Rafał Figiel: "Stwierdzenie, że już jesteśmy zwycięzcami tego sezonu, jest nie na miejscu"

26.04.2020

W obozie lidera Fortuna 1. Ligi, Podbeskidzia Bielsko-Biała, panuje ogromna chęć powrotu do gry i udowodnienia w meczowej rywalizacji, że zespół w pełni zasłużył na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. W rozmowie z jednym z kluczowych zawodników "Górali", Rafałem Figielem, poruszyliśmy jednak nie tylko kwestię planowanego wznowienia rozgrywek, ale również temat jego pozaboiskowej działalności. Pomocnik Podbeskidzia jest bowiem założycielem programu Yourprogress, w ramach którego m.in. układa plany treningowe dla profesjonalnych sportowców oraz prowadzi szkolenia w zakresie żywienia i regeneracji. 

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

Piotr Porębski (SportSlaski.pl): W ostatnim czasie pojawiła się w końcu konkretna informacja Departamentu PZPN odnośnie wznowienia rozgrywek I Ligi pod koniec maja. Jako piłkarze, pewnie na myśl o powrocie na boisko już przebieracie nogami.
Rafał Figiel (piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała):
Dokładnie, w końcu ile można trenować indywidualnie. Co prawda treningi indywidualne podtrzymują to co wypracowaliśmy w zimowym okresie przygotowawczym, ale trenuje się przecież po to, aby grać. Zabierana jest nam możliwość tego, co w futbolu jest właściwie najpiękniejsze, czyli sam mecz. Czym szybciej te mecze zaczną się odbywać, tym będzie lepiej dla zawodników oraz kibiców. Wszyscy sympatycy futbolu czekają już na wznowienie rozgrywek, więc pozostaje liczyć na to, że sytuacja w Polsce i na świecie zacznie się normować. 

Ważne jest jednak to, że nie jesteście już zawieszeni w próżni i właściwie macie się w końcu do czego przygotowywać. 
Wszystko wciąż zmienia się w dynamicznym tempie, jednak dobrze, że plan na wznowienie rozgrywek jest już mniej więcej nakreślony. Dla trenerów jest to z pewnością bardzo duże ułatwienie. Dzięki tej decyzji istnieje już przynajmniej jakiś punkt odniesienia, do którego można tak dostosować przygotowania, by móc odpowiednio wstrzelić się z formą. Pamiętajmy jeszcze o tym, ile po wznowieniu rozgrywek będziemy musieli rozegrać spotkań, mam na myśli czerwiec i lipiec.

Najprawdopodobniej swój sezon zakończycie pod koniec lipca, czyli mniej więcej w dniach startu poprzednich rozgrywek.
Liczymy się z tym, że pomiędzy sezonami może w ogóle nie być przerwy, lub będzie ona bardzo krótka. Na ten moment, patrząc jak obecna sytuacja się rozwija, jest to jednak dość odległy temat. Staram się więc daleko nie wybiegać w przyszłość, a moim celem jest przede wszystkim powrót do typowo piłkarskiego treningu, żeby jak najlepiej przygotować się do zbliżających się meczów. 

Akurat w kontekście rozgrywek Ekstraklasy, plan Polskiego Związku Piłki Nożnej zakłada, że przed rozpoczęciem ligowych zmagań wszystkie kluby muszą przejść izolację, złożyć raporty medyczne i dopiero wtedy mogą powrócić do treningów. A  jak to wygląda w waszym przypadku, poczyniliście już w tej kwestii jakieś kroki?
Pojawiały się już jakieś wstępne informacje na ten temat, jednak cały czas mamy na względzie to, że wszystko nagle może się zmienić. Trzeba mieć również na uwadze fakt, że mówimy o rozwiązaniu dla Ekstraklasy, która jest najwyższym poziomem rozgrywkowym w Polsce i jej powrót jest priorytetowy. My oczywiście też chcemy grać dalej, ale jeśli chodzi o te planowane testy to jest to rozwojowy, ale dość trudny temat. Będzie on ciężki do ugryzienia, bo swoją rolę odegrają również koszta, jakie kluby będą musiały ponieść. Mam tylko nadzieję, że wszystkie te pomniejsze problemy uda się jakoś rozwiązać.

