Podbeskidzie - Motor 0-0. "Górale" w dalszym ciągu bez ciupagi

21.03.2009
Okazji bramkowych Podbeskidziu nie brakowało. Walczącemu wciąż o awans zespołowi z Bielska-Białej znów jednak zabrakło "kropki nad i", czyli bramki.
Choć lublinianie przed tygodniem odwołali swój mecz ze Stalą Stalowa Wola i ich forma była dużą niewiadomą, pod Szyndzielnią nikt nie zakładał innego rozwiązania, niż zwycięstwo gospodarzy. I przyznać trzeba, że niżej klasyfikowani w tabeli goście rzeczywiście nie byli w stanie uczynić Podbeskidziu jakiejkolwiek krzywdy. W ciągu 90 minut nie oddali celnego strzału na bramkę Łukasza Merdy! Najgroźniej zaatakowali jeszcze w pierwszym kwadransie - Kamil Oziemczuk dostał piłkę rzuconą za plecy bielskich obrońców, ale - w sytuacji jeden na jeden z bielskim bramkarzem - strzelił z daleka od słupka.

Z kolei Marcin Brosz musiał obejść się bez Rafała Jarosza, pauzującego za kartki. Przemeblował też linię ataku. Chrapek w zasadzie zagrał na lewej pomocy, a samotny Matusz miał "kąsać" gości. I przyznać trzeba, że Słowak był w ich polu karnym aktywny. Dochodził do piłek podawanych mu przez partnerów. Sęk w tym jednak, że jego strzałom brakowało siły i soczystości, a czasami - celności.

Nie były to jedyne okazje bielszczan. Dość powiedzieć, że w pierwszej odsłonie mieli jeszcze poprzeczkę, a potem - stuprocentową okazję Chrapka. Wypracował mu ją Matawu, dogrywając z linii końcowej piłkę na trzeci metr. - Wyczekałem napastnika gospodarzy do końca. Może gdyby uderzał w długi róg, byłoby trudniej. A tak w zasadzie trafił we mnie - cieszył się bramkarz lubelski, Przemysław Mierzwa. Zachował on czyste konto do ostatniego gwizdka arbitra.

Z płynącymi minutami Podbeskidzie atakowało ciut bardziej chaotycznie i z gorszymi efektami. Tym niemniej Mierzwa może zapisać sobie na plus skuteczne interwencje po strzałach Chrapka i Danczika z dystansu. - Szwankuje nam ten ostatni element... - wzdychał tylko ciężko Marcin Brosz, mając na myśli wykańczanie akcji przez jego zespół. - Głowa do góry. Ładnie gracie, a skuteczność jeszcze przyjdzie - pocieszał go trener rywali, Ryszard Kuźma. [b]
[/b]
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również