Prezydent nie zostawia złudzeń. Nie ma pieniędzy na nowy stadion dla Ruchu

16.10.2019

Prezydent Chorzowa Andrzej Kotala nie pozostawia złudzeń. Gospodarz Chorzowa zakomunikował kibicom Ruchu, że w najbliższych latach nie doczekają nowego obiektu. Ba, wsłuchując się dokładnie w słowa prezydenta można wysnuć wniosek, że wielkiej piłki za jego rządów w Chorzowie też nie zobaczą.

Marcin Bulanda/PressFocus

Serial o nowym stadionie na Cichej ciągnie się już latami. Prezydent Andrzej Kotala w końcu jest tym, który jasno powiedział, jaka jest przyszłość tego obiektu. - Inwestycji w tym momencie nie będzie. Nie ma możliwości finansowania jej. Europejski Bank Inwestycyjny, który jest najtańszą opcją, nam odmówił – mówi Kotala.

Kibice nie powinni się jednak martwić. Pozwolenie na budowę nie minie, bo władze Chorzowa rozpoczną pracę. Na pierwszy rzut pójdzie... budynek socjalny. Miasto zapowiada również budowę na Kresach nowego boiska ze sztuczną nawierzchnią. To tyle. – Budynek treningowy przy boisku bocznym, tam docelowo ma być siedziba klubu. Prace te ruszą w przyszłym roku, mają kosztować 5 milionów złotych. A potem ruszy budowa trybuny i całego obiektu – mówił Andrzej Kotala, który jednak nie potrafił określić kiedy miałyby ruszyć prace przy głównym boisku na Cichej. - Wszystko to przez zmiany podatkowe i mniejsze wpływy do budżetu miasta, wzrosły wydatki na edukacje... – rozkładał bezradnie ręce prezydent Kotala.

Jak przyznała skarbnik miasta, Małgorzata Kern miasto nie jest w stanie przeznaczyć 20 milionów złotych, które były w planie na przyszły rok na stadionową inwestycję. - Zaskoczyły nas bardzo zmiany podatkowe, na początku roku o nich nie wiedzieliśmy. Europejski Bank Inwestycyjny nam nie da na to finansowania, jest możliwość finansowania tego z innych banków, ale to jest droższe, a mogą również odmówić. Poza tym klub jak widać wymaga bieżącego wsparcia – skarbnik miasta, jak widać, również na bieżąco orientuje się w sytuacji Ruchu Chorzów.

Aktualna sytuacja Ruchu to zresztą dość ważny argument w dyskusji o stadionie. Miasto podkreślało bowiem, że z racji bieżącej pomocy klubowi większa kwota na infrastrukturę nie może zostać przeznaczona. Od nowego roku klub będzie otrzymywał 2 miliony złotych, czyli mniej niż jesienią. – Będzie to kwota na stałe wpisane w budżet miasta. Miasto pomaga klubowi, dlatego właśnie, oraz z racji mniejszych wpływów do budżetu, jest problem z finansowaniem obiektu. Nie ma możliwości na budowanie w tych etapach, które prognozowaliśmy, dlatego wybrany został nowy prezes... Seweryn Siemianowski – mówił Kotala.

Wypowiedzi z gatunku tych zaskakujących było zresztą więcej. - Miasto jest jedynym podmiotem finansującym Ruch - powiedział na wstępie prezydent Kotala, po czym dodał, że prezes Bik jest jedynym sponsorem Niebieskich. - Łączą nas bardzo dobre relacje – dodał na koniec włodarz Chorzowa, który pomysł konwersji dwumilionowej pożyczki na akcje skwitował krótko: myślimy.

Dla miasta opcją, która ma uspokoić sytuacje wokół klubu jest nowy prezes Seweryn Siemianowski. Co prawda prezydent Andrzej Kotala jeszcze nie do końca oswoił się z jego personaliami, ale wiele od niego oczekuje. - Restrukturyzacja finansowa, poukładanie kwestii szkoleniowych dzieci i młodzieży. Dwa podmioty szkoleniowe, czyli UKS i Akademia mają zostać połączone tak, by stworzyć system taki jak w klubach europejskich. Tutaj liczymy na prezesa Siemianowskiego – przemawiał stanowczo Kotala.

W najtrudniejszej sytuacji był chyba sam prezes Seweryn Siemianowski, który tylko co kilkanaście minut ocierał pot z czoła. - To chyba najgorszy moment w historii klubu. Liczę, że przy współpracy wszystkich uda się pójść do przodu. Muszę uporządkować wszystkie sprawy przy klubie. Staram się zjednywać wszystkich ludzi, ale już wiem, że to nie będzie proste. Ale potrzeba wsparcia. Przyszedłem tu by pomóc i zrobić porządek – mówi Siemianowski, którego nazwisko w perspektywie prezesa Ruchu pojawiła się niedawno. - Było to na jednym spotkaniu w Urzędzie Miasta z wszystkimi chorzowskimi klubami, był też MORiS, kibice. Wszyscy powiedzieli, że fajnie gdybym to poprowadził, początkowo byłem zaskoczony, ale się zgodziłem. Wszyscy mnie wspierają, to się zdecydowałem – mówi były piłkarz Ruchu.

Co ciekawe, na tym samym spotkaniu prezydent Kotala oznajmił zebranym, że bierze pod uwagę dopuszczenie do likwidacji obecnej spółki i rozpoczęcie tworzenia nowego Ruchu. - Teraz chyba jednak honorowo na to wszystko patrzą. Poza tym jesteśmy już w połowie drogi, nie wszyscy też za tym są, by rozpoczynać od początku – mówi Siemianowski, który w latach 90-tych jako piłkarz Ruchu grał na niemal tym samym stadionie, co dzisiaj. - Tylko krzesełka się pojawiły. My mieszkamy w blokowisku, ale czekamy na dom. Nie siedzę przy budżecie miasta, nie chcę się w to zagłębiać. Też chcę tego stadionu, bo to nam pomoże pod każdym względem. Tyle mogę powiedzieć – bezradnie rozkłada ręce Siemianowski, który o decyzji prezydenta Kotali o niebudowaniu stadionu dowiedział się... wczoraj.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również