Jeszcze końcem marca w „Sporcie” można było przeczytać, że cały czas jest Pan gotowy do gry. Teraz, po kolejnych trzech tygodniach przerwy ta gotowość wciąż jest? Dalibyście sobie radę, gdyby zaordynowano powrót do gry w najbliższy lub przyszły weekend?
W moim przypadku nic się nie zmieniło – jestem gotowy do gry, nieważne kiedy przyszłoby wyjść na boisko. Jeśli chodzi o zespół to uważam, że jest podobnie. Oczywiście wiadomo, że czym więcej przepracowalibyśmy treningów tym lepiej, ale ile można robić wszystko indywidualnie. Na razie czekamy na to, by móc jak najszybciej wrócić do grupy. 

Biorąc pod uwagę waszą formę, na pewno musieliście odczuwać niedosyt z powodu zawieszenia rozgrywek. Pan pewnie również, bo pańska dyspozycja stała na bardzo wysokim poziomie, a oddawane strzały z dystansu sprawiały rywalom sporo problemów. 
Wypowiadając się na temat zespołu to na pewno szkoda, że tak to się wszystko potoczyło. Odnieśliśmy dwa zwycięstwa na inaugurację rundy i mocno wierzyliśmy w to, że w kolejne mecze wejdziemy tzw. siłą rozpędu. Wiadomo jednak, że są sprawy istotniejsze niż piłka nożna – tym bardziej jeśli w grę wchodzi ludzkie życie. Człowiek oczywiście chce wrócić do swojej pracy, ale ja do tego podchodzę w ten sposób, że piłka w obliczu tego wszystkiego co się dzieje to tylko dodatek.

Ogólnie z pańskich słów można wyczytać, że Pan i cały zespół niecierpliwie czekacie na powrót 1. Ligi. Występuje to w kontrze do pojawiających się głosów malkontentów, którzy stwierdzali, że skoro jesteście liderem to na wznowieniu rozgrywek specjalnie nie będzie Wam zależeć.
Oczywiście dobrze, że mamy handicap w postaci zajmowanej pozycji lidera tabeli. Sami sobie tą pozycję wywalczyliśmy. Daje nam to pewien komfort psychiczny, jednak jako profesjonalni sportowcy chcemy oczywiście dograć tę rundę do końca. Chcemy cieszyć się grą i wywalczyć awans na boisku. Będziemy o to walczyć i dla siebie i dla kibiców. Trzeba jednak zaznaczyć, że do awansu wciąż bardzo daleka droga. Musimy skupiać się na każdym kolejnym meczu, które najprawdopodobniej będą rozgrywane co trzy dni. Tym samym co chwilę będą na nas czekać pojedynki o mistrzostwo ligi i to będzie najważniejsze. Stwierdzenie, że już jesteśmy zwycięzcami tego sezonu uważam, że jest nie na miejscu. W ogóle nie rozpatrujemy tego w ten sposób.

Jedynie w kwestii kibiców, na razie trzeba będzie liczyć na ich wsparcie jedynie sprzed telewizora. 
Niestety tak. Wiadomo, że w tym wszystkim bardzo ważni są kibice i fajnie byłoby grać przy ich dopingu. W tym momencie jest to jednak odległy temat, aczkolwiek wierzę w to, że sytuacja szybko zacznie się normować i poradzimy sobie z epidemią. Patrząc na wszystko z boku jako laik myślę, że konieczne będzie nauczenie się funkcjonowania z tym wirusem. Pewnie w ogóle nie zostanie on usunięty z naszego życia i przejdzie on do porządku dziennego tak jak wiele innych schorzeń. Myślę, że jak każdy, śledzę to co się dzieję w tym temacie, zdarzy się, że z kimś o tym podyskutuję, ale ekspertem nie jestem i nie zamierzam nim być. 

