Trener Polonii wraca na ławkę: "Nie ma sensu walczyć z sędziami"

14.11.2019

Trzy mecze swojej drużyny obserwował z trybun. Trener bytomskiej Polonii choć z utęsknieniem czekał na powrót na "swoje miejsce", przyznaje, że i tak miał sposoby na to, by zarządzać drużyną w czasie meczu. - Kontaktowaliśmy się telefonicznie, jeden z asystentów miał słuchawkę w uchu i na bieżąco z nim rozmawiałem. Żadna filozofia - zdradza Kamil Rakoczy, zapewniając, że następnej zsyłki zamierza uniknąć.

Anna Szłapa/Polonia Bytom

Mieli swoje sposoby

Na trybuny wylądował po czerwonej kartce obejrzanej za krytykowanie arbitra w starciu z Lechią Zielona Góra. Decyzją organizatora ligi Kamil Rakoczy wstępu na boisko nie miał również w trzech kolejnych ligowych spotkaniach. Polonia Bytom pierwszy mecz pierwszego trenera na ławce przegrała. Derby w Chorzowie nie wyszły bytomianom, którzy ulegli "Niebieskim" 1:3. Dwa kolejne starcia dały już "Niebiesko-Czerwonym" komplety punktów, a wygrane z LZS-em Starowice i z Pniówkiem w Pawłowicach były absolutnie zasłużone. - Ale tak naprawdę ja cały czas na tej ławce byłem. W każdej przerwie byłem w szatni, przekazywałem wskazówki i spostrzeżenia z trybun. W trakcie meczu kontaktowaliśmy się ze sztabem, każda decyzja w tych trzech meczach była podejmowana przeze mnie. Mamy swój sposób na komunikowanie się. Kontaktowaliśmy się telefonicznie, jeden z asystentów miał słuchawkę w uchu i na bieżąco z nim rozmawiałem. Żadna filozofia. Z perspektywy trybun widać było zresztą więcej, niż z poziomu murawy, więc jakieś plusy też w tym były - opowiada Kamil Rakoczy, którego kara właśnie dobiega końca.

Z sędziami nie wygrasz

Polonii szło ostatnio nieźle, ale jej szkoleniowiec i tak odlicza już godziny do tego, by poprowadzić wreszcie drużynę ze strefy, w której powinien to robić. Na ławkę wróci po trzech tygodniach przerwy, które - jak sam przyznaje - dały mu do myślenia. - Sporo sobie przemyślałem, wiem ile straciłem. A straciłem wiele fajnych przeżyć. Jak wrócę na ławkę, będę ciut spokojniejszy. Walka z sędziami nie ma sensu, przez moją krytykę mogę ucierpieć tylko ja i drużyna. Następnym razem spróbuję tą złość w sobie poskromić i spokojniej analizować to co dzieje się na boisku - deklaruje znany z wybuchowego temperamentu szkoleniowiec.

Apetyty rosną

Na dwie kolejki przed końcem rundy jesiennej bytomianie są trzecią drużyną w stawce. Do lidera - Śląska II Wrocław - tracą cztery oczka, ale w bezpośrednim meczu w Szombierkach wygrali z nim pewnie, co okazało się zresztą przełomowym momentem dla całego zespołu. Beniaminek z Bytomia zdaniem wielu obserwatorów za jakość prezentowaną na boisku zasługuje na stawianie go w gronie najpoważniejszych kandydatów do awansu. Poloniści nastroje wolą jednak studzić. - Celem jest utrzymanie, ale... apetyty rosną w miarę jedzenie. Chcemy punktować w każdym meczu. O awansie nie ma mowy ze względu na kwestie pozasportowe, infrastrukturalne, ale chcemy po prostu wygrywać - tłumaczy Rakoczy.

