Tychy - Akademia 1-4

14.12.2008
GKS Jachym Tychy nie zdołał nawiązać równorzędnej walki z dojrzale i mądrze grającą Akademią. Na zakończenie rundy poniósł zdecydowaną porażkę we własnej hali.
Akademia pozwoliła się tyszanom wyszumieć. Goście świadomie oddali inicjatywę rywalowi. Przez pierwszy kwadrans bodaj tylko pięć razy jej zawodnicy przekroczyli linię środka boiska. O ich dojrzałości jednak świadczy fakt, że w tym czasie objęli prowadzenie. Bartosz Łeszyk wykończył szybką kontrę.

GKS parł do przodu. Strzelali Waldemar Górecki, Rafał Harazin i Piotr Myszor, lecz piłka jak zaczarowana mijała bramkę Akademii. Wreszcie ten ostatni, niepozornym strzałem w długi róg zaskoczył Mołdawianina, stojącego w bramce przyjezdnych. Riposta była szybka. Kapitalnie rozegrany stały fragment i Daniel Lebiedziński ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Do wyrównania mógł doprowadzić Paweł Szarek. Po ładnej, indywidualnej akcji miał przed sobą tylko bramkarza, lecz tuż przed oddaniem strzału został sfaulowany. Bliżsi kolejnych bramek byli goście. Akademia pod koniec pierwszej partii i na początku drugiej, zaatakowali znacznie śmielej. Dariusz Pieczyński i Lebiedziński trafili w słupki tyskiej bramki.

Ostatni z wymienionych z każdą minutą grał z coraz większą swobodą. W końcu Łeszyk wyłuskał czysto piłkę i wyłożył ją Lebiedzińskiemu tak, że ten dopełnił tylko formalności. Był to owoc mądrej, przemyślanej postawy Akademii, która była po prostu lepsza na tle ambitnie, lecz chaotycznie grających tyszan. Obrazem ich bezradności była sytuacja Waldemara Góreckiego, który najpierw niecelnie podał, aż skierował piłkę do... własnej bramki. Stało się to po wprowadzeniu lotnego golkipera.
autor: Krzysztof Kubicki

Przeczytaj również