Przechodząc dalej - to pytanie zadaje każdemu, z kim miałem okazję rozmawiać w trakcie przerwy w rozgrywkach. Jak Pan stara się ją wykorzystać, pomijając oczywiście treningi indywidualne?
Nie będę w tym miejscu oryginalny jak powiem, że spędzam ten czas ze swoją rodziną. Jeśli zaś chodzi o indywidualne podejście do tej sprawy, skupiam się również na samorozwoju. Przed wybuchem epidemii też to oczywiście robiłem, a teraz miałbym nawet na to więcej czasu, aczkolwiek czy można tak powiedzieć w momencie posiadania małego dziecka. Temat ten jest dość mocno dyskusyjny. Niemniej zawsze staram się zawsze znaleźć choć chwilę dla siebie i kształcić się w kierunku który sobie obrałem. 

Poniekąd przez pojęcie samorozwoju chciałbym przejść do pańskiej działalności w ramach programu Yourprogress. Jak pokrótce ona się rozpoczęła? Kiedy złapał Pan przysłowiowego bakcyla odnośnie przygotowania motorycznego i fizycznego?
Kilka lat temu zdałem sobie sprawę, że mógłbym być w zupełnie innym miejscu niż byłem, gdybym mocniej zwrócił uwagę na pewne rzeczy. Ogólnie mówiąc mógłbym być sprawniejszy, a tym samym wydajniejszy na boisku. Wtedy zacząłem analizować i uzmysłowiłem sobie, gdzie popełniałem błędy i co należy zrobić teraz, by dojść jeszcze wyżej. To spowodowało, że zacząłem bardziej interesować się ogólnie pojętą motoryką, fizjologią i żywieniem człowieka. To zainteresowanie bardzo mnie pochłonęło. Do tego stopnia, że momentami poświęcałem mu znacznie więcej czasu niż na przykład rodzinie. Żona jednak mocno mnie wspiera, wszystko w pełni rozumie i zdaje sobie sprawę, że to po prostu moja pasja. Chciałbym jej za to ogromnie podziękować. Oczywiście w tym momencie priorytetem jest dla mnie Podbeskidzie, dla którego chce grać jak najlepiej. Moja druga działalność jest z kolei podbudową pod przyszłość, bo nie będę oryginalny mówiąc, że wiecznie w piłkę grać nie będę. Ten etap na pewno kiedyś się skończy, a temat przygotowania motorycznego bardzo mnie fascynuje. Dlatego chciałbym po zakończeniu przygody z piłką pomagać zawodnikom. Pomoc opierałaby się oczywiście na bazie mojej wiedzy, ale także i doświadczeń. Mam wielu młodych kolegów z którymi rozmawiam i widzę, że pytają, chcą czerpać i się uczyć. Doktoratu z tej dziedziny jeszcze nie pisałem, ale jeżeli widzę, że pomagam sportowcom choć w jednym procencie, to dlaczego tego nie zrobić? 

Czyli tą działalność w roli trenera przygotowania motorycznego czy np. trenera personalnego traktuje Pan jako sposób na siebie po zakończeniu kariery? 
Na wstępie chciałbym rozgraniczyć te dwa pojęcia. Co prawda posiadam uprawnienia do roli trenera personalnego i choć funkcja ta poniekąd łączy się z trenerem przygotowania motorycznego, są to dwie różne rzeczy. We wspomniane przygotowanie motoryczne wchodzi naprawdę wiele aspektów i na początku mojej ścieżki edukacyjnej myślałem, że jak zdobędę kwalifikacje trenera personalnego to to w zupełności wystarczy, abym mógł pracować z zawodnikami. Oczywiście jest wiele rzeczy, które są wspólne dla obu tych profesji, jednak zdecydowanie więcej jest różnic. Weźmy na przykład piłkę nożną. W tej dyscyplinie musisz być tak naprawdę silny, szybki i dynamiczny, a przy tym dobrze przygotowany kondycyjnie. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze aspekt stresu, który proszę mi wierzyć, ma znaczenie w kontekście przygotowania zawodnika. Te wszystkie rzeczy składają się w jedną całość i, co najważniejsze, muszą ze sobą współgrać. Nie możemy dopuścić do tego, że skupiamy się na jednej składowej zapominając o innych. Dążymy do tego, żeby piłkarz był sprawny na boisku kompleksowo, jednak czy faktycznie jest to możliwe do zrealizowania, jest to już sprawa indywidualna. 

