Rewolucję przy Rychlińskiego czas zacząć. Podbeskidzie bez trenera!

14.12.2020

Przed meczem z Piastem Gliwice prezes Podbeskidzia Bielsko-Biała - Bogdan Kłys - przyznał na łamach portalu Sportowe Beskidy, że trener Krzysztof Brede może być na razie spokojny o swoją posadę i na pewno poprowadzi zespół w dwóch ostatnich tegorocznych spotkaniach. Dotkliwa porażka w piątek przelała jednak przy Rychlińskiego czarę goryczy, w efekcie czego „Górale” do rywalizacji z Wisłą Płock przystąpią z nowym szkoleniowcem na pokładzie.

Łukasz Sobala/PressFocus

Tuż po tragicznym pojedynku z Piastem, który z powodu fatalnych błędów obrony zakończył się porażką beniaminka 0:5, 39-letni szkoleniowiec nie zamierzał podawać się do dymisji i miał nadzieję na to, że stanie przed szansą wyprowadzenia zespołu z kryzysu. - Do straty bramki graliśmy dobre, solidne zawody. Byliśmy w stanie stworzyć sytuacje. Piłkarska jakość musi się jednak obronić. Trzeba strzelić, a nie stracić. Dymisja? Nie rozważam tego. Jedna osoba nie może być odpowiedzialna za to wszystko. Nie ma opcji na kapitulację. Od dziecka jestem wychowany w sporcie. Zrobię wszystko, by odwrócić wyniki - zapowiadał trener na pomeczowej konferencji prasowej.

Sytuacja Brede, który jeszcze kilka miesięcy temu świętował z zespołem awans do Ekstraklasy, już w piątkowy wieczór wydawała się być przesądzona. O jego prawdopodobnym zwolnieniu miało jednak zadecydować spotkanie w bielskim ratuszu, do którego ostatecznie doszło w poniedziałkowe popołudnie. Udział w nim wzięli prezydent miasta Jarosław Klimaszewski, wiceprezydent Piotr Kucia, przewodniczący Rady Miejskiej Janusz Okrzesik oraz prezes Podbeskidzia Bogdan Kłys. W trakcie narady podjęto decyzję o rozwiązaniu kontraktu z Krzysztofem Brede i rozpoczęciu poszukiwań nowego szkoleniowca, który poprowadzi beniaminka w ostatnim tegorocznym spotkaniu. 

Łącznie 39-latek pracował przy Rychlińskiego od czerwca 2018 roku i po pierwszym pełnym sezonie, w którym "Górale" zakończyli pierwszoligowe zmagania na szóstym miejscu, w kolejnych rozgrywkach bielszczanie zapewnili sobie powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej po czterech latach przerwy. W Ekstraklasie już nie było tak różowo, ale na szerokie podsumowanie pracy zwolnionego dziś szkoleniowca jeszcze przyjdzie pora. 

Na razie pozostaje czekać na nazwisko następcy Brede, a jak wspominał chociażby Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl, w kuluarach zaczęły pojawiać się kandydatury Dariusza Marca (który odszedł ze Stali Mielec po wywalczeniu z nią awansu do Ekstraklasy), Jana Urbana, Jacka Zielińskiego czy choćby Ireneusza Mamrota, aktualnie zatrudnionego w pierwszoligowej Arce Gdynia. Z kolei według najnowszych informacji Bartłomieja Kawalca z portalu bielsko.biala.pl, w Bielsku-Białej nie są prowadzone rozmowy z żadnym z wspomnianych trenerów, więc dokonany wybór może być dla kibiców pewnym zaskoczeniem. Wiadomo również, że w piątek zespół poprowadzi tymczasowy opiekun i będzie to któryś z dotychczasowych asystentów Krzysztofa Brede. Jeżeli Hubert Kościukiewicz nie uzyska negatywnego wyniku na obecność koronawirusa, ostatni zespół w tabeli "na chwilę" przejmie Piotr Kołc.

Nieważne jednak, na którego szkoleniowca ostatecznie zdecydują się włodarze „Górali”, na nowego opiekuna beniaminka czekać będzie wyjątkowo ciężkie zadanie. W końcu obecna kadra bielskiego zespołu została brutalnie zweryfikowana przez większość ekstraklasowych rywali, a ostatnie dni przy Rychlińskiego były już wyjątkowo nerwowe. W końcu beniaminek osiadł na dnie ligowej tabeli, a w trzech ostatnich spotkaniach stracił aż jedenaście goli, nie strzelając przy okazji ani jednego.

Czy wybrany trener tknie w zespół świeżego ducha i zapewni pożądany „efekt nowej miotły”? Zobaczymy, jednak można być pewnym, że roszada ta jest początkiem rewolucji, do jakiej dojdzie w kadrze Podbeskidzia oraz w jego pionie sportowo-organizacyjnym.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również