Patryk Stefański: Z Łukaszem Beretą rywalizowaliśmy "na wiacie"

12.09.2020

Dla Patryka Stefańskiego derby z chorzowskim Ruchem będą małą, sentymentalną podróżą. Kluczowy zawodnik Polonii przed laty przebijał się do ekstraklasowego składu "Niebieskich", sporo czasu spędzając w szatni z Łukaszem Beretą, obecnym trenerem 14-krotnych Mistrzów Polski. Jedyny mecz w wyjściowym składzie chorzowian zagrał przeciwko... Polonii Bytom. Jego występ z sektora fanów "Niebiesko-Czerwonych" oglądał  wówczas obecny kapitan bytomian, Dawid Krzemień.

Polonia Bytom

Łukasz Michalski: Mecz z Ruchem ze względu na niekrótką przygodę przy Cichej będzie dla ciebie wyjątkowy?
Patryk Stefański (Polonia Bytom):
Trochę lat minęło, ale zawsze mam sentyment do tego klubu. Dostałem tam szansę zaistnienia w seniorskiej piłce i debiutu w Ekstraklasie. Akurat wtedy drużyna zdobywała brązowe medale. Później nie potoczyło się to już tak, jak bym oczekiwał, ale miło wspominam czas spędzony w Ruchu.

Występami w drużynach młodzieżowych regularnie wysyłałeś sygnały, że przyszłość może być twoja, a jednak nie udawało się wykorzystać szans. Pozostał niedosyt?
Niedosyt jest bardzo duży, ale zostawiam to za sobą. Nie zmienię tego co było i nie mogę się tym katować. Mogło być zdecydowanie lepiej. Byłem wypożyczany, wracałem, ale z reguły tylko na chwilę. Nie ma co rozpaczać, skupiam się na tym, by jak najmocniej pomagać Polonii.

Był jakiś kluczowy moment, który mógł być przełomem, a nie był?
Wydaje mi się, że to było wtedy, gdy od trenera Waldemara Fornalika dostawałem minuty w Ekstraklasie. Wchodziłem na końcówki, później wyszedłem w pierwszym składzie. Nie wiem, czy tych szans było za mało, czy to ja nie umiałem ich wykorzystać. Licznik zatrzymał się na sześciu meczach, w tym jednym rozegranym w wyjściowym składzie, przeciwko... Polonii. Wspominamy zresztą czasem ten mecz z Dawidem Krzemieniem, bo on był wtedy na trybunach razem z kibicami z Bytomia. Miałem niezły okres w Zagłębiu Sosnowiec, pograłem w GKS-ie Katowice, ale kluczowy wydaje mi się okres, w którym nie udało mi się utrzymać miejsca kiedy dostawałem szanse w Ruchu. Gdybym to zrobił, pewnie zostałbym na dłużej. Czynników wpływających na powodzenie w piłce zawsze jest bardzo dużo, nie ma sensu już tego rozpamiętywać.

Łukasz Bereta w drużynach młodzieżowych był twoim kolegą z szatni?
Tak, spędzaliśmy z sobą bardzo dużo czasu, mieliśmy podobne charaktery, dobry kontakt z sobą. Wspólnie graliśmy w Młodej Ekstraklasie, wspólnie trenowaliśmy z pierwszą drużyną. Sporo mam fajnych wspomnień z nim związanych. Rywalizowaliśmy w różnych dziedzinach, najczęściej na popularniej "wiacie". Trenerzy robili nam sporo testów, a my byliśmy zawsze dobrze przygotowani motorycznie. Jeden próbował być lepszy od drugiego. Pamiętam na przykład ćwiczenie, w ramach którego wisiało się na drabinkach, na "pełnym gazie" podnosiło się nogi do góry obijając nimi taką plandekę na wysokości rąk i opuszczało się do drabinek. Chodziło o siłę mięśni brzucha i dynamikę w wykonaniu tego ćwiczenia. Wykonywaliśmy je na czas, trener stał ze stoperem, a my w określonej liczbie powtórzeń o setne sekundy staraliśmy się pobić jeden drugiego.

Łukasz Bereta bardzo szybko rozpoczął karierę trenerską. Na etapie, na którym trenowaliście razem w Ruchu było widać, że "ciągnie" go w tą stronę?
Zawsze miał tendecje do bycia boiskowym przywódcą. Mógł przenieść te cechy na pole trenerskie i odnaleźć się w tym zawodzie. W grupach młodzieżowych często był kapitanem. Miał cechy wolicjonalne, które predysponowały go do bycia liderem, zarządcą drużyny, a więc i szkoleniowcem. Fajnie, że płynnie przeniósł to na pole trenerskie.


Patryk Stefański w barwach Ruchu Chorzów rozegrał 6 ekstraklasowych spotkań (fot. Rafał Rusek/PressFocus)

Polonia Bytom jest jedynym w swojej grupie III-ligowcem bez porażki. To efekt kalendarza, czy wysokiej formy?
Trochę tego i trochę tego. Liczba gier rozegranych przez poszczególne drużyny ciągle jest nierówna. My rywalizowaliśmy dopiero cztery razy. Ale forma jest niezła, myślę że drużyna i trenerzy są zadowoleni. Niedosyt był tylko po remisie z rezerwami Górnika Zabrze. Postaramy się ciągnąć serię bez porażki jak najdłużej.

