Okienko przy Cichej jeszcze niezamknięte? "Prezes ma widełki, ja mam nożyki"

26.02.2019

Na trzy dni przed startem ligowej wiosny w Chorzowie mogą być względnie spokojni. "Niebiescy" wzmocnili kadrę siedmioma nowymi zawodnikami. I choć maszyna trenera Marka Wleciałowskiego zimą wyglądała na solidnie naoliwioną, przy Cichej nie wykluczają, że 14-krotni Mistrzowie Polski zostaną jeszcze wzmocnieni.

Łukasz Sobala/Press Focus

W Chorzowie trwają negocjacje z Mariuszem Idzikiem. Niespełna 21-letni napastnik trenował z drużyną już w trakcie zgrupowania w Uniejowie, ale w sparingu z Górnikiem Polkowice nie znalazł się w kadrze meczowej. - Trudno powiedzieć, czy jesteśmy daleko, czy blisko porozumienia. Rozmawiamy z zawodnikiem, który dotarł do nas stosunkowo późno i nie zagrał w ostatnim sparingu, bo to był czas zgrywania zespołu, który wyjdzie za tydzień przeciwko GKS-owi Bełchatów. Mariusz Idzik dostał więc czas wolny, ale pozostajemy z nim w kontakcie. Gdybyśmy go pozyskali, chcielibyśmy wiedzieć że możemy liczyć na niego w kontekście dłuższej przyszłości - zdradził dyrektor sportowy Ruchu, Marek Mandla.

Nie jest jednak wykluczone, że chorzowianie "rzutem na taśmę" spróbują zakontraktować jeszcze jednego, bardziej ogranego zawodnika. Już kilkanaście dni temu pytany przez nas o tą kwestię prezes Jan Chrapek (czytaj tutaj) odpowiadał, że widzi możliwość zatrudnienia jednego zawodnika, który ze względu na umiejętności mógłby liczyć na pensję nieco wyższą od tej, proponowanej większości kandydatów do gry w Ruchu. - Musi to być jednak poprzedzone pełną analizą i akceptacją sztabu szkoleniowego oraz nabraniem pewności, że ta transakcja będzie miała sens - zaznaczał wówczas sternik II-ligowca. - Skoro prezes tak powiedział, jego trzeba pytać o tą sprawę. Prezes ma swoje widełki, ja mam nożyki i próbuję to wszystko układać. Jeśli prezes coś wyciągnie z drugiej szuflady... - ucina temat Marek Mandla.

Dyrektor sportowy "Niebieskich" przyznaje jednak, że zainteresowanie grą przy Cichej wykazuje kilku zawodników. - Okienko trwa do 28-go lutego. Telefony dzwonią, a my pochylimy się nad każdą ofertą. Zamierzamy być jednak ostrożni, nie chcemy robić niczego na hura. To musiałby być gracz, którego będzie można wkomponować w zespół, bo to on, a nie pojedynczy zawodnik jest tu najważniejszy. Bywa przecież tak, że pozornie do drużyny trafia gracz, który ma ją uratować, a zamiast tego zaburza jej strukturę - tłumaczy swoje stanowisko Mandla.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również