Raport przed startem: Polonia Bytom

02.03.2016
Bytomska Polonia AD 2016 to w tej chwili zupełnie inny team niż ten sprzed paru miesięcy, który kończył jesienną część zmagań w drugiej lidze tuż nad strefą spadkową.
Norbert Barczyk/pressfocus.pl
Co ciekawe pomimo tego, że w zmaganiach piłkarzy „drugiego frontu” trwała zimowa przerwa, bytomianie najpierw przesunęli się pod kreskę rozdzielającą degradowane zespoły od reszty stawki. Powyższe spowodowane było odebraniem niebiesko-czerwonym jednego punktu przez PZPN.

Następnie, po paru tygodniach, Polonia na powrót wydostała się z bezpośrednio zagrożonej relegacją strefy, kiedy to z dalszej gry zrezygnował pierwszoligowy Dolcan Ząbki. Jakby tego było mało, już w tym tygodniu piłkarze z Olimpijskiej awansowali jeszcze o jedną pozycję wyżej, wobec wycofania się z rozgrywek Okocimskiego Brzesko.

Musicie przyznać – niezły zawrót głowy, a to przecież dopiero początek rewolucji, jaka miała miejsce w zespole beniaminka w trakcie przerwy w rywalizacji.
Na początek doszło oczywiście do zmiany trenera. Zasłużonego dla Polonii Jacka Trzeciaka, zastąpił Ireneusz Kościelniak – kolejny były piłkarz „Królowej Śląska”, ostatnio kojarzony jednak raczej z pobliskimi Beskidami oraz katowickim GKS-em.

Początek pracy byłego asystenta Piotra Piekarczyka nie był łatwy. Do standardowej już w Bytomiu niepewności o dalszą egzystencję klubu, doszedł masowy exodus czołowych graczy, którzy chętnie rozwiązywali swoje kontrakty z drużyną. Nic dziwnego, że w dwóch pierwszych sparingach, z GieKSą oraz Pniówkiem drugoligowiec doznał zasłużonych, a przy tym dotkliwych porażek.

Zobacz Śląską Ściągę Sparingową i sprawdź jak tej zimy radziły sobie drużyny z naszego regionu.

Czas jednak mijał, Kościelniak testował kolejnych zawodników i choć z kadry ubyli Malec, Michalak, Trznadel, Michalik, a później także Cisse, Cempa oraz Broniewicz, w ich miejsce zaczęli pojawiać się potencjalni zastępcy.
W tym momencie warto poświęcić nieco miejsca, dość zaskakującemu odejściu z Olimpijskiej dotychczasowego kapitana drużyny, wspomnianego Jacka Broniewicza, który choć nie spełniał oczekiwań nowego trenera bytomian, wkrótce z powodzeniem odnalazł się u innego byłego „polonisty” – Dietmara Brehmera, prowadzącego rybnicki ROW.

Tymczasem szkoleniowiec niebiesko-czerwonych nie wahał się sięgać po znanych sobie piłkarzy z Bukowej. W Polonii wkrótce znaleźli się Wojciech Jurek, Aleksander Januszkiewicz, Dariusz Zapotoczny, Daniel Ciechański, a ostatnio mający również przeszłość w Katowicach, Arkadiusz Kowalczyk. Naturalnie wszyscy ci zawodnicy trafiali do Bytomia po rozwiązaniu swych dotychczasowych kontraktów. Borykający się z kłopotami finansowymi klub wciąż nie może bowiem oficjalnie kupować graczy.

W kwestii organizacyjnej również zapaliło się w końcu przy Olimpijskiej niewielkie światełko w tunelu, gdy żądający zaległych wypłat były piłkarz „Królowej Śląska”, Vladimir Karalić zmienił swoje podejście do sprawy, proponując ugodę.
Mniej więcej w tym samym czasie pierwszy zespół zaczął z zadziwiającą regularnością odprawiać z kwitkiem kolejnych sparingpartnerów, ogrywając kolejno Hutnika Kraków, MKS Trzebinię, Piotrówkę, Sokół Aleksandrów, GKS Jastrzębie oraz opolską Odrę. Do tego doszły remisy z Rozwojem, a także ze „Zdzichami” z Ruchu.

Imponujące osiem (!) meczów bez porażki, gdy w barwach Polonii debiutowali kolejni nowi zawodnicy – Łukasz Zakrzewski oraz Seweryn Pielichowski z Podbeskidzia, Mateusz Słodowy z Górnika Zabrze, wreszcie Słowak Janoszik. Trener Kościelniak musiał czuć wówczas satysfakcję z dobrze wykonanej pracy i to pomimo faktu, iż niektórzy kibice niebiesko-czerwonych zaczęli nazywać „nową” Polonię... rezerwami GKS-u Katowice.

Jak na dzień dzisiejszy, tuż przed ponownym startem drugoligowych zmagań, wygląda sytuacja w Bytomiu? O dziwo, całkiem nieźle. Zespół zyskał w tabeli, dzięki kłopotom innych drużyn, ale jednak zyskał. Udało się zbudować zupełnie świeżą, młodą drużynę której zawodnicy będą chcieli jak najlepiej zaprezentować się wiosną. Chociażby po to by móc wybić się jeszcze gdzieś wyżej w swej futbolowej przygodzie.

Minusy? Także są. Finansowo przy Olimpijskiej nadal nie jest „różowo”. Większość nowych piłkarzy podpisała bardzo krótkie umowy, obowiązujące tylko do czerwca tego roku. Co będzie dalej z nimi oraz ich związkiem z Olimpijską nie wiadomo.
Tym jednak przyjdzie przejmować się włodarzom klubu dopiero za parę miesięcy. Teraz wszyscy liczą na to, że uda się zachować dla miasta drugoligowy byt, a rezultaty osiągane zimą pozwalają wierzyć, że jest to całkiem realny plan.
źródło: SportSlaski.pl
autor: Miłosz Karski

Przeczytaj również