Słowo na niedzielę: Ruch się nie topi!

30.08.2020

Jeden punkt w dwóch ostatnich meczach i pozycja lidera utrzymana głównie dzięki temu, że rywale mają mecze zaległe. Czy to musi niepokoić? Oczywiście, tym bardziej, że Niebiescy mają swoje atuty sportowe. Ale jeżeli dokładnie przejrzy się statystyki służb medycznych, to w wodzie najczęściej topią się ci, którzy pływać potrafią.

Maciej Witkowski/PressFocus

- Niektórych pewność siebie zabija, inni czasami przeceniają swoje siły – tak tłumaczą specjaliści przyczyny utonięć przez osoby, którym de facto podstawy pływania nie są obce. Co to ma wspólnego z Ruchem? Niebiescy momentami przypominają trochę takiego pływaka na jeziorze, czy też w stawie. Potrafią już pływać, ba, w porywach euforii stanęliby w szranki z Pawłem Korzeniowskim na jego koronnym dystansie. Ale gdy nagle w wodzie robi się ostry spad, delikatnie traci się grunt pod nogami, to pewność siebie znika. Ruch takiego „kozaka” przypomina. Który po pierwszych krokach w wodzie poczuł się bardzo pewnie. Tydzień temu jednak delikatnie stracił grunt pod nogami, a teraz jeszcze przyszła niespodziewana fala, bo obok błyskawicznie przejechała motorówka.

Ruch dzisiaj nie jest jednak tak słaby, jak pokazuje bilans dwóch ostatnich meczów, ale też nie jest tak mocny, jak w pierwszych spotkaniach. Przeliczając obecny dorobek punktowy, bo „rozwalona” liga nie ułatwia zadania, na matematyczny bilans Niebiescy to obecnie druga – trzecia drużyna trzeciej ligi. I pewnie w takim gronie toczyć się będzie walka o awans.

TOCZYĆ WALKA O AWANS. Nie będzie to żadne spacerowanie czy przygotowanie do gry w drugiej lidze. Sparingi są zimą lub latem. To, że kryzys przy Cichej nastąpi było pewne, jak 2x2=4. Bardzo dobrą wiadomością byłoby, gdyby na koniec sezonu się okazało, że te dwa mecze to był największy kryzys Ruchu. Przed sezonem z kim się nie rozmawiało o sytuacji klubu automatycznie po pytaniu o sytuację na Cichej, pojawiało się kolejne, jak drużyna i sztab zareaguje na kryzys. Ruch to wielki klub, ale suchą stopą przez morze to jednak inni przechodzili.

Niby to tylko dwa mecze, ale warto pamiętać, że nieco ponad rok temu Górnik Polkowice robiąc awans wywalczył aż 79 punktów. Każda strata może tu być na wagę złota. W Chorzowie niektórzy chyba poczuli, że jedynym zajęciem jest zmrożenie szampana i otwarcie go w połowie czerwca. Otóż nie. By awansować z trzeciej ligi trzeba wygrać ligę, przetłumaczę na prosty język: trzeba być najlepszym na swoim poziomie rozgrywkowym. Trzeba umieć pływać, być jak Paweł Korzeniowski.

O obecnej sytuacji sportowej nie będę za wiele pisał. Nie będę się mądrzył – od tego są lepsi i mądrzejsi, ja w takich sytuacjach chyba i tak uważam, że najważniejszy jest spokój. Ale już czytam teksty, że przecież nie ma defensywy, że to przecież słaba drużyna, że potrzebne są radykalne zmiany, bo przecież dom to od fundamentów budujemy. Zostawmy stadion – reszta do wymiany! Na szczęście ja to mam luksus – jedyne o czym decyduję, to czy tekst napiszę w Times New Roman czy też w Verdanie.

A tak swoją drogą, myślę sobie, że i tak większą wartością dzisiaj jest to, że kibice z emigracji chcą i potrafią uczestniczyć w utrzymywaniu klubu (jak zapowiadają, teraz to dopiero będą pomagać!), a prezes czternastokrotnego mistrza Polski – jak gdyby nigdy nic – przenosi zapakowane gadżety klubowe w pakunkach, jak kurier DHL. W sumie to chyba większa wartość niż ewentualne punkty we Wrocławiu.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również