Ruch wygrywa z Polonią Bytom i z emocjami. „Nie można tracić czujności”

25.04.2021

To był chyba mecz, jakiego można się było spodziewać po rywalizacji lidera z wiceliderem. Na Cichej w Chorzowie w pojedynku Ruchu z Polonią Bytom przede wszystkim nie brakowało emocji, a po końcowym gwizdku radość jednych mieszała się ze smutkiem drugich. - Dla nas rywalizacja o awans właściwie się kończy – słowa trenera Polonii Bytom Kamila Rakoczego jak ulał pasują do tego, co mówił dwa tygodnie temu opiekun Ślęzy, Grzegorz Kowalski.

Marcin Bulanda/ PressFocus

Niebiescy do derbowego meczu przystąpili bez Mariusza Idzika, za to w składzie, który na przedmeczowej rozpisce mógł być zaskoczeniem nie tylko dla rywali, ale także dla wielu postronnych obserwatorów. Po kwadransie jednak ten minimalny test zdał egzamin. - Bardzo się cieszę z gola, wyjątkowo smakuje. Poprzednio trafiłem w derbach z Górnikiem II, teraz z Polonią. Nie trafiam z byle kim – mówił o swoim strzale pod poprzeczkę uradowany Marcin Kowalski.

Polonia w tym meczu wystąpiła w identycznym składzie, jak w ostatnich tygodniach. Trenerzy postawili na zawodników, którzy w ostatnich spotkaniach dali nadzieję. Inna rzecz, że już po niespełna pół godzinie gry doszło do roszad. Za faul w środku pola czerwoną kartkę ujrzał Michał Biskup, a z powodu kontuzji musiał opuścić plac gry Norbert Radkiewicz. - Michał przy tym faulu koncentrował się na piłce, nie widział rywala, ale faktycznie głowa rywala wyglądała fatalnie – opisywał sytuację z perspektywy boiska strzelec pierwszego gola dla Niebieskich.

Stoper niebiesko-czerwonych, prywatnie kibic Polonii, początkowo chciał nawet kontynuować grę, ale nie dostał na to zgody. Ostatecznie po meczu przeszedł badania RTG czaszki, które nie wykazało poważniejszych obrażeń. W poniedziałek zawodnik przejdzie kolejne badania. - Norbert to twardy chłop, za tydzień będzie pewnie grał – mówi trener Kamil Rakoczy, a zawodnikowi założono szwy na ranę o długości 10 centymetrów.

W tym meczu zresztą charakter decydował po obu stronach. Niebiescy przez ponad godzinę grali w osłabieniu, więc wszelkie plany taktyczne wzięły górę błyskawicznie. - Pod względem charakteru to była dla nas taka kolejna próba. Tu nawet nie ma co dyskutować o tym, charakter w tej drużynie jest. Początek był dla nas, mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Fajnie, że strzeliliśmy drugą bramkę. Potem obie drużyny miały swoje sytuacje bramkowe – mówił po meczu trener Łukasz Bereta. - Po golu dla Polonii chcieliśmy przetrzymać ten moment, wiedzieliśmy, że rywal pójdzie za ciosem. Kolejny taki moment to pierwsze minuty w drugiej połowie, to mogło być kluczowe. Polonia miała poprzeczkę, gdyby wpadło, to byłoby ciężko – mówi Bereta, który po przerwie ustawił drużynę właściwie bez napastnika, w ustawieniu 5-4.

- Czekaliśmy na swoje szanse, ustawiliśmy zasieki obronne, nie chcieliśmy popełniać błędów. Wiedzieliśmy, że Polonia będzie chciała ruszyć od razu po przerwie, a to też drużyna, która potrafi grać. Na szczęście dla nas grała głównie prostymi środkami, wrzutki z bocznych sektorów, a w polu karnym najczęściej górowaliśmy – dodaje Kowalski.

