w okolicach. W Bureli nie wiem czy widziałem jedną osobę z maseczką – relacjonuje Kałuża.

Kałuża jest jednym z czterech obcokrajowców w swojej drużynie. Na obczyźnie na razie przebywa sam, więc oderwanie od meczów, czy nawet treningów, może być podwójnie deprymujące. - Liczyłem jeszcze, że pooglądam chociaż polską ekstraklasę, czy ewentualnie mecze w Anglii, ale nic z tego nie wyszło – uśmiecha się Kałuża pytany o plany na weekend. - Nie wiemy, jak będą wyglądać treningi, bo przecież na basen, siłownię czy halę też nie możemy wyjść. Chyba tylko zostaje bieganie indywidualne w terenie. Trening to jednak zawsze oderwanie, spotkanie się z kolegami. Teraz nie ma co robić. Mamy zalecenia z klubu by nie wychodzić, unikać skupisk. Jest to trochę deprymujące, ale mamy nadzieję, że wkrótce się to skończy.

Dla naszego gracza czas absencji jest wyjątkowo trudny jeszcze z jednego powodu. Jego zespół walczy o utrzymanie, a Michał Kałuża, po trudnym początku sezonu, w ostatnich tygodniach wchodził do bramki i zaczął zbierać pochwały. - Nie ma chyba dobrego momentu na takie dramatyczne zdarzenia. Niektórzy zawodnicy w drużynie podleczą kontuzje, ale nie wiem czy możemy mówić o jakimś korzystnym momencie. Nie wiemy kiedy wrócimy do grania, jak sezon będzie wyglądał... - zastanawia się Kałuża, którego klub obecnie zajmuje ostatnie miejsce w tabeli hiszpańskiej futsalowej elity. Straty do bezpiecznych miejsc są jednak niewielkie, nikt więc w Bureli nie wyobraża sobie, że na tym etapie rozgrywki mogłyby się zakończyć, a Michał Kałuża wraz z kolegami mógłby pożegnać się z Primera Division.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również