Podbeskidzie - Dolcan 3-1. Bramka "do szatni" ustawiła wynik meczu
18.04.2009
Nie można zdobyć nawet punktu, jeśli gra się tak bojaźliwie - podsumowywał występ własny i kolegów z Ząbek najlepszy snajper Dolcanu, Maciej Tataj. Rzeczywiście, po zespole gości, któremu tej wiosny brakło raptem kilku minut, by wygrać w Łodzi z Widzewem, spodziewano się w Bielsku znacznie więcej.
Od pierwszej minuty jednak to gospodarze zdominowali wydarzenia na boisku. Wydawało się jednak bardzo długo, że bielszczanie znów walczą z nieprawdopodobnym pechem, jaki towarzyszył im w niedawnym "domowym" spotkaniu z Motorem Lublin. Wtedy trafili m.in. w poprzeczkę, ale zremisowali bezbramkowo i stracili punkty. Teraz też do pewnego momentu nie mieli farta. Humerski szczęśliwie bronił strzały Brzeziny i Żmudzińskiego, a gdy okazał się już bezradny po muśnięciu głową piłki przez własnego obrońcę, ta minęła słupek jego bramki o centymetry.
Szczęście gości skończyło się krótko przed przerwą, Żmudziński wykorzystał całą serię dość przypadkowych zagrań z obu stron. - Ta bramka "do szatni" podcięła nam skrzydła - potwierdzał Tataj. A Martin Matusz dodawał - Gol Pawła dodał nam pewności.
Właśnie Matusz był bohaterem II odsłony. Najpierw fantastycznie uderzył z rzutu wolnego, potem - po wolnym wykonanym przez Chrapka - głową skierował piłkę w krótki róg bramki beniaminka i zrobiło się 3-0. - Ważne, że wreszcie zaczęliśmy trafiać ze stałych fragmentów gry. Wcześniej mieliśmy ich dużo, ale bez skutku - cieszył się Paweł Żmudziński. Za jego przyczyną mogło być 4-0, ale przegrał on pojedynek z Humerskim, choć wystarczyło obok niego skierować piłkę do siatki. Takie sytuacje lubią się mścić, więc w samej końcówce Tataj - zdobywając swego pierwszego gola wiosną - zmniejszył rozmiary porażki ząbczan.
Końcowy gwizdek z największą ulgą przyjął chyba Marcin Brosz. - Paradoksalnie, moim zdaniem lepiej graliśmy w meczu z Motorem. Wtedy jednak tej jednej, otwierającej dorobek strzelecki bramki zdobyć się nie udało. Teraz wygraliśmy, i to jest najważniejsze - zaznaczał krótko i rzeczowo szkoleniowiec "górali".[b]
[/b]
Od pierwszej minuty jednak to gospodarze zdominowali wydarzenia na boisku. Wydawało się jednak bardzo długo, że bielszczanie znów walczą z nieprawdopodobnym pechem, jaki towarzyszył im w niedawnym "domowym" spotkaniu z Motorem Lublin. Wtedy trafili m.in. w poprzeczkę, ale zremisowali bezbramkowo i stracili punkty. Teraz też do pewnego momentu nie mieli farta. Humerski szczęśliwie bronił strzały Brzeziny i Żmudzińskiego, a gdy okazał się już bezradny po muśnięciu głową piłki przez własnego obrońcę, ta minęła słupek jego bramki o centymetry.
Szczęście gości skończyło się krótko przed przerwą, Żmudziński wykorzystał całą serię dość przypadkowych zagrań z obu stron. - Ta bramka "do szatni" podcięła nam skrzydła - potwierdzał Tataj. A Martin Matusz dodawał - Gol Pawła dodał nam pewności.
Właśnie Matusz był bohaterem II odsłony. Najpierw fantastycznie uderzył z rzutu wolnego, potem - po wolnym wykonanym przez Chrapka - głową skierował piłkę w krótki róg bramki beniaminka i zrobiło się 3-0. - Ważne, że wreszcie zaczęliśmy trafiać ze stałych fragmentów gry. Wcześniej mieliśmy ich dużo, ale bez skutku - cieszył się Paweł Żmudziński. Za jego przyczyną mogło być 4-0, ale przegrał on pojedynek z Humerskim, choć wystarczyło obok niego skierować piłkę do siatki. Takie sytuacje lubią się mścić, więc w samej końcówce Tataj - zdobywając swego pierwszego gola wiosną - zmniejszył rozmiary porażki ząbczan.
Końcowy gwizdek z największą ulgą przyjął chyba Marcin Brosz. - Paradoksalnie, moim zdaniem lepiej graliśmy w meczu z Motorem. Wtedy jednak tej jednej, otwierającej dorobek strzelecki bramki zdobyć się nie udało. Teraz wygraliśmy, i to jest najważniejsze - zaznaczał krótko i rzeczowo szkoleniowiec "górali".[b]
[/b]
Polecane
I liga