Trener Polonii, by tak wyglądający obraz gry zmienić, na niespełna pół godziny przed końcem spotkania desygnował do gry trzech napastników (wszystkich!), których miał w meczowej osiemnastce. - Chcieliśmy zrobić podwyższenie w polu karnym. Chłopcy potrafią grać głową, chcieliśmy by wspomogli. Ale piłki do nich nie docierały... Jesteśmy sami sobie winni, że tego meczu nie przechyliliśmy na własną stronę. Mieliśmy argumenty po swojej stronie. Gra w przewadze...Powinniśmy wygrać. Mamy żal do swoich zawodników, że kontrolując to spotkanie nie wykorzystujemy sytuacji. Mieliśmy plan na drugą połowę, wiedzieliśmy, że Ruch się cofnie, będzie pilnował wyniku. Mieliśmy na bokach wygrywać pojedynki, tam są zawodnicy od tego. I posyłać je w pole karne. Ale jakość tych wrzutek była skandaliczna. Coś jest nie tak, bo takie mecze powinniśmy wykorzystywać – mówił trener Rakoczy, który po raz kolejny musi się pochylić nad stałymi fragmentami gry.

Drugiego gola Ruch zdobył grając bowiem już w osłabieniu, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, a autorem trafienia był Kacper Będzieszak. Pochodzący z Pleszewa 23-letni pomocnik w ostatnich tygodniach staje się podstawowym graczem Niebieskich. - Jest to dla mnie spełnienie marzeń, jestem wychowankiem Ruchu, to mój klub, kocham te barwy – mówił po meczu strzelec drugiego gola.- Początkowo potrzebowałem trochę czasu by się tutaj zaaklimatyzować, ale teraz już się tutaj odnalazłem, oddaje całe serce. Zbyt wiele bramek w seniorskiej karierze nie zdobywam, więc takie trafienie, w tak prestiżowym pojedynku, jest dla mnie szczególne – mówił po meczu boczny pomocnik, który przyznał, że więcej problemów sprawiła mu drużyna Ślęzy dwa tygodnie temu. - Chciała grać w piłkę.

- W tym tygodniu na każdym treningu poświęciliśmy po 20 minut na stałe fragmenty gry w defensywie. A to znowu nie przynosi efektu...Odpowiedzialność zawodników czasami jest skandaliczna... Ruch w dziesiątkę strzela nam bramkę – wzdychał po meczu trener Rakoczy.

Emocje wzbudzały również decyzje arbitrów. Zarówno jedni, jak i drudzy, zwłaszcza po czerwonej kartce, starali się swoimi zachowaniami, jak najwięcej presji wywrzeć na arbitrach. - Nie chcę oceniać innych, bo piłkarsko też te derby nie stały na najwyższym poziomie, my przecież musieliśmy grać wyrachowanie, ale sędziowie chyba jednak troszkę odstawali. Ale my też popełniamy błędy. To będzie dla nich na pewno lekcja – mówi Kowalski. - Chodziło czasem o konsekwencje w decyzjach sędziego. Rywal nie dostawał kartek za przecięcie kontry, my tak – tłumaczył trener Ruchu.

Wiosną Ruch nie stracił jeszcze punktu, wygrał u siebie z dwoma najgroźniejszymi rywalami w walce o awans. - Emocje będą jeszcze, nie ma co tracić czujności. Awansu nie robi się z górą, tylko z tymi, którzy są na dole. Nie można tracić czujności. Zrobiliśmy dobrą robotę teraz, ale koncentracji nie tracimy. Na kolejne spotkania mamy swoje założenia i trzeba się ich trzymać – mówi Kowalski. W Bytomiu jednak również realnie patrzą na ligową tabelę. - Liga się skończyła, Ruch jest na tyle klasowym zespołem, że spokojnie wywalczy awans. Dla nas to czas na refleksje, musimy popatrzeć na swoich zawodników, kto będzie przydatny na przyszłość. Kto odpuści ten nie zostanie z nami. To dla nas duży zawód, chcieliśmy być blisko Ruchu. Mieliśmy dzisiaj także przewagę, a nie wygrywamy. Pretensje tylko do siebie... – dodał na koniec Kamil Rakoczy.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również