Park rozrywki w Legnicy otwarty. Stan rollercoastera sprawdzili piłkarze Podbeskidzia

12.06.2020

„Górale" wsiedli w piątkowy wieczór w kolejkę GÓRSKĄ rozłożoną w Legnicy z napisem „Czerwona kartka, gol samobójczy i wyrównanie w doliczonym czasie gry". Starcie z Miedzią pełne było dramaturgii, jak również kontrowersyjnych decyzji sędziowskich. Ostatecznie zespół prowadzony przez Huberta Kościukiewicza, zastępującego na ławce trenerskiej bielszczan Krzysztofa Brede, wywiózł z Dolnego Śląska jeden punktu po zażartej walce do ostatnich minut.

Łukasz Laskowski/PressFocus

Choć przed sezonem Miedź Legnica typowana była jako jeden z faworytów do awansu, potencjał widoczny „na papierze” okazał się nierównoznaczny z dobrą postawą podopiecznych Dominika Nowaka. Szczególnie słabo legniczanie prezentują się po przerwie spowodowanej epidemią koronawirusa, bowiem od wznowienia rozgrywek Fortuny 1. Ligi piłkarze z województwa dolnośląskiego dopisali do dorobku punktowego zaledwie jedno oczko. W tym samym okresie czasu „Górale” zanotowali dwa zwycięstwa, utrzymując wysoką formę sprzed pauzy.

Pojedynek ważny dla układu tabeli zaplecza PKO BP Ekstraklasy, szczególne znaczenie miał dla dwóch zawodników po przeciwnych stronach barykady. W drużynie lidera z Bielska-Białej owej postaci należało szukać w bloku defensywnym. Mowa bowiem o Kornelu Osyrze, który latem zasilił szeregi „Górali” przeprowadzając się właśnie z Legnicy, gdzie przez dwa sezony bronił barw Miedzi. W piątkowym meczu rosły stoper najczęściej walczył o piłkę z ustawionym w ataku gospodarzy Kacprem Kostorzem, a więc 20-latkiem, który jeszcze rok temu występował w zespole spod Klimczoka. Piłkarz urodzony w Cieszynie w drużynie spadkowicza z PKO BP Ekstraklasy przebywa jednak na zasadzie wypożyczenia, gdyż jego kartą zawodniczą od początku 2019 roku zarządza stołeczna Legia.

Pomimo, iż początkowe minuty starcia stały pod znakiem większej aktywności gospodarzy w działaniach ofensywnych, pierwszy raz ławka „Górali” podniosła się z pozycji siedzących już w 12. minucie. Po dośrodkowaniu Rafała Figla z rzutu rożnego piłkę w bramce Miedzi umieścił strzałem głową Bartosz Jaroch. Sędzia dopatrzył się jednak faulu Kornela Osyry, który wbiegł w jednego z defensorów legniczan. Gol nie został zatem uznany.

Kilka chwil później okazję do wpisania się na listę strzelców miał Jakub Łukowski, znany z pięknych goli strzelanych bezpośrednio z rzutów wolnych. Tym razem, na drodze radości skrzydłowego gospodarzy stanął jednak Martin Polaček, który popisał się imponująca interwencją, broniąc strzał przeszywający mur złożony z piłkarzy Podbeskidzia.

Niejako odpowiedzią na zagrożenie stworzone przez Łukowskiego była akcja bocznego pomocnika „Górali”, Karola Danielaka. Filigranowy piłkarz w charakterystycznym dla siebie stylu zbiegł z piłką z flanki w stronę środka bramki gospodarzy i precyzyjnym strzałem zza „szesnastki” zaskoczył Łukasza Załuskę, posyłając piłkę po murawie. Gol Danielaka wysunął Podbeskidzie na czoło klasyfikacji najskuteczniejszych drużyn Fortuny 1. Ligi, a dla najlepszego strzelca bielszczan miał wyjątkowe znaczenie, bowiem sztuka zanotowania trafienia nie udawała mu się przez pięć ostatnich kolejek.

Prowadzenie Podbeskidzia nie trwało jednak długo, gdyż zaledwie 6. minut później sędzia odgwizdał faul Bartosza Jarocha we własnym polu karnym. Boczny obrońca przypadkowo przewrócił biegnącego po wybitą piłkę Kacpra Kostorza, a do futbolówki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Marquitos. Uderzenie hiszpańskiego pomocnika Miedzi znalazło drogę do siatki, lecz słowackiemu golkiperowi bielszczan niewiele zabrakło do obronienia strzału w centrum bramki.