W kontekście pomysłu na siebie po zakończeniu grania – nie zamykam sobie jeszcze drogi na pójście w przysłowiową „trenerkę”, jeśli chodzi o piłkę nożną. W tym kierunku też się kształcę, robię kursy i dobrze się w tym odnajduje. Nawet jeżeli za 15-20 lat faktycznie zostałbym szkoleniowcem, zawsze lepiej jest mieć chociaż podstawową wiedzę w zakresie motoryki i niech mi nikt nie mówi, że to niczego nie ułatwi. Oczywiście nie jestem alfą i omegą i nie będę ekspertem od wszystkich aspektów treningu, ale zawsze dobrze znać choć ich namiastkę.

Nawiązując jeszcze do tej motoryki i tego, jak wiele może ona ułatwić. Na swoim blogu wspomina Pan, jak wielką rolę w obecnym świecie sportu odgrywają detale i ich znajomość może w pewien sposób podkręcić czyjeś umiejętności.
Sam jestem mądrzejszy o te detale, między innymi dzięki zebranym doświadczeniom z boiska czy rozmowom z wieloma fachowcami w tej dziedzinie – na czele z trenerem przygotowania motorycznego Rakowa Częstochowa, Michałem Granysem. W kontekście detali popatrzmy na rozgrywki na najwyższym poziomie. Tam wszystkie proporcje są już tak wyrównane, że to właśnie detale będą decydowały o zwycięstwie bądź porażce. To samo można odnieść do naszego podwórka – czym wyższa liga, tym detale będą odgrywały większą rolę. Dzięki nabytej wiedzy jestem w stanie w mądry sposób choć trochę poprawić np. parametr szybkości, wytrzymałości czy koordynacji po to, aby być na boisku bardziej wydajny. Te kilka procent może mieć duże znaczenie w ogólnym rozrachunku. 

Funkcja tych detali obejmuje chyba wszystkie obszary życia piłkarza, zaczynając od treningu po chociażby suplementacje.
Do tego pojęcia trzeba podejść bardzo kompleksowo. Mogło by się wydawać, że piłka nożna polega tylko na wyjściu na boisko, rozegraniu 90 minut, powrocie do domu i zapomnieniu o meczu. Teoretycznie tak jest. Jednak, żeby móc podejmować wysiłek, duży wysiłek jakim jest mecz, musisz być do tego przygotowany. Biorąc pod uwagę detale, nie miałem na myśli tylko omawianego wcześniej przygotowania motorycznego, ale również aspekt regeneracyjny – sen, odżywianie itd. To dzisiaj ma kolosalne znaczenie na tym najwyższym poziomie. Może właśnie to jest te kilka procent, które decyduje o tym czy wygrasz mecz czy nie. Ja zawsze mówię, że bardzo istotne jest to ile dasz z siebie w trakcie dwóch godzin spędzonych na treningu, ale równie istotne są pozostałe 22 godziny. Spójrzmy na tych najlepszych, jak się prowadzą, co robią po treningach, meczach i tak dalej.  

Racja, trzeba mieć w swoim działaniu odpowiedni wzorzec. 
Oczywiście, ale w tym miejscu nie należy patrzeć zero-jedynkowo, że jeżeli coś u danego piłkarza funkcjonuje, to u mnie będzie to wyglądało podobnie. Jeśli ktoś jest na diecie bezglutenowej to nie znaczy, że ona mi będzie także służyła. Nie od dzisiaj wiadomo, że kwestia regeneracji czy żywienia będzie miała szczególne znaczenie wtedy, gdy rozgrywa się mecze co trzy dni. Wówczas tak naprawdę nie ma czasu na kształtowanie konkretnych cech motorycznych. W takiej sytuacji czym prędzej się zregenerujesz, tym szybciej będziesz gotowy do kolejnego występu, a tym samym bardziej wydajny na boisku. Konieczne jest zatem odpowiednie manipulowanie wszystkimi komponentami. Myślę, że wszystko to dokładnie widać na najwyższym poziomie. 

