Przegrana batalia "o 6 punktów". Podbeskidzie ponownie zamyka tabelę

15.03.2021

Już przed pierwszym gwizdkiem spotkanie Stali Mielec z Podbeskidziem Bielsko-Biała zapowiadało się jako rywalizacja o ogromnym ciężarze gatunkowym. W końcu na placu gry mierzyły się ze sobą przedostatnia z ostatnią drużyną w tabeli, a stawką pojedynku było którejś z trwających serii meczów bez zwycięstwa, a także uzyskanie pewnej przewagi nad „czerwoną strefą”.

Krzysztof Porębski/PressFocus

 Ostatnie wyniki Stali Mielec mogłyby sugerować, że gospodarze nie są w formie i to „Górale” będą typowani jako faworyci ostatniego pojedynku 21. kolejki Ekstraklasy. Trzeba jednak wspomnieć, że mimo braku jakiegokolwiek zwycięstwa w 2021 roku, piłkarze z województwa podkarpackiego prezentowali się dotychczas na boisku bardzo dobrze, oddając w każdym z ostatnich spotkań dużo więcej strzałów niż ich rywale. W poniedziałkowy wieczór każdy miał zatem o co grać – mielczanie zamierzali w końcu przezwyciężyć swoje ogromne problemy ze skutecznością, natomiast Podbeskidzie miało świadomość, że ewentualne zwycięstwo zapewniłoby mu odskoczenie od Stali na 5 punktów i tym samym oddalenie się na bezpieczną odległość od strefy spadkowej.

Na murawie miało zatem dziać się sporo, ale jak pokazał początek spotkania, otrzymaliśmy pewne potwierdzenie, dlaczego oba zespoły znajdują się w tym miejscu w którym są. Co prawda to mielczanie długo byli stroną dominującą i prezentowali nieco większą kulturę gry, ale z ich przewagi właściwie niewiele wynikało. Po kilku ofensywnych próbach w wykonaniu gospodarzy, „Górale” oddali pierwszy celny strzał w 26. minucie zza pola karnego, ale uderzenie to było zbyt lekkie i nie sprawiło żadnych problemów Strączkowi. 

Od tego momentu podopieczni Roberta Kasperczyka zaczęli jednak znacznie częściej dochodzić do głosu, czego efektem było zdobycie bramki przez zawodnika, na którego przy Rychlińskiego wszyscy mogą ostatnio liczyć. Mowa oczywiście o Kamilu Bilińskim, który po wrzutce w pole karne Karola Danielaka i powstałym zamieszaniu w szesnastce, z najbliższej odległości umieścił futbolówkę w bramce. Gospodarze próbowali przed końcem połowy jeszcze wyrównać rezultat spotkania, lecz w ostatniej akcji sfaulowali jednego z zawodników bielszczan, a chwilę później sędzia Jakubik zakończył pierwszą część gry. 

Do drugiej połowy pragmatyczni „Górale” przystąpili z zamiarem utrzymania korzystnego wyniku, ale ich starania dość szybko spełzły na niczym. W końcu parę minut później gospodarze zdołali wyrównać stan gry. W 52. minucie strzał Roberta Dadoka zdołał co prawda jeszcze obronić Pesković, lecz z precyzyjną dobitką Getingera nie miał już szans. Gracze Stali Mielec po zdobyciu gola uwierzyli w siebie, zyskali sporo animuszu, przez co postanowili przerzucić jeszcze większy ciężar gry do ofensywy. Ich ataki nie poszły na marne, gdyż w 70. minucie strzelili, jak się okazało, decydującego o zwycięstwie gola. Prowadzenie ekipie Leszka Ojrzyńskiego zapewnił defensor Marcin Flis, który wykorzystał chaos w polu karnym i pokonał bramkarza strzałem pod poprzeczkę.

Choć obu zespołom nie można było odmówić ofiarnych starań, by jeszcze zmienić wynik spotkania, jego tempo było naprawdę szarpane. Dokładając do tego naprawdę sporo niedokładności, prostych strat piłki i dużą ilość przewinień, otrzymaliśmy prawdziwy mecz walki.

Na ostatnie 5 minut gry trener Kasperczyk postanowił jednak postawić wszystko na jedną kartę, wymieniając jednego z obrońców na kolejnego napastnika, przez co ataki „Górali” były jeszcze bardziej skomasowane. Ostatnie minuty były bardzo nerwowe dla obu zespołów. Bielszczanie walczyli do końca o chociaż jeden punkt, a piłkarze Stali Mielec musieli mocniej cofnąć się do obrony, gdyż w ostatnich minutach spotkania drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną ujrzał Dadok. Zmasowane ataki i nawet wejście w pole karne Peskovicia nic nie pomogło, przez co bielszczanie musieli uznać wyższość niezwykle zadowolonych po końcowym gwizdku gospodarzy. 

- Ten mecz był nastawiony głównie na walkę, przy prowadzeniu 1:0 powinniśmy ze wszystkich sił postarać się, aby trzymać to zwycięstwo. Ciężko mi jest powiedzieć coś po takim spotkaniu. Mamy jeszcze 9 spotkań do końca i musimy w nich walczyć. Każdy z nas pamięta, że po rundzie jesiennej mieliśmy do Stali cztery punkty starty, teraz mamy jeden. Musimy pokazać charakter do końca - przyznawał rozgoryczony po końcowym gwizdku Jakub Hora. Trudno się dziwić takim minorowym nastrojom, bowiem wobec porażki Podbeskidzie osunęło się na dno ekstraklasowej tabeli.

Stal Mielec – Podbeskidzie Bielsko - Biała 2:1 (0:1)

0:1 – Kamil Biliński 32’

1:1 – Krystian Getinger 52’

2:1 – Marcin Flis 70’

Składy: 

Stal: Strączek - Getinger, Flis, Chorbadzhiyski, Granlund (46’ Dadok), De Amo, 62’ Tomasiewicz) – Forsell (74’ Mak, 88’ Zjawiński), Matras, Domański, Prokić (46’ Jankowski) – Kolew. Trener: Leszek Ojrzyński

Podbeskidzie: Pesković – Mamić (78’ Sierpina), Rundić, Janicki, Modelski (89’ Wilson) - Bieroński, Kocsis – Roginić, Hora (68’ Rzuchowski), Danielak (68’ Marzec) – Biliński. Trener: Robert Kasperczyk

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

Żółte kartki: Dadok (Stal) - Biliński, Rundić (Podbeskidzie)

Czerwona kartka: Dadok (Stal, za dwie żółte)

Widzów: bez publiczności

autor: Michał Jagiełka

Przeczytaj również