Trener Polonii derby obejrzy z trybun: "Mam do siebie trochę żalu"

23.10.2019

Bez trenera Kamila Rakoczego na ławce rezerwowych będą musieli sobie radzić piłkarze bytomskiej Polonii w derbowym starciu z chorzowskim Ruchem. To pokłosie czerwonej kartki, jaką jeszcze w pierwszej połowie meczu z Lechią Zielona Góra obejrzał szkoleniowiec "Niebiesko-Czerwonych".

Anna Szłapa/Polonia Bytom

Sędzia Paweł Kucharczyk z Wrocławia miał w sobotę ręce pełne roboty. A ta nie zawsze wychodziła mu najlepiej. Pierwszym "zapalnikiem" była sytuacja z 27. minuty. Łukasz Garguła dograł piłkę przed bramkę Polonii, ale Wojciech Okińczyc nie trafił do siatki z raptem dwóch metrów. Gdy wydawało się, że trybuny przy Frycza-Modrzewskiego mogą odetchnąć z ulgą, arbiter niespodziewanie odgwizdał rzut karny dla przyjezdnych za faul Michała Bedronki pilnującego w międzyczasie w "szesnastce" Bartosza Koniecznego. Ta decyzja zaskoczyła miejscowych tym bardziej, że żółtą kartką został ukarany nie domniemany sprawca przewinienia, a... przyglądający się całej sytuacji Łukasz Matusiak.

Okińczyc "jedenastki" nie wykorzystał, ale cała sytuacja na tyle zezłościła trenera Kamila Rakoczego, że ten po chwili został odesłany na trybuny. - Bardzo dziwna sytuacja. Sędzia po kilku sekundach podjął decyzję o rzucie karnym, czego nikt się nie spodziewał. Wyprowadziło mnie to z równowagi, a kiedy Dawid Gargasz fenomenalnie zachował się na linii chwytając piłkę, coś do sędziów krzyknąłem. Dostałem żółtą kartkę, zapytałem: "za co"? Padło jakieś wulgarne słowo, ale to chyba w ramach tego zawodu naturalne, że w takich momentach człowiek staje się wybuchowy. Arbiter nie miał wyrozumiałości i mnie wyrzucił - opowiada szkoleniowiec bytomian.

Rzut karny dla Lechii nie był tymczasem jedyną kontrowersyjną decyzją sędziego Kucharczyka. W 31. minucie Jarosław Czernysz popisał się kapitalnym uderzeniem z 20. metrów, po którym piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała metr za linią bramkową gości. Widzieli to wszyscy poza... arbitrem.

(fot. SlaskieTV)

Na 4 minuty przed przerwą pretensje do rozjemcy sobotnich zawodów mieli z kolei goście. Patryk Stefański pędził z piłką w kierunku bramki Lechii, ale został sfaulowany prze Patryka Boksińskiego, Ten ostatni obejrzał czerwoną kartkę, choć zielonogórzanie starali się udowadniać, że napastnika Polonii mógł jeszcze dogonić Rafał Ostrowski.

Decyzje arbitra w ostatecznym rozrachunku okazały się dla bytomian korzystne. Obroniony przez Gargasza karny podbudował morale zespołu, a czerwona kartka dla zawodnika Lechii ułatwiła zadanie po przerwie. - Dużo dało nam przebudzenie po obronie rzutu karnego przez Dawida Gargasza. Do tamtego momentu na boisku właściwie nic się nie działo. Niby chcieliśmy dać pograć rywalowi, ale i to nam nie wychodziło. Dawid dał nam impuls, po którym zaczęliśmy grać w piłkę. Czerwona kartką dla zawodnika Lechii napędziła nas już na dobre - opowiada trener Rakoczy.

Polonia zwyciężyła aż 4:0 po golach Marcina Lachowskiego, Mariusza Fornalczyka i dwóch trafieniach Dawida Krzemienia. Wygrana sprawiła, że bytomianie do lidera - Ruchu Zdzieszowice - tracą tylko trzy punkty i choć w ścisku panującym w górnej części tabeli plasują się na miejscu szóstym, śmiało mogą czuć się jedną z ekip ścisłej czołówki tabeli. W Bytomiu nie przegapili jednak faktu, że cenne, bo odniesione na boisku derbowego rywala w Rybniku zwycięstwo odnieśli ostatnio również chorzowianie, dlatego spodziewają się w najbliższą sobotę zaciętego widowiska. - Ostatnia kolejka napędziła oba zespoły. Dla jednych i drugich to bardzo ważne spotkanie, wiążące się z dużymi oczekiwaniami kibiców w Bytomiu i Chorzowie. Ruch wygrał w Rybniku, my mamy serię zwycięstw, spodziewam się dobrego, ale bardzo wyrównanego meczu. "Niebiescy" to bardzo dobry zespół - analizuje Kamil Rakoczy, który w Chorzowie część sterów będzie musiał oddać swoim asystentom. -  Mam do siebie trochę żalu. Dla mnie to mecz niezmiernie ważny. Zagramy z 14-krotnym Mistrzem Polski, szykuje się kapitalna oprawa i święto dla kibiców. Można byłoby poczuć Ekstraklasę. Nie będzie mi to dane, będę musiał kierować zespołem z trybun. Ale mam zaufanie do swojego sztabu. Po to go przed sezonem budowałem, by móc na niego liczyć. W meczu z Lechią to się potwierdziło, bo gole strzelaliśmy już po czerwonej kartce dla mnie. Ale oczywiście wszystkie zmiany były ze mną konsultowane. Mamy swoje sposoby na utrzymanie kontaktu - zdradza opiekun "Niebiesko-Czerwonych".

autor: ŁM

Przeczytaj również