Kluczem do wyraźnego marszu w górę tabeli okazało się znalezienie sposobu na zwyciężanie w roli gospodarza. O ile bowiem bytomianie od początku sezonu na wyjazdach pokazywali dobrą piłkę, to swoje umiejętności trudno było im przenieść na - nazywaną najgorszą w lidze - nawierzchnię przy Frycza-Modrzewskiego. Atuty boiska w Szombierkach udało się znaleźć właśnie przed starciem z liderem. Od tego momentu Polonia "u siebie" wygrała trzykrotnie, strzelając przy tym 10 goli i tracąc tylko jednego. - To był przełom. Zagraliśmy trochę inaczej, bardziej "prosto". Na tym boisku to przyniosło efekt. Drużyna wzięła to do serca i nasze kłopoty z sięganiem po punkty przed swoją publicznością zniknęły - przyznaje trener beniaminka.

Uwaga na "Miedziowych"

Po raz ostatni w tym roku przed własną publicznością o ligowe punkty bytomianom przyjdzie zmierzyć się z rezerwami ekstraklasowego Zagłębia Lubin. Mecz z "Miedziowymi" może być pułapką. Lubinianie są co prawda przedostatni w lidze, ale w piłkę grać potrafią, a do Bytomia przyjadą akurat wtedy, gdy przerwę na mecze reprezentacji Polski mają "ekstraklasowicze". - Podchodzimy do rywala z wielką pokorą. Być może przyjedzie on zresztą wzmocniony nazwiskami z pierwszej drużyny. Po analizie przeciwnika widać czarno na białym, ze to drużyna która po prostu dobrze gra w piłkę. Nie można ich lekceważyć. Być może to jeszcze młodzi chłopcy, którzy muszą się uczyć, ale już potrafią bardzo wiele. Znaleźli się w jakimś dołku, ale ta karta pewnie się odwróci. Mam nadzieję, że nie dojdzie do tego w Bytomiu, ale przestrzegam przed jakimkolwiek dopisywaniem sobie punktów przed meczem - ocenia trener Rakoczy, który w sobotę będzie musiał sobie radzić bez doświadczonego Łukasza Matusiaka i - co gorsza - być może również bez mającego problemy zdrowotne  kapitana, Marcina Lachowskiego.

Myślą o zimie, marzą o Olimpie

W Bytomiu liczą - choć mocno po cichu - na to, że mecz z Zagłębiem będzie nie tylko ostatnim rozgrywanym w Szombierkach w tym roku, ale... w ogóle.  W rozmowie z naszym portalem prezes Sławomir Kamiński przyznawał, że powrotu na Olimpijską już wiosną nie wyklucza, choć szanse na to są póki co nieduże. - Bardzo bym sobie tego życzył, na "Olimp" chciałby wrócić każdy z zawodników. Czas pokaże, czy ktoś odważy się zmierzyć z taką deklaracją. Póki co podchodzę do tego sceptycznie - nie kryje szkoleniowiec Polonii.

Z optymizmem do gry swojej drużyny podchodzą fani bytomian. Początkowo ich relacje z zatrudnionym latem w Polonii Rakoczym wyglądały na szorstkie, seria dobrych wyników i ambitna postawa zespołu systematycznie budowały jednak zaufanie kibiców do całej ekipy "Niebiesko-Czerwonych".- Kibice mają prawo do krytyki, ale słów dezaprobaty jest już o wiele mniej. Jestem z tego bardzo zadowolony. Chciałbym jeszcze w tym roku punktować, najlepiej zdobywając komplet oczek. I pomyśleć o zimie, zastanowić się jak można zespół wzmocnić, jak go jeszcze lepiej poukładać. Mamy już na tapecie wytypowane nazwiska, prowadzimy wstępne rozmowy, poczyniliśmy pierwsze kroki. W okresie przygotowawczym chcemy mierzyć się z silnymi rywalami, tak by nauczyć się jak najwięcej. Po to, by wiosną dalej grać o ligowy byt - mówi z przekorą Rakoczy.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również