Indywidualnie też jesteś pewnie zadowolony, bo dwa ostatnie mecze to dwa gole twojego autorstwa. Ciężar zdobywania bramek spoczywa jednak głównie na barkach Adama Żaka.
Adam póki co super wywiązuje się z zadań ofensywnych, jest skuteczny, a my staramy się dotrzymać mu tempa i trochę go odciążyć. Moje trafienia też mnie cieszą, bo w końcu pojawiły się jakieś konkrety na moim koncie. Start nie był niby zły, ale goli brakowało. Najpierw pojawiły się asysty, do tego doszły gole - zacząłem dokładać do swoich występów liczby i to cieszy.

Ruch wciąż godzi ligę z innymi rozgrywkami w regionie, wy już pożegnaliście się z pucharami Polski i Stulatków. Nie żal trochę, że szybko straciliście szanse na podniesienie tych trofeów?
Trochę mi tego szkoda. Każde rozgrywki to szansa na pokazanie się, zwłaszcza Puchar Polski mógłby stanowić możliwość przypomnienia się Polonii Bytom na centralnym szczeblu. Trenerzy dawali pograć młodszym zawodnikom i potoczyło się tak, a nie inaczej. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Skupiamy się wyłącznie na lidze, może ostatecznie wyjdzie nam to na dobre.

Przed wami mecz z Ruchem, według wielu obserwatorów starcie dwóch faworytów do awansu. W którym elemencie upatrujesz przewagi swojego zespołu?
Odpowiedzi na takie pytania zawsze weryfikuje boisko. Wiemy w których aspektach jesteśmy mocni, ale boisko pokaże, czy to wykorzystamy. Czujemy się silni jako kolektyw i drużyna. W szatni jest bardzo fajna atmosfera, kadra jest świetnie budowana i wyważona. To nasz główny atut.

Jesteście mocniejsi niż rok temu, gdy przegraliście przy Cichej? Wtedy Ruch zwyciężył dość gładko.
Niby weryfikacja była wtedy dość brutalna, ale z mojej perspektywy wbrew pozorom nie graliśmy źle. Zwłaszcza do przerwy, choć schodziliśmy na nią z bagażem trzech straconych goli. Być może wtedy Ruch wykorzystał atut boiska i kibiców, a z pewnością bardzo skrupulatnie korzystał z naszych pojedynczych błędów, zamieniając je na gole. Szukaliśmy wówczas swoich okazji, ale - choć takie mieliśmy - nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Nadziewaliśmy się na kontry, które były bardzo skuteczne i rozstrzygnęły mecz.

Polonia i Ruch to drużyny, przed którymi inni III-ligowcy często czują duży respekt, ustawiając głębokie zasieki i nastawiając się na kontry. Trudno przypuszczać, by w niedzielę któraś z drużyn postawiła na defensywę. Jakiego widowiska się spodziewasz?
Wbrew pozorom nasi dotychczasowi rywale, zwłaszcza rezerwy ekstraklasowych drużyn, wcale nie nastawiali się na głęboką defensywę. Staramy się dyktować swoje warunki gry, ale choćby mecz w Świdnicy pokazał, że choć szybko otworzyliśmy wynik, to rywal potrafił przejąć kontrolę nad pierwszą połową. Nie wyglądało to tak, jak byśmy chcieli. Po przerwie wróciliśmy do realizowania założeń i pokazaliśmy kto jest lepszy. Być może w derbach początek to będą takie piłkarskie szachy i badanie przeciwnika, ale wydaje mi się, że w późniejszej fazie widowisko się otworzy.

Szkoda, że z trybun obejrzy to raptem kilkaset osób, zwłaszcza że starcie przy Cichej pokazało, że rywalizacja takich firm jak Polonia i Ruch bez względu na poziom rozgrywek budzi zainteresowanie tysięcy fanów.
Nie dość, że obiekt w Szombierkach jest, jaki jest, to dochodzą do tego ograniczenia widowni... Szkoda, bo mecz przy Cichej był wielkim świętem. Ekstraklasowa atmosfera, fantastyczne widowisko, dobra gra, a to co działo się na trybunach, to już najwyższy poziom. Teraz pewnie będzie trochę inaczej, tym bardziej że również samo boisko nie jest przy Frycza-Modrzewskiego tak dobrze przygotowane, jak to przy Cichej. Może być przez to więcej przypadku. Ale co zrobić? Trzeba wyciskać maksa z tego co jest. To samo robią działacze Polonii, medialnie i organizacyjne budując całą otoczkę. Nie ma co narzekać, trzeba zrobić wszystko, by mimo problemów dać kibicom jak najlepsze widowisko.

Sportowo staracie się wycisnąć maksimum swojego potencjału, podobnie pod względem organizacyjnym pracują wasi działacze. Na koniec jednak ostatnie kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem spędzacie w "piwnicach" obiektu Szombierek. To pod kątem mentalnym nie ściąga was trochę na ziemię?
To kwestia nastawienia. Przyjeżdżamy tam na około 40 minut przed meczem, przywykliśmy do tego i staramy się o tym nie myśleć. Wychodzimy na rozgrzewkę, przebieramy się i zaczynamy mecz. Mogę się tylko domyślać, że drużyny które przyjeżdżają na obiekt w Szombierkach mogą być... trochę zaskoczone tym, co je spotyka. Warunki są tam niestety bardzo słabe. Wielu trenerów przeciwnych drużyn narzekało też na stan murawy. Wolelibyśmy witać gości w innych okolicznościach. Polonia odbudowuje się powoli, na to trzeba czasu, ale najważniejsze, że wszystko idzie w dobrą stronę. Wiem, że pojawiają się pomysły na nowy obiekt piłkarski w Bytomiu i mam nadzieję, że taki powstanie. 

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również