Wgłębiając się w wpisy na pańskim blogu czy w np. pokazywane przez Pana ćwiczenia ze sztangą dochodzę do kilku wniosków – jak bardzo trzeba pamiętać o zaangażowaniu oraz świadomości, jakie partie ciała rozwija konkretne ćwiczenie.
Jeśli chodzi o moje teksty na blogu, wpisy mają trafić do wszystkich, ale ich docelową grupą odbiorców będą jednak profesjonalni sportowcy. W końcu mają oni zupełnie inne podejście do treningów niż amator, który chce poćwiczyć wyłącznie w celach rekreacyjnych. Trzeba sobie odpowiedzieć, czy dla mnie – profesjonalnego piłkarza, np. przeprowadzona sesja w której wykonujemy mnóstwo spięć brzucha jest konieczna, w kontekście treningu czy meczu. Czy dźwiganie bez końca ogromnych ciężarów, zapominając o innych rzeczach np. dynamice, będzie dobrym rozwiązaniem. Oczywiście siła sama w sobie jest ważna, jak dla mnie jest to punkt wyjścia, jednak umiejętność manipulowania treningiem siłowym jest jeszcze ważniejsza. Zmierzam po prostu do tego, że ćwiczenia mają być efektywne a nie efektowne.

Wszystko co się dzieje na siłowni, trzeba dostosować do tego co dzieje się w piłce i jest w danym tygodniu robione. Zawsze powtarzam, że jeżeli chcesz zacząć nad sobą pracować i zacząć ćwiczyć, to siłownia jest dla piłki, a nie piłka dla siłowni. Ta siłownia ma pomóc stać się lepszym i to jest kluczowe, bo w żaden sposób nie można zapominać o treningu typowo piłkarskim. Powracając do tematu brzuszków - jeżeli zawodnik je wykonuje to super, jest to dobry nawyk. Niestety jednak wielokrotnie jakość tych ćwiczeń nie jest taka jaka być powinna. 

I tu pojawia się kwestia, że jeżeli źle się je wykonuje, może to negatywnie wpłynąć na organizm danego piłkarza.
Kiedyś ktoś mądrze powiedział, że „nie ma złego ćwiczenia, jest tylko źle wykonywane”. Każde ćwiczenie ma w sobie jakieś zalety, ale gdy źle się je wykonuje, można naprawdę zrobić sobie krzywdę. Znajomość metodyki jest kluczowa – w końcu nawet jeżeli się myśli, że wszystko robi się poprawnie, tak się nie dzieje. Wchodząc głębiej w ten temat, wielu ludzi posiada pewne dysproporcje czy dysfunkcje, wynikające z fizjologicznej budowy ciała. Przez to człowiek nie jest w stanie wykonać pewnych ruchów lub wykonuje je niepoprawnie. Dlatego moja rola jako trenera przygotowania motorycznego jest w tym, żeby go w tym uświadamiać i odpowiednio dozować objętość, intensywność czy częstotliwość danego planu treningowego. 

Wypowiadając się w tym miejscu jako amator ćwiczeń na siłowni – dość często miałem okazję spotkać osoby, które kosztem wyrobienia sobie „sześciopaka”, rezygnują z ćwiczeń na inne partie ciała. To zapewne też może powodować występowanie pewnych dysproporcji, dysfunkcji. 
Oczywiście że tak. Ja sam otrzymywałem wiele pytań o treści: „Co zrobić, żeby mieć tą przysłowiową kratę na brzuchu? Przecież robię mnóstwo brzuszków”. Wtedy odpowiadam, że przy takich przysiadach, podciąganiu na drążku czy wyciskaniu sztangi też pracuje brzuch. Odpowiednio go aktywując i napinając, będzie on naprawdę mocno pracował. Jeśli zaś chodzi o powstałe dysproporcje – okej, mam już wyrobiony sześciopak i fajnie to wygląda w lustrze, ale na boisku stałem się mniej efektywny. Wówczas potwierdza się to o czym mówiłem wcześniej - ktoś poszedł bardziej w siłownię zamiast w piłkę nożną. Zarysowane mięśnie są fajne, ale tylko jak idą w parze z dobrym przygotowaniem motorycznym. Cały czas może odnoszę się do boiska i uprawianej przeze mnie profesji, ale myślę, że to ma odzwierciedlenie w wielu innych dyscyplinach.  