Niemal kwadrans po przerwie goście stanęli przed rewelacyjną szansą zdobycia drugiego gola. Ustawiony przed polem karnym Rafał Figiel posłał fenomenalne podanie na głowę Marko Roginicia, który „szczupakiem” trafił w słupek Miedzi. Do odbitej piłki dobiegł Łukasza Sierpiny, lecz kapitan „Górali” fatalnie się pomylił, uderzając nad poprzeczkę pustej bramki.

Kolejny raz Załuska odsłonił drogę do siatki po dośrodkowaniu Sierpiny i złej interwencji przy próbie strzału głową Karola Danielaka. Piłka wrzucona z bocznego sektora ostatecznie spadła pod nogi Roginicia, jednak strzał chorwackiego napastnika zdołał ofiarnie zablokować jeden z defensorów gospodarzy.

Fatum ciążące nad zespołem prowadzonym przez Huberta Kościukiewicza dało o sobie znać w okolicach 70. minuty, kiedy odesłany do szatni został rozgrywający dobre spotkanie Martin Polaček. 30-latek dotknął piłkę ręką podczas interwencji poza „szesnastką”, przez co wyjątkowo hojnie obdarowujący kartonikami Piotr Urban pokazał Słowakowi drugą żółtą kartkę.

Wchodzący z ławki Rafał Leszczyński został zmuszony do ekwilibrystycznej interwencji już kilka chwil po zameldowaniu się na murawie. Dmytro Baszłaj nie trafił w piłkę podczas próby wybicia, przez co Paweł Zieliński zdołał uderzyć ją głową. Nierozgrzanemu jeszcze golkiperowi udało się w imponujący sposób sparować futbolówkę na aut bramkowy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Josip Šoljić zgrał głową do środka pola karnego, a tam kolejny raz pomylił się ukraiński stoper „Górali”, który zanotował trafienie samobójcze.

W końcówce spotkania Rafał Leszczyński jeszcze raz uratował Podbeskidzie, broniąc sytuację jeden na jednego z napastnikiem Miedzi, a w drugiej doliczonej minucie bielszczanie wywalczyli korner. Posyłający od początku meczu celne dośrodkowania Rafał Figiel i tym razem nie pomylił się przy centrze, wrzucając futbolówkę na piąty metr od bramki legniczan. Tam najwyżej wyskoczył nie kto inny, jak Dmytro Baszłaj, który w najlepszy z możliwych sposobów zrehabilitował się za wcześniejsze błędy, zdobywając wyrównującego gola.

Biorąc pod uwagę okoliczności towarzyszące piątkowej rywalizacji przepełnionej dramaturgią, piłkarze Podbeskidzia z zadowoleniem mogą wracać na Śląsk. Jest to jednak satysfakcja połączona z dużym rozgoryczeniem, z powodu decyzji sędziowskich, które krytykował Łukasz Sierpina przed kamerami Polsatu w pomeczowym wywiadzie. Bohaterem spotkania został Rafał Leszczyński, który świetnie odnalazł się między słupkami, zastępując ukaranego czerwoną kartką Martina Polačka. Jednokrotny reprezentant Polski dwukrotnie rewelacyjnie zachował się w groźnych sytuacjach Miedzi, co umożliwiło „Góralom” walkę o remis.

Miedź Legnica – TS Podbeskidzie Bielsko – Biała 2:2 (1:1)

0:1 – Karol Danielak 35’
1:1 – Marquitos 41’
2:1 – Dmytro Baszłaj (sam.) 81’
2:2 – Dmytro Baszłaj 92’

Miedź: Załuska – Pietrowski, Chrzanowski (Musa 67’), Mijusković, Pikk – Marquitos, Purzycki, Santana (Soljić 67’) – Zieliński, Kostorz, Łukowski (Román 83’).
Trener: Dominik Nowak.

Podbeskidzie: Polaček – Jaroch, Osyra, Baszłaj, Gach – Rzuchowski (Nowak 83’), Figiel – Danielak (Leszczyński 72’), Laskowski (Mroczko 86’), Sierpina – Roginić.
Trener: Hubert Kościukiewicz (w zastępstwie za pauzującego za czerwoną kartkę Krzysztofa Brede).

Sędzia: Piotr Urban (Legionowo).
Żółte kartki: Zieliński, Mijusković (Miedź) – Osyra, Rzuchowski, Polaček, Figiel (Podbeskidzie).
Czerwone kartki: Polaček (Podbeskidzie).

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również