Ruch już za burtą PP, ale... szkoda że państwo tego nie widzieli!

24.09.2019

W Chorzowie nie mają czego świętować, bo Ruch ostatecznie przegrał ze Stomilem Olsztyn i odpadł z Pucharu Polski, a Niebieskim uciekło 30 tysięcy złotych za awans do 1/16 finału Pucharu Polski. Pojawił się jednak ostateczny argument w dyskusji, która przetaczała się w ostatnich tygodniach przez Chorzów i okolice: czy warto grać w trzeciej lidze, a może budować Ruch od nowa. Argument ten to piłkarze i zespół.

Łukasz Sobala/PressFocus

Kibice Ruchu mogą żałować, że tego spotkania nie oglądali. Zresztą takimi słowami pożegnał się z dziennikarzami trener Stomilu, Piotr Zajączkowski. Uradowany, bo bardziej niż jego drużyna na awans zasłużył sobie Ruch. Szkoleniowiec gości zdawał sobie z tego sprawę. - Cel osiągnęliśmy, daliśmy również dużo emocji kibicom – stwierdził dość eufemistycznie szkoleniowiec gości.

Obaj trenerzy po meczu byli zadowoleni. Trener Zajączkowski z awansu, Łukasz Bereta z faktu, jak jego drużyna zaprezentowała się w tym meczu, zwłaszcza w drugiej połowie i dogrywce. - Byliśmy lepsi – przyznawał młody opiekun Ruchu. - Po straconej bramce w 18 minucie wyglądaliśmy coraz lepiej. Stworzyliśmy wiele sytuacji. Stomil gra w pierwszej lidze, ale nie było różnicy widać – dodawał.

Zadowoleni byli również zawodnicy, wśród których wszyscy zasłużyli na pochwałę. Słabszego punktu w chorzowskiej ekipie nie było. - Wiele wnoszą do naszego zespołu zmiennicy. Tworzymy monolit, a zmiany w drugiej połowie wiele dały. Nikt się nie obraża, wszyscy chcemy grać dla dobra Ruchu i pokazujemy to na boisku – mówił po spotkaniu kapitan Ruchu, Tomasz Foszmańczyk, który przyznał, że nie było to najlepsze spotkanie Niebieskich w tym sezonie. - W lidze graliśmy już lepiej. Jednym z tych, który wprowadził spore ożywienie w szeregach Niebieskich w drugiej połowie był Daniel Paszek. - Na boisku pokazaliśmy śląski charakter, nie mamy się czego wstydzić. Zagraliśmy dobrze i mamy podniesione głowy. Żałujemy, że nie wygraliśmy – mówił pomocnik Niebieskich.

Chociaż chorzowianie skupiają się przede wszystkim na meczach ligowych, bo nie mogą być pewni swego, to pojedynek z pierwszoligowcem był swego rodzaju egzaminem dla tej drużyny. Budowanej naprędce, zmagającej się z wieloma problemami, w wielu momentach pozostawionej na łaskę losu i praktycznie kilku zaangażowanych osób. Dzisiaj również ta ekipa mogła liczyć jedynie na wsparcie kilkuset osób na trybunie głównej, jak również tych fanów, którzy pojawili się pod stadionowym płotem. - Na pewno taki mecz był dla nas szalenie ważny. Pokazaliśmy, że możemy skutecznie rywalizować z drużynami wyżej notowanymi. Chcemy teraz tak grać w lidze. Nasza dewiza w szatni jest jedna, piłka się obroni. I tego się chcemy trzymać w dalszym ciągu. Teraz już jednak wyłącznie w lidze, na tym się skupiamy – mówił Tomasz Foszmańczyk, który podobnie jak i koledzy ma nadzieję, że wkrótce grono kibiców na Cichej znacznie się powiększy. - Byłoby super, gdyby kibice wkrótce pojawili się na stadionie.

Są i jednak powody do zmartwień. W ligowym meczu z rezerwami Miedzi najpewniej nie zagra Kamil Lech, który w 117 minucie nie był w stanie nawet opuścić boiska o własnych siłach. Ostatnie minuty dogrywki oglądał spoza murawy. - Na gorąco nie wygląda to niestety zbyt dobrze. Polały się nawet łzy... Czekamy na wynik badania, na ten moment nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć – mówił pytany o tę sytuację trener Łukasz Bereta. Z pewnością skutki meczu ze Stomilem będą odczuwać także inni piłkarze Ruchu. - To stara piłkarska prawda, że po zwycięstwie szybciej dochodzi się do siebie. My daliśmy z siebie maksa, sporo sił kosztował nas ten mecz, ale nie mam obaw o nas. Mamy silną i szeroką kadrę, jeżeli ktoś nie będzie w stanie zagrać, to zapewne godnie go zastąpi kolega – dodaje na koniec popularny Fosa.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również