Ruch po wylosowaniu Górnika, a przed meczem o fotel lidera. W Chorzowie nie ma nudy

29.07.2022

Ogromne poruszenie wśród kibiców wywołało piątkowe losowanie I rundy Fortuna Pucharu Polski. Los skojarzył bowiem ze sobą Ruch Chorzów i Górnik Zabrze. Pojedynek, który niesie wiele podtekstów i już teraz wywołuje mnóstwo emocji, zostanie rozegrany na przełomie sierpnia i września. Zapewne jednak przy ulicy Cichej, a nie tak jakby wielu kibiców chciało na Stadionie Śląskim.

 

Łukasz Sobala/ PressFocus

Gdy po pucharowym spotkaniu ze Zniczem Pruszków Tomasz Foszmańczyk zapytany o wymarzonego rywala w kolejnej rundzie rozgrywek odpowiedział, że przede wszystkim chciałby zagrać przy Cichej, nie spodziewał się zapewne, że do Chorzowa zawita odwieczny rywal. Niebiescy musieli pokonać krętą drogę, by po sześciu latach ponownie zmierzyć się z Górnikiem Zabrze i chociaż nie jest to rywalizacja ligowa, to spotkanie już wzbudza ogromne emocje.

Niebiescy po raz ostatni z Górnikiem rywalizowali w sezonie spadkowym dla zabrzan, 2015/2016. Potem zabrzanie wrócili do elity, ale dla Ruchu rozpoczął się najgorszy okres w historii. W sezonie gdy zabrzanie spadali, Ruch dwukrotnie ograł swojego największego rywala, w tym raz na otwarcie zabrzańskiej Areny. W Pucharze Polski rywalizacja obu największych klubów jest zdecydowanie skromniejsza. Po raz ostatni drużyny te rywalizowały ze sobą w sezonie 1983/1984, wtedy to w ćwierćfinale dwukrotnie okazał się lepszy Ruch Chorzów. Niebiescy wygrywali po 1:0, po bramkach z rzutów karnych Krzysztofa Warzychy i Henryka Perlaka, a w kolejnej rundzie zostali wyeliminowani przez poznański Lech. Teraz to zabrzanie są faworytem, grają w ekstraklasie, ale rozpędzony Ruch, grający coraz lepszą piłkę, na pewno nie będzie łatwym rywalem. - Chcemy zajść w Fortuna Pucharze Polski jak najdalej, chcemy wygrywać przede wszystkim każdy mecz – mówił jeszcze przed poznaniem rywala Tomasz Foszmańczyk.

Idealnym rozwiązaniem dla promocji całej śląskiej piłki byłoby rozegranie derbowego meczu na Stadionie Śląskiem, ale na ten moment wydaje się to jedynie mrzonką. Do samego wydarzenia pozostało niewiele ponad trzydzieści dni, a to przy wielu formalnościach obligatoryjny termin. Chorzowianie sami nie są przekonani do tego pomysłu, a nie ma co ukrywać byłaby to operacja bardzo trudna do przeprowadzenia. Ruch to cały czas klub, którego nie stać na duże wydatki, w którym nie pracuje rzesza ludzi, którzy są w stanie z marszu przeprowadzić taką operację. Zdanie sztabu i samych piłkarzy również tutaj jest nie bez znaczenia. Inna rzecz, że na odnowionym Stadionie Śląskim jeszcze meczu klubowego, tym bardziej z udziałem dwóch zwaśnionych grup kibiców nie przeprowadzono. Na przecieranie szlaków tym bardziej więc nie ma czasu.

Po meczu ze Zniczem Pruszków wydawało się, że Puchar Polski będzie natomiast doskonałą szansą przetarcia dla młodych zawodników. Przypomnijmy, wtorkowy mecz w składzie Ruchu kończyło czterech „nastolatków”, między innymi 15-letni Antoni Franke, 19-letni Maksymilian Roguła, czy 15-letni Bartłomiej Barański. - Rok - dwa lata temu graliśmy z czwartoligowcami w Pucharze Polski i przegrywaliśmy. Wtedy graliśmy głównie młodzieżą i to na pewno nie było dla nich takie pełne przetarcie. Teraz młodzi rywalizują z drugoligowym zespołem ze szczebla centralnego, bardzo fajnie, że zadebiutowali – mówił po tym spotkaniu Tomasz Foszmańczyk. Teraz jednak można być pewnym, że w kolejnej rundzie Pucharu Polski Ruch wystawi najmocniejszy skład.

Chorzowianie jednak ogólnie z młodzieży, która we wtorkowy wieczór zadebiutowała i coraz mocniej puka do kadry meczowej, mogą być zadowoleni. - Mamy swoją młodzież i wychowanków naszych, chociażby właśnie Bartka Barańskiego, który do nas latem dołączył i bardzo dobrze wygląda w treningu. Nie dziwię się, że dostał swoją szansę. W takiej fizycznej walce z przodu może mieć jeszcze swoje problemy, ma niespełna szesnaście lat, ale to jest przyszłość Ruchu. Jeżeli będzie się rozwijał, jeżeli będzie miał chłodną głowę, to o przyszłość tego klubu możemy być spokojni. Ogólnie mamy fajną młodzież – dodaje kapitan Ruchu, który także odczuwa rywalizację o wyjściową jedenastkę. W meczu w Głogowie pojawił się na boisku w drugiej połowie, ale dał pozytywny sygnał, bo nie dość, że kilkukrotnie bardzo dobrze rozprowadził piłkę, to jeszcze zaliczył asystę przy drugiej bramce.

- Na pewno to pozytywny ból głowy dla trenera, jak i dla nas, bo każdy chciałby grać, każdy chce do tego rozpędzonego pociągu wsiąść, a nie wysiadać. Ale czasem są takie koleje rzeczy, trzeba się z tym liczyć i trzeba udowadniać trenerowi, że dana osoba zasługuje na grę. Obrażanie i słaba gra na pewno nic nie daje. Na tym to polega, że trzeba pokazywać swoją jakość i mam nadzieję, że tak to będzie wyglądało nadal w Ruchu – mówi o zwiększającej się rywalizacji w kadrze Ruchu Foszmańczyk.

W sobotę Niebiescy będą chcieli udowodnić swoją wyższość nad Puszczą Niepołomice, było nie było, liderem pierwszej ligi. - To jest początek sezonu, więc wiadomo, że ten mecz o niczym nie będzie decydował. Na pewno jednak będziemy chcieli zgarnąć trzy punkty. Puszcza to mocno doświadczony zespół w boju pierwszoligowym, ale wiemy czego się spodziewać, obrony niskiej i średniej oraz dłuższych podań, powinniśmy sobie jednak z tym poradzić – mówi Foszmańczyk, który stara się studzić nastroje przed ligowym spotkaniem. Piątkowe losowanie spowodowało, że na kilka godzin w Chorzowie wszyscy zapomnieli o meczu, który może wywindować Niebieskich nawet na pierwsze miejsce w ligowej tabeli.

Przeczytaj również