Same ćwiczenia nie są również efektywne w momencie, gdy nie idzie za nimi odpowiednio zbilansowana dieta. Tu akurat chciałbym odnieść się do prowadzonych przez Pana szkoleń dla młodych piłkarzy odnośnie żywienia w sporcie. Uświadamianie dzieci w tym kontekście jest chyba o tyle istotne, że są one wyjątkowo podatne na wpływy rówieśników i ich zachęty do zjedzenia fast-foodów itp.
Często powtarzam jedną rzecz na swoich warsztatach, które prowadzę chociażby dla młodych sportowców. Wszystko jest dla ludzi. Często młodzi zawodnicy pytają mnie, czy mogą zjeść to lub tamto. Odpowiadam im, że mogą, jak najbardziej. Muszą oni jednak wyczuć odpowiedni moment i zdać sobie sprawę, na ile im to pomoże w regeneracji czy przygotowaniu do danego treningu, meczu czy zawodów. Świadomość młodych piłkarzy coraz bardziej wzrasta. Widzę to na przykład po sobie, bo kiedy tak jak oni miałem 10-11 lat, nikt mnie nie uświadamiał co i ile mam jeść. A nawet wręcz przeciwnie, jak sobie przypominam swoje dawne nawyki żywieniowe, mogę się jedynie złapać za głowę.

Oczywiście nie można być w tej kwestii zbyt restrykcyjnym, bo tak jak wspomniałem, wszystko jest dla ludzi. Najfajniejsze jest jednak to, że młodzi ludzie w trakcie szkoleń chcą mnie słuchać i są głodni tej wiedzy. Temat dotyczący bycia fit jest coraz bardziej powszechny, więc siłą rzeczy młody chłopak prędzej czy później będzie miał okazję się z tym zetknąć. Nie chodzi o to, żeby kilkuletniego zawodnika musztrować i nakazywać mu co ma jeść. Trzeba jedynie zwracać uwagę, że jedzenie ma znaczenie i może mu pomóc w bliżej nieokreślonej przyszłości. To ma być nie dieta, a pewien styl życia. 

W tym miejscu wysnułem taką konkluzję, że obecnie nadchodzi era piłkarzy-profesjonalistów, mających za swojego idola np. Roberta Lewandowskiego, którego w kwestii dbania o detale można uznać za maszynę. Ciężko go jakkolwiek porównać z piłkarzami z lat 90. czy z początku lat 2000, gdy sposób prowadzenia się przez nich był zupełnie inny. 
Jestem zawodnikiem z tych czasów, gdy następował pewien okres przejściowy. Miałem okazję spotkać się z piłkarzami, którzy o zdrowym żywieniu czy nawodnieniu raczej nie myśleli. Z drugiej jednak strony coraz częściej pojawiały się osoby, myślące w tym odwrotnym kierunku, żeby zwracać uwagę na to co się je. Kluczem jest tutaj znalezienie złotego środka. Należy podpatrywać, uczyć się od najlepszych. Na przykład od Roberta Lewandowskiego, w przypadku którego określenie „maszyna” jest chyba najbardziej adekwatne. Widząc, że coś przynosi u niego wymierny skutek, ludzie powinni podłapywać jak najwięcej rzeczy czy nawyków. Trzeba zachować w tym wszystkim mądrość i mieć świadomość, co nam faktycznie może pomóc lub zaszkodzić. 

W kwestii mądrości ważne jest chyba to, by kształcić się wraz ze swoimi uczniami. A widziałem na Instagramie, że pańska biblioteczka książek jest naprawdę bogata. 
Wiem nawet o którym zdjęciu mówisz. Wszystkie z powstałych zaległości już nadrobiłem, skończyłem właśnie analizować dwie książki. Planuję już zacząć następne – także jest dobrze. Cieszę się że cały czas mogę się rozwijać, jednak w tym miejscu muszę dodać, że najważniejszy i tak jest dla mnie aspekt ludzki. Dlatego staram się mocno zwracać uwagę na podejście do drugiego człowieka. W dzisiejszych czasach często o tym zapominamy i stawiamy na pierwszym miejscu swoje cele, zapominając o tym, że najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero później zawodnikami czy trenerami. Uważam, że można to bez problemu